"Molly" to książka, która jakiś czas temu rzuciła mi się w oczy, głównie za sprawą naprawdę dobrych opinii. Jest to też książka, która zapoczątkowała moją przygodę z twórczością Agnieszki Lingas - Łoniewskiej, dzięki uprzejmości wydawnictwa Burda, któremu serdecznie dziękuję za możliwość zatracenia się na długie godziny w historii tytułowej bohaterki. Nie sądziłam, że ta książka wciągnie mnie aż tak, a jednak...
Zacznijmy od tego, że różni się ona od książek, które na ogół czytam. W większości dostępnych na rynku tytułów, mamy dziewczyny, które lgną do typowych bad boyów, z którymi prędzej czy później, po całej gamie dramatycznych perypetii i erotycznych uniesień, zaliczają wspaniały happy end. W Molly wszystko jest na opak, bo dziewczyna ma swoje przeżycia i doświadczenia na koncie, które sprawiły, że to ona jest tą zbuntowaną, gotową pakować się w problemy postacią, wokół której kręcą się nie tylko podobni jej znajomi, ale również naprawdę uroczy i porządny facet, jakim jest Wiktor. Ta historia chociaż jest osadzona w naszym kraju, a dokładniej mówiąc we Wrocławiu, ma jednak w sobie to coś. W tej książce jest miejsce na odrobinę sensacji i działalności przestępczej, nie brakuje w niej życiowych problemów, z którymi można się spotkać w realnym życiu, ale fanki romantycznych wątków również znajdą coś dla siebie. Warto również wziąć pod uwagę to, że chociaż książka jest napisana w naprawdę lekki sposób, dzięki któremu leci się z kolejnymi rozdziałami w mgnieniu oka, to wzbudza sporą dawkę emocji, rodzi pytania, na które odpowiedzi nie otrzymuje się od ręki, a nawet potrafi sprawić, że w oku zakręci się łezka, a szczęka opadnie do samej podłogi.
Przyznam szczerze, że nie mam pojęcia, czemu wcześniej nie pokusiłam się o zapoznanie z książkami Pani Agnieszki, ale... Obowiązkowo muszę to zmienić, bo jak na razie, w tym roku jest to zdecydowanie najlepsza książka jaką przeczytałam i na ten moment wątpię, że coś ją przebije. Niesamowicie spodobało mi się to, jak realni byli bohaterowie i w jaki sposób zostali przedstawieni. Relacje między nimi mają w sobie to coś, nie brakuje komplikacji, z jakimi muszą się zmagać. W historii Molly nie ma miejsce na sielankę, a autorka pokazuje, że nawet najsilniejsza przyjaźń może napotkać na swojej drodze problemy, a uczucia nie zawsze muszą grać pierwsze skrzypce. Ponadto wprowadzenie czegoś na wzór miłosnego trójkąta, również zostało przedstawione w świetny sposób, bo nie było zabiegu, gdzie można było zjeść ciastko i mieć ciastko. "Molly" pokazuje, że trzeba podejmować w życiu najróżniejsze decyzje, a od nich zależy co przyniesie nowy dzień, bo nawet ta, która wyda się najlepszą, może finalnie być najgorszą i wywróci cały świat do góry nogami. Pokazuje również, że warto dawać drugie szanse. Nie tylko komuś, ale również samemu sobie.
Reasumując, jest to książka po którą trzeba, naprawdę trzeba sięgnąć, bo gwarantuje kilka godzin, w trakcie których czytelnik oderwie się od rzeczywistego świata, by móc zatracić się w lekturze. A wierzcie mi, tej książki nie da się nie pochłonąć, więc jeśli macie ją w planach, albo zastanawiacie się czy warto, to nie odkładajcie tego tytułu na bok, bo jest rewelacyjny!