Po tym jak przeczytałam „Najtwardszą stal” Scarlett Cole niezwłocznie sięgnęłam po drugą część cyklu „Tatuaże” zatytułowaną „Rozdarte serce”, którą od tygodnia możecie dostać w księgarniach. Już na wstępie przyznaję, że lektura tej powieści to czysta przyjemność.
Po tym jak w pierwszej części poznaliśmy Harper i Trenta – dwa poranione serca, które znalazły drogę do siebie nawzajem przyszła pora na kolejną parę bohaterów – Cujo i Dreę – kompletnie odmienne osobowości, różniące się od siebie niczym ogień i woda, nie szczędzące sobie złośliwości przy każdym spotkaniu.
Brody Matthews, wśród przyjaciół znany jako Cujo to utalentowany tatuażysta, najbliższy przyjaciel Trenta, playboy żyjący dniem dzisiejszym. Opuszczony przez matkę w wieku ośmiu lat wychowywał się wraz z braćmi pod czujnym okiem ojca, który zastępował im oboje rodziców. Trudne doświadczenia z przeszłości mają wpływ na jego obecne stosunki z kobietami. Cujo boi się związków, nie potrafi zaufać kobietom na tyle, aby stworzyć z nimi trwałą relację.
Andrea Caron nazywana po prostu Dreą to kobieta z charakterem. Sfrustrowana i rozgoryczona swoją sytuacją rodzinną – opieką nad śmiertelnie chorą matką i utrzymaniem domu, stara się jakoś wiązać „koniec z końcem”. Nie jest jej łatwo, gdy bank odmawia kredytu, a koszty opieki nad chorą wciąż rosną. Drea jest przemęczona, nie ma czasu dla siebie, a mimo to postanawia zająć się przygotowaniem imprezy zaręczynowej dla swoich przyjaciół – Harper i Trenta. Co więcej, robi to razem z Brodym, który działa na nią niczym „płachta na byka”. Wspólne przedsięwzięcie to prawdziwe wyzwanie dla bohaterów, którzy będą musieli dojść do porozumienia i nauczyć się trudnej sztuki kompromisu.
Zupełnie nieoczekiwanie okazuje się, że przeciwieństwa rzeczywiście się przyciągają, działanie w zespole przynosi efekty, a wspólny wróg jednoczy i dzięki temu Drea i Cujo stają przed kolejnym, zupełnie nowym wyzwaniem…
„Rozdarte serce” w moim przekonaniu jest jeszcze lepsze od pierwszej części cyklu, choć i „Najtwardszej stali” nie można było wiele zarzucić. Warto zaznaczyć, że nie trzeba ich czytać w kolejności, chociaż mnie tak jest zawsze wygodniej. Akcja biegnie szybciej, jeszcze więcej się dzieje, wątek kryminalny jest bardziej rozbudowany co podnosi poziom napięcia i wzmaga emocje, a zakończenie… cóż… przeczytajcie sami.
Znajdziecie tu prawdziwą, szczerą przyjaźń, niespodziewaną, gorącą miłość, subtelne, erotyczne przyciąganie, trudne rodzinne tajemnice, ale też rozczarowanie, niepewność, smutek i ból. Lektura trzyma w napięciu od pierwszej do ostatniej strony, kibicujemy bohaterom przeżywając wraz z nimi radości i smutki. Wątek psychologiczno-kryminalny wprowadza urozmaicenie do części romantyczno-obyczajowej dzięki czemu powieść wymyka się nieco poza ramy zwyczajnego, schematycznego romansu. Bardzo odpowiada mi styl pisarski pani Cole – umiejętne równoważenie części opisowej i dialogów, język nacechowany emocjami oraz wprawne budowanie napięcia i podsycanie zainteresowania. Ogromny plus za seks i erotykę podaną w sposób kulturalny, subtelny i taktowny, bez wulgaryzmów i udziwnień.
Lektura tej powieści dostarczyła mi wielu dobrych wrażeń i wcale nie chciałam opuszczać intrygującego świata bohaterów. Chętnie sięgnęłabym po kolejną część tego czterotomowego cyklu, ale będę musiała uzbroić się w cierpliwość mając nadzieję na kolejne części.
Zachęcam do sięgnięcia po tę nietuzinkową historię. Jeśli lubicie powieści np. Abbi Glines, to cykl „Tatuaże” jest specjalnie dla Was. Zacznijcie swoją przygodę z opowieściami Scarlett Cole od „Najtwardszej stali”, a na pewno nie będziecie żałować! Polecam serdecznie i jednocześnie dziękuję Bisiness and culture za egzemplarz książki do recenzji.