Uwierzycie mi, gdy powiem, że Instytut to naprawdę dobra książka? Każdy fan wątków paranormalnych powinien się z nią zapoznać. Nie powiem, że podczas lektury nie pojawiło się żadne „ale”. Całokształt jednak porywa czytelnika od pierwszych stron, a zakończenie sprawia, że od razu chciałoby się sięgnąć po kontynuację. Zacznijmy jednak od początku.
Teddy wiedzie normalne życie… Wróć! Może kiedyś Teddy wiodła normalne życie – nie licząc tego, że wychowywała się w rodzinie zastępczej, zmagała się z epilepsją, wywalono ją ze Stanfordu i mieszkała w garażu rodziców przerobionym na mieszkanie. Nocami oddawała się jednej przyjemności – grała w pokera. Tajemnicza umiejętność dawała jej przewagę nad przeciwnikami, ponieważ zawsze wiedziała, kiedy ktoś blefował. Jej ostatnia wyprawa zakończyła się wpadką i gdyby nie pewien nieznajomy, Teddy wylądowałaby w więzieniu. Clint zdaje sobie sprawę ze zdolności dziewczyny i proponuje jej naukę w Instytucie – szkole dla osób z wyjątkowymi umiejętnościami. I tak Teddy na przekór zdrowemu rozsądkowi wsiada w samolot i rozpoczyna podróż, która nie tylko pozwoli jej poznać samą siebie, ale również otaczających ją ludzi i głęboko skrywaną tajemnicę własnego pochodzenia.
Wymarzony debiut. Instytut naprawdę wywarł na mnie duże wrażenie i bardzo chętnie sięgnę po jego kontynuację. Książkę czyta się szybko, akcja nabiera tempa praktycznie już od pierwszych stron, a główna bohaterka zaskakuje na każdym kroku. Teddy jest bardzo specyficzną osobą, o czym przekonujemy się już na samym początku. Nie wiedziałam, czego mogę się po niej spodziewać, bo często działała pod wpływem impulsu. Była głównym motorem napędowym akcji, ale jednocześnie nie została przez autorkę pozbawiona wad. Powiedziałabym nawet, że K.C. Tucker zrobiła wspaniałą robotę, tworząc Teddy właśnie w ten sposób. Myślę, że co niektórzy mogli jej na początku nawet nie polubić – dziewczyna jest wybuchowa, myśli tylko o sobie, trudno jej nawiązywać jakiekolwiek relacje i raczej nie należy od niej wymagać empatii. Instytut jest jednak od tego, by nauczyć ją współpracować z innymi ludźmi. Dziewczyna wkrótce się przekonuje, że sama świata nie zawojuje tak, jak może to zrobić z oddanymi przyjaciółmi.
O ile w Teddy możemy dostrzec tę zmianę i stwierdzić, że rzeczywiście została ona dopracowana w stu procentach, tak na kartach powieści przewija się wielu innych bohaterów, którzy jak dla mnie nie zostali jeszcze w pełni wyeksponowani. Widać, że autorka przemyślała powieść w ten sposób, by pierwszą częścią tylko zachęcić czytelnika do czytania kolejnych. I ja dałam się złapać na haczyk. Naprawdę interesuje mnie, jak potoczą się losy poszczególnych bohaterów. Jak rozwinie się wątek romantyczny, bo on także pojawia się – czy raczej powinnam napisać, że przemyka – w trakcie całej akcji. Instytut to nie jest kolejna „szkoła dla czarodziei”.
I tutaj muszę zacząć psioczyć, ale obiecuję, że będzie krótko. Bohaterowie tej powieści są dorośli, ale jakoś ciągle o tym zapominałam. Książkę wciąż utożsamiałam z młodzieżówką, w której główne role odgrywają licealiści. Może to przez fakt, że w końcu mamy do czynienia ze szkołą dla mediów i rzeczywiście autorka nie stworzyła Instytutu tylko z nazwy – Teddy chodzi na zajęcia i towarzyszymy jej nawet podczas nauki. Od razu Was uspokajam, sama chętnie uczestniczyłabym w takich zajęciach, więc te krótkie przestoje w treści zupełnie mi nie przeszkadzały. Dopiero jednak pod sam koniec rzeczywiście odczułam, że bohaterowie podejmują decyzje adekwatne do swojego wieku.
I tak zmierzamy do końca, ale to właśnie zakończenie Instytut ma naprawdę fascynujące. Teddy nie spocznie, póki nie odkryje prawdy, a ta może się okazać przerażająca. Nasuwają się więc pytania. Czy może ufać swoim przyjaciołom? Czy jedna podjęta decyzja zaważy na relacji z osobą, na której w końcu zaczyna jej zależeć? Czy zaliczy egzaminy i będzie mogła kontynuować naukę w Instytucie? O tym przekonacie się, sięgając po książkę.
Instytut to jeden z lepszych debiutów, które ostatnio udało mi się przeczytać. Powieść wciąga od pierwszych stron i wbrew pozorom trudno doszukać się w niej schematów. Myślę, że autorka dokładnie przemyślała treść i może nas zaskoczyć w kolejnej części. Cicho na to właśnie liczę i mam nadzieję, że wykorzysta potencjał zapoczątkowany Instytutem. Liczę też, że autorka przybliży nam sylwetki pozostałych bohaterów, ponieważ ich historie zapowiadają się ciekawie.