Trzy kobiety i mroczna zagadka z przeszłości. "Złodziejski spadek" to opowieść o Hildzie, która ze swoją historią z przeszłości, przypominała mi w niektórych aspektach główną bohaterkę z filmu "Podróż kobiety", która po odznaczeniu krzyżem maltańskim znika bez śladu, a dzień później jej córka Elke, samochodem spada z urwiska. Te wydarzenia ściągają do Ratsel Carlę, ich najbliższą krewną, byłą policjantkę, która mierzy się z własnymi problemami. Mimo to Carla postanawia zbadać sprawę, w której wyczuwa drugie dno, a klucza do rozwiązania tej zagadki będzie musiała szukać w przeszłości.
Podeszłam do tej powieści z pozytywnym nastawieniem, ale po zakończeniu lektury, jestem rozczarowana, zawiedziona...
Po pierwsze do 2/3 książki miałam poczucie, że stoimy wraz z bohaterami w miejscu, że w książce nie ma akcji, nic się nie dzieje, a to, co dostajemy, to opis tych samych zdarzeń z punktu widzenia innych bohaterów. Bowiem fabuła przeskakuje z jednego bohatera na drugiego. Akcja nabiera tempa dopiero pod koniec powieści, ale samo zakończenie mnie rozczarowało, a to jego poznanie sprawiało, że doczytałam tę książkę do końca.
Po drugie, autorka według mnie, w jednej książce chciała umieścić zbyt wiele dramatycznych przeżyć, związanych z głównymi bohaterami. Miałam dość tych dramatów w pewnym momencie. Autorka poświęca zbyt wiele miejsca tematowi gwałtu, bo w "Złodziejskim spadku" prawie wszyscy bohaterowie musieli zmierzyć się z tym przestępstwem. Jakby nad rodziną bohaterek wisiała jakąś klątwa? Przekleństwo? Też miałam tego dość!
A po trzecie, co zdenerwowało mnie najbardziej, to fakt, że jedna z głównych bohaterek, wspomniana na początku recenzji Carla, policjantka, która dochodzi do siebie po stresie pourazowym, którego doznała w pracy, z powodu, którego Wam nie zdradzę, by nie spojlerować, po zaskakującym (!), bo jakże inaczej, spotkaniu dawnego kochanka z młodości, Larsa, idzie z nim do łóżka, mimo że wcześniej autorka podkreśla, jak to Carla ciężko znosi to co przeżyła, czego doświadczyła. A tu nagle, wszystko znika i nasza bohaterka nie ma już nic przeciwko mężczyznom! Nie jestem psychologiem, ale czy to byłaby normalna reakcja? No nie wiem...
"Złodziejski spadek" doczytałam, bo chciałam się dowiedzieć jak autorka rozwiąże wątek Hildy. Ale tak poza tym, jestem mało usatysfakcjonowana tą lekturą, ale decyzję co do lektury, pozostawiam Wam. Ja nie polecam, ani nie odradzam.
A za egzemplarz do recenzji dziękuję wydawnictwu Zysk i S-ka.