Wszyscy znamy powiedzenie „cel uświęca środki”, można z powodzeniem je stosować, gdy nie wyrządzamy nikomu przy tym krzywdy, a sami osiągamy upragnioną nagrodę. Szczególnym przypadkiem jest miłość. Jeżeli obierzemy sobie za cel zdobycie kogoś za partnera/partnerkę, to wtedy musimy uważać, by nikt tego nie robił z przymusu, bo nigdy, to nie będzie szczęśliwym związkiem. O takim zdobywaniu przeczytamy w „W paszczy lwa” Melisy Bel.
Zarys fabuły
W książce spotykamy piętnastoletnią lady Catherine Williams, córkę markiza. Akcja zaczyna rozgrywać się w 1815 roku w Londynie. Dziewczyna charakteryzuje się niecodzienną sylwetką, gdyż jest obdarzona obfitymi, kobiecymi kształtami, które nie są zgodne z obowiązującą wówczas modą/etykietą. Wtedy dama powinna być szczupłej postury, bez żadnych większych zaokrągleń. Pewnego dnia, Catherine przejeżdżając powozem, dostrzega na ulicy przystojnego mężczyznę, który ratuje psa potrąconego przez własny środek transportu. Jeszcze raz, tajemniczego jegomościa mogła zobaczyć na balu, jak się okazało jest to lord Nicolas Devon. Mężczyzna jest bohaterem wojennym, który właśnie wrócił z wojny i szuka towarzyszki na całe życie. Wtedy Catherine postanawia o niego zawalczyć. Mijają cztery lata, a lord cały czas nie ustatkował się, jedynie udało mu się wzbogacić i umocnić pozycję wśród zamożnego towarzystwa. Catherine już jako pełnoletnia kobieta postanawia wybrać drogę niekonwencjonalną, by zdobyć upragnionego mężczyznę. Pomoże jej w tym dama do towarzystwa Charlotte Summer, prywatnie przyjaciółka głównej bohaterki i była wychowanka domu dziecka. Do kogo zwróci się o radę Catherine Williams? Jakie niebezpieczeństwo będzie grozić dziewczynie? Jakich sposobów użyje lady Williams, by zdobyć lorda Devona? Czy jej się to uda? O tym wszystkim w książce „W paszczy lwa” Melisy Bel.
Łamane konwenanse
Ciekawy wątek został ukazany przez autorkę, a mianowicie łamanie norm dotyczących funkcjonowania w towarzystwie. Same sposoby, jakimi próbowała Catherine zdobyć lorda Nicolasa Devona, są jak na tamte lata dość wybiegające przed obowiązującą epokę. Akurat bohaterka jest znana z takich skłonności oraz z częstego pakowania się w kłopoty, więc się temu nie dziwię. W książce można też dostrzec zalążki feminizmu, chęci zdobycia równouprawnienia, by kobieta nie była własnością mężczyzny. Nie wiem na ile to jest prawdziwe, jeśli chodzi o historię kobiet w Londynie, ale uważam, że taki wątek jest jakąś świeżością w tym gatunku literackim. W obecnych czasach, przydałoby się uświadomić jeszcze dość sporej liczbie osób, jak powinni postępować mężczyźni, a jak kobiety. Owe przesłanie w książce jest pomocne w podkreśleniu, jak sytuacja wyglądała kiedyś i dzięki temu możemy porównać to z obecnymi czasami. Natomiast, czy łamanie pewnych norm moralnych w tamtych czasach, jak i w obecnych było czymś rzeczywiście haniebnym, jeśli nie wyrządzało nikomu krzywdy, a wręcz przeciwnie mogło powstać coś pięknego? Na to pytanie musi odpowiedzieć już każdy sam.
Pomoc biednym
Autorka ukazała chęć niesienia pomocy biednym przez bogatych, w tym przypadku Catherine zobowiązała się pomóc domowi dziecka, w którym wcześniej wychowywała się Charlotte. Samo to, że bohaterka wraz z siostrą Helen odważyły się w takie miejsce pojechać w towarzystwie Charlotty, jest nie lada wyczynem w przypadku panien ze znamienitego rodu. W obecnych czasach też rzadko jest to spotykane, gdyż przeważnie pomagają ludzie niewiele bogatsi od potrzebujących, a osoby naprawdę majętne milczą, ślepi na krzywdę ludzką. Rzadko są takie przypadki, że w pomoc charytatywną włączają się gwiazdy i mam tu na myśli, mówiąc kolokwialnie, wsparcie z własnej kieszeni. Opisane zdarzenie przez autorkę, raczej było niecodziennością, gdyż najczęściej pomoc kończyła się na jałmużnie pod kościołem. Uważam, że poruszanie takich kwestii w książkach jest bardzo potrzebne, gdyż pomaga zrozumieć pewne sprawy większej grupie ludzi.
Podsumowanie
Autorka mocno mnie zaskoczyła tym dziełem, gdyż sięgając po nie, myślałem, że będzie to nudny romans z tłem historycznym, a tymczasem akcja trzyma w napięciu, bywają zabawne chwile, a nawet pojawia się dreszczyk emocji. Nie ma zbyt długich opisów, przez co w książce akcja cały czas idzie do przodu. Autorka porusza ważne problemy tamtych, jak i obecnych czasów, które wcześniej wspomniałem, co jest niewątpliwie bardzo dużym plusem, gdyż możemy poznać bliżej zalążki walki o równouprawnienie kobiet, jak i klas społecznych. Łamanie konwenansów, może być symbolem walki z przestarzałymi normami społecznymi, które nie zdają rezultatu w nowoczesnych czasach. Książkę czyta się łatwo i przyjemnie, warto po nią sięgnąć, by się zachwycić urokiem dawniejszej epoki oraz poznać sytuację społeczną w Londynie, która jest doskonałym odwzorowaniem panującej ówcześnie w naszym kraju. Gorąco polecam wszystkim czytelnikom, bo dzięki niej dowiecie się, że zawsze warto mimo przeciwności losu dążyć uparcie do celu.
Za egzemplarz do recenzji dziękuję Stowarzyszeniu Sztukater.