Abby Lee a właściwie Zoe Margolis to jedna z najpopularniejszych londyńskich a nawet światowych seksblogerek. Jej blog skupia uwagę 7 milionów czytelników i znalazł się na liście 50 najbardziej wpływowych blogów magazynu "The Observer". Co sprawia, że słowa Abby są tak popularne? Postanowiłam przekonać się i doświadczyć tego na własnej skórze. Dzięki uprzejmości wydawnictwa Otwarte przeczytałam historię Abby, poznałam jej doświadczenia, jej potrzebę wyrażania myśli oraz początki powstania i prowadzenia seksbloga zawarte w książce "Zdemaskowana. Dziewczyna, której jedno w głowie".
Jednak zanim przejdę do swoich odczuć, wrażeń i przemyśleń na temat tej publikacji, pokrótce przedstawię jej bohaterkę.
Abby alias Zoe jest trzydziestoletnią singielką. Mieszka w Londynie, pracuje w branży filmowej. Abby
uwielbia seks i myśli o nim bez przerwy. Jednak w naszym świecie, w dalszym ciągu mówienie o swojej seksualności, swoich potrzebach i swoich doświadczeniach nie jest praktykowane ani przyjmowane, zwłaszcza jeżeli na te tematy wypowiada się kobieta. Dlatego Abby potrzebowała takiej przestrzeni gdzie mogłaby bez skrępowania, szczerze i otwarcie mówić o seksie bez narażania się na osądy wynikające z jej płci. Udało się. Pod pseudonimem prowadzi blog, gdzie z początku opisywała swoje doświadczenia i klarowała fantazje seksualne, a z czasem i wzrostem czytelników dyskutowała i doradzała w sprawach seksu. Jak jej wypowiedzi mają się do rzeczywistości? Czy blog niesie odpowiedzi na wszystkie pytania nurtujące kobiety? Czy rzeczywiście odziera kobiecą seksualność z tabu?
Wraz z popularnością bloga narodzil się pomysł wydania "twórczości" Abby w formie papierowej, by jeszcze głębiej wniknąć w środowisko, by więcej kobiet poznało jej głos, jej zdanie. Abby nie przewidziała jednak, że utrzymanie w tajemnicy jej tożsamości będzie karkołomnym zadaniem, że dziennikarze tak szybko ją zdemaskują... Jak odnajdzie się w tej nowej rzeczywistości, odkryta i wystawiona na krytykę?
Po lekturze książki nurtują mnie dwa pytania: po co powstają takie blogi i dlaczego są czytane? Zgadzam się, że jednym z powodów może być strach przed etykietowaniem i osądem. Ale dlaczego w sieci, dlaczego publicznie? Czy taki ekshibicjonizm to próba szokowania? Gonienie za tanią sensacją, łatwą i tanią podnietą? Autorka sama przyznaje, że "anonimowe prowadzenie tego typu dziennika jest naprawdę męczące- cały czas muszę czuwać, by fasada, którą stworzyłam, żeby utrzymać w sekrecie swoją tożsamość, nie runęła. Wykańcza mnie to." W takim razie po co to robi? Może wynika to z możliwości czerpania z tej działalności wymiernych korzyści. 7 milionów czytelników i tytuł od opiniotwórczego magazynu daje dużo możliwości...Choćby ta książka...
Odpowiedź na drugie pytanie jest łatwiejsza :) Ciekawość!!! Sama przecież jej uległam :P Człowiek ma tendencje do porównywania. Chciałby wiedzieć czy jego zachowanie jeszcze jest w normie czy już przekracza niewidzialną granicę perwersji, tabu. Nie jestem osobą pruderyjną, a ze swoją seksualnością jestem zaznajomiona już od dłuższego czasu. Książka nie jest dla mnie ani odkrywcza, ani super ciekawa ani też nie wpływa pobudzająco. Wypowiedzi nie są zbyt błyskotliwe ani porywające... Przykre, ale prawdziwe...
Jak wiecie nie mam w zwyczaju oceniać wspomnień, dzienników, pamiętników. I cieszę się, że teraz też nie muszę tego robić. Miałabym z tym ogromny problem. Pod względem technicznym, konstrukcji książki nie mogę się do niczego przyczepić. Zapiski są ułożone chronologicznie, spójne, pisane prostym językiem wpływającym na przyswajanie tekstu. W książce nie brakuje również schematów, tabelek, wykresów, zbiorów, porad itd..."Zdemaskowana" wpisuje się także doskonale w nowy prężnie rozwijający się nurt powieści erotycznej na polskim rynku wydawniczym.
Jednak całość trąci banałem. Nie dowiedziałam się od Abby niczego nowego. A porada typu "Umyj się pod pachami i użyj dezodorantu"- jest trywialna,prymitywna i żenująca...
Jest jednak coś co w całej tej szalonej seksualnie wyzwolonej historii uwiodło moje serce. To rodzina i przyjaciele Abby, którzy stanęli za nią murem w krytycznej sytuacji. Nie potępili jej, nie odsunęli się od niej a wspierali o każdej porze dnia i nocy. Dla takich chwil warto popełniać błędy, warto się potknąć.
Tak więc decyzję o lekturze książki czy też bloga pozostawiam Wam ;)