„jakie to wszystko brzydkie i małe
fakty są zmienne uczucia są stałe
dusza jest słowem słowo jest ciałem
koniec początkiem którego czekałem”
(„Przesąd ostateczny”, interpunkcja zachowana jak w oryginale)
„Racza dżuma” to drugi zbiór wierszy Kajetana Herdyńskiego, który zawiera utwory z lat 2013–2021. Od razu widać, że nie są to liryki pisane przez zupełnego amatora. Ćwiczony warsztat można zauważyć chociażby w wyborze słownictwa czy umiejętnym doborze środków stylistycznych (o czym trochę później). Największy jednakże problem, jaki mam z tym zbiorem, jest taki, że wywołuje on we mnie skrajne emocje. Są wiersze, które mnie zauroczyły, do których wracałam kilka razy i zastanawiałam się nad możliwymi odczytaniami, wiersze, które sprawiły, że chciało mi się przekartkować inne zbiory w poszukiwaniu potencjalnych nawiązań. Ale z drugiej strony znajdują się też w tym zbiorze utwory, od których odbiłam się zupełnie, które przeczytałam i zapragnęłam zapomnieć.
Ale tak to jest – nigdy wszystkie utwory nie będą idealne. Pozwolę sobie natomiast skupić się na tych – moim zdaniem – udanych, a te, które oceniłam jako słabsze, pominę.
Wiersze Herdyńskiego charakteryzują się różnorodną tematyką. Z jednej strony mamy tutaj poruszoną problematykę, która ważna jest tylko dla podmiotu, a więc indywidualną (choć to, że jest indywidualna nie oznacza oczywiście, że odbiorca-czytelnik nie może się z podmiotem i sytuacją liryczną utożsamić), z drugiej natomiast poruszone zostały chociażby problemy ważne dla społeczeństwa. Z większości jednak wyłania jest jeszcze jedna problematyka, górująca nad innymi – problematyka współczesna. Bo wiersze te są przede wszystkim aktualne (choć, jak wspominałam wyżej, pisane już dobrych kilka lat temu), co stanowi jedną z ich największych zalet.
Chwalę i szanuję także za erudycję twórczą, a mianowicie za szereg nawiązań kulturowych, głównie literackich (między innymi Szymborska, „Lord Jim” Josepha Conrada czy sonety Mickiewicza). Dobrze uzupełniają one lekturę wierszy i dają kolejne punkty zaczepień interpretacyjnych. A poza tym – dla kogoś, kto zwyczajnie lubi wyszukiwać tropy intertekstualne była to nie lada gratka.
Stylistycznie wiersze także są różnorodne, ale – jak zarzekałam na początku – przemilczę niektóre. Stylistyka ta odpowiada wierszom współczesnym – próżno szukać tu patosu, dykcji wysokiej czy wyszukanych rozwiązań. Ale nie umniejsza to wcale wierszom, skoro bowiem tematyka jest nam współczesna, to sposób jej przekazania też powinien taki być. Choć sporym zaskoczeniem dla mnie był fakt, że autor zdecydował się na wykorzystanie rymów w sporej liczbie wierszy, często niepełnych, ale jednak. Herdyński odrzucił tym samym (przynajmniej w utworach rymowanych) posłużenie się wierszem wolnym, który króluje w poezji współczesnej. Ciekawa ziemia i jeśli o mnie chodzi, to oceniam ją na plus.
Autor w wielu wierszach umiejętnie posługuje się przerzutniami, jak na przykład:
„[…] purpurowe pająki
kwiatów, po kilka na końcach pędów,
łączące doświadczenia jak rój
myśli, chyba w głowie, a kojarzy się
z odnową. okres prób i błędów.”
(„Fantastyczne przygody w świecie owadów”, interpunkcja zachowana jak w oryginale)
Gdy dobrze użyta, jak w przykładzie wyżej, spełnia swoje podstawowe zadanie – eksponuje słowa rozdzielone klauzulą, końcem wersu. Poprawnie użyte, wprowadzają zawieszenie i suspens oraz multiplikują możliwości potencjalnych odczytań.
Czy sięgnęłabym po kolejne wiersze Herdyńskiego? Być może. Poruszane tematy są ciekawe, sposób ich wyrażenia również. Biorąc pod uwagę cały zbiór, jestem w stanie przymknąć oko na utwory gorsze, jeśli zostaje mi to wynagrodzone wierszami-perełkami.