Raven jest zwyczajną nastolatką. Żyje w myśl uczenia się na własnych błędach, w czym dopinguje ją przyjaciółka Lindsay, będąca dla naszej głównej bohaterki niemal jak siostra. Niczym każda dziewczyna w jej wieku lubi szaleć i rozmyślać o pierwszych miłościach, nie bacząc na konsekwencje. Do czasu, gdy tata Raven trafia do szpitala po wypadku samochodowym. Wtedy zaczyna się nią niezrozumiake interesować Raphael, który w oczach dziewczyny uchodzi za szkolnego kobiecierze. Dlaczego miałaby być ważna dla osoby, która w normalnych okolicznościach, nie zwróciłaby uwagi na kogoś tak nieatrakcyjnego i nudego jak Ona.
Jakby kłopotów nie było końca najbliższe okolice otaczają kataklizmy - ulewne deszcze, wichóry i powodzie, a Raphael bredzi coś o bajkach, które Raven słyszała od cioci. Z dnia na dzień zabiegi okoliczności, które ja spotykają są coraz bardziej absurdale, a chłopak, którego pragnie unikać, nieodstępuje jej na rok. Przecież wszystko da się racjonalnie wytłumaczyć, ale czy aby na pewno?
Raven odkrywa w sobie niesamowitą moc, która ją fascynuje i przeraża jednocześnie. Stając się coraz bardziej świadoma czekającego ją przeznaczenia, porzuca zwyczajne życie, jakie do tej pory prowadziła i uczy się panować nad demonami – tymi na zewnątrz i tymi czającymi się w niej samej… Ale czy dziedzictwo, które nosi w sobie, nie okaże się dla niej pewnego dnia przekleństwem?
Książka Klaudii Wiktorii Streich "Władcy żywiołów. Woda i Wiatr" jest specyficzna. Zacznijmy od tego, że jest to dobiut. Po takiej pozycji od początku nie wymaga się, że będzie genialna i nie odnajdziemy w niej nic do czego można się przyczepić. Ja do debiutów podchodzę neutralnie i tutaj cieszyłam się najzwyczajniej w świecie, że się otrzymuję młodzieżową fantastykę w starym stylu.
Niestety "Władcy żywiołów. Woda i Wiatr" fabularne nie są niczym nowym. Zwyczajna dziewczyna, tajemniczy chłopak, staje się coś strasznego, ona odkrywa w sobie tajemnicze moce i dziwne pochodzenie, on natomiast wie o wszystkim praktycznie od urodzenia, a wielkie waśnie przeradzają się w miłość.
W pewnym momencie odniosłam wrażenie, że czytam kolejne "Dary Anioła". Ta myśl nasznęła mi się samoistnie, co jest bardzo dziwne, bo czytałam te książki w odstępstwie kilku lat. Ale jest coś, co obydwie pozycje różni, a mi się bardzo podoba. Klaudia Wiktoria Streich pokazała świat faktycznym okien nastolatka (nie osób nieletnich myślących, jak ci po trzydziestce) i że każdy ich krok niesie za sobą konsekwencje. Konsekwencją nie jest to, że jak nie zabiję demona, to on mnie zje, lecz to, co może się stać, gdy policja złapie dzieciaka ze sporej wiekości nożem. W młodzieżowym urban fantasy się zapomina o rzeczywistym świecie, a tu możemy tego doświadczyć.
Jak na powieść debiutanta jest oczywiście wiele niedociągnięć, które moim zdaniem redakcja /wydawnictwo powinno zauważyć i zachęcić do zmiany. Na kartach naszej historii pojawiają się sceny, które dla mnie są laniem wody albo są nie do końca rozwinięte. Wstawianie opowieści, które i tak nigdy nic nie niosą do fabuły moim zdaniem są zbędne, wolałabym, aby w to miejsce wstawić na przykład lepsze opisy walki (zwłaszcza końcowej). Fani fantastyki to uwielbiają i myślę, że dodałoby to książce atrakcyjności. Jednak jest jedna rzecz, która mnie denerwowała - główna bohaterka skacząca po wydarzeniach i czasie akcji jak żaba z ADHD. Na początku myślałam, że coś źle rozumiem, że tak na być, ale dowiedziałam się , że nie tylko ja źle odbieram informację, że na jednej stronie często pojawiają się wydarzenia opisane w dwóch miejscach lub czasach. Niestety pisanie wszystkiego ciągiem bez pauzy nie sprzyja czytaniu.
Jako debiut i książka młodzieżowa pozycja nie jest zła. Jednak myślę, że wypadnie lepiej u osób, które mało czytają lub pierwszy raz mają doczynienia z podobną fabułą.