Przyznam, że do sięgnięcia po książkowego "Obcego" skłoniło mnie ponowne zainteresowanie stworzonym przez Ridleya Scotta światem Ksenomorfa. Moje doświadczenia z "novelization", czyli powieścią opartą na scenariuszu innego medium nie są zbyt dobre. Nie wiem czy to tylko ja mam takie szczęście i trafiają się mi słabsze tytuły czy po prostu nie da się napisać porządnej powieści na podstawie filmu albo gry. Biorąc to wszystko pod uwagę oczekuję od novelization przynajmniej czegoś na średnim poziomie. "Obcy" to znakomita produkcja filmowa uznana przez Bibliotekę Kongres Stanów Zjednoczonych za część dziedzictwa kulturowego. Tym bardziej zasługuje na coś solidniejszego.
Historia zaczyna się tak samo jak w filmie. Kosmiczny transportowiec "Nostromo" w drodze powrotnej na Ziemię odbiera tajemniczy sygnał pochodzący z nieznanej planety. Załoga decyduje się sprawdzić co tam się dzieje i odkrywa wrak statku obcej cywilizacji. Podczas badania znaleziska jeden z członków załogi zostaje zaatakowany przez obcą formę życia. Pozostali zabierają poszkodowanego towarzysza z powrotem na "Nostromo", ściągając na siebie śmiertelne niebezpieczeństwo. Wkrótce będą zmuszeni walczyć o przetrwanie z drapieżną istotą - prawdziwą maszyną do zabijania.
Mogę z całą pewnością stwierdzić, że Alan Dean Foster stworzył wierną pierwowzorowi powieść. Zamieścił w niej dokładnie to co było w filmie plus dodał do tego sceny z reżyserskiej wersji "Obcego". Książka wciąż ma jednak nad filmem jedną przewagę. Daje możliwość lepszego poznania charakteru bohaterów oraz łączących ich relacji. Na ekranie trudniej pokazać, co postać myśli sobie w tej czy tamtej chwili, chociaż niekiedy bardzo chciałoby zajrzeć jej do głowy. Postacie z „Obcego” nie są grupą dzielnych żołnierzy ani naukowców. To zwyczajni ludzie, którzy chcą jak najszybciej odwalić swoją robotę, czyli wrócić z transportowcem do domu i otrzymać godziwą zapłatę. Poznanie co czują lub myślą tacy bohaterowie w danej chwili wydaje się ciekawe, zwłaszcza że wyprawa na obcą planetę jest dla nich czymś niepodziewanym, a sam Ksenomorf czymś czego nie rozumieją, przez co trudniej im poradzić sobie z zagrożeniem.
Dość suchy styl w jakim napisano „Obcego” nie pomaga budować grozy i rosnącego napięcia jakie występują w dziele Ridleya Scotta. Gęstniejąca atmosfera, niepewność co takiego czai się, bądź nie czai za rogiem są jedną z mocniejszych stron filmu i aż szkoda, że Fosterowi nie udało się odtworzyć w powieści owego klimatu niepokoju. Muszę oddać mu sprawiedliwość i przyznać, że dwie albo trzy sceny wywołały u mnie dreszczyk, ale to wciąż trochę za mało, żebym mogła powiedzieć, że to tak samo klimatyczna jak film książka.
Pochwała tradycyjnie należy się wydawnictwu Vesper, które przygotowało dobre wydanie. „Obcy” dostał twardą okładkę w ciemnej tonacji i stylowe ilustracje wykonane przez Macieja Kamudy. Naprawdę ładnie prezentuje się przy pozostałych książkach z tego wydawnictwa.
Foster okazał całkiem sprawnym rzemieślnikiem. Trudno nazywać tutaj jego pisanie kreatywnym, ponieważ powieść powstała na podstawie wymyślonego przez kogoś innego scenariusza. Autor wykonał więc bardziej odtwórczą niż twórczą robotę jednak ta robota została przez niego przyzwoicie wykonana. Jego „Obcy” nie jest ambitnym dziełem, ale nie przypomina też książek - koszmarków opartych o serię gier Wrota Baldura. Najbardziej zainteresowani będą nim zapewne miłośnicy filmowej trylogii chociaż można byłoby zaryzykować i podsunąć go osobom, które dopiero zaznajamiają się z „Obcym"