Internet to taki twór, o którym można powiedzieć wszystko, tylko nie to, że jest anonimowy. Prędzej czy później wszystko wychodzi na jaw: każda tajemnica i każda informacja, którą chcemy zachować dla siebie. Tak było z autorką seksbloga, kryjącą się pod pseudnonimem Abby Lee - z dnia na dzień jej tożsamość została odkryta, a cały świat dowiedział się o tym, że najpopularniejszy blog erotyczny to w istocie dzieło jej autorstwa.
"Zdemaskowana" to swoista spowiedź blogera - dowiadujemy się z niej wielu faktów, wśród których z pewnością warto zwrócić uwagę na opowieść dotyczącą bloga i tematów dotyczących jego tworzenia. Jeśli chodzi o temat przewodni, a więc upodobania seksualne autorki, to w moim odczuciu nie jest już tak kolorowo - i nie pomaga nawet świetny język książki.
Seks przejadł się, odkąd "Pięćdziesiąt twarzy Greya" niesłusznie zyskało sławę i rozpromowało literaturę erotyczną. Książki traktujące o tych jakże intymnych sprawach zaczęły się mnożyć jak grzyby po deszczu - dziwne, że przed E.L. James nikt jakoś nie kwapił się do pisania tego typu powieści. Nie zrozumcie mnie źle - Abby Lee nie wypłynęła na tej fali, bo jej blog istnieje od bardzo dawna i nie mam podstaw do twierdzenia, iż wylansowała się na tej popularnej ostatnio tematyce. Kiedy seksblogerka opisywała swoje pierwsze fantazje erotyczne, autorka historii Anny i Christiana nie była jeszcze nikim znanym.
Problemem "Zdemaskowanej" jest to, że treść książki jest nader wulgarna. Autorka zupełnie niepotrzebnie opisuje te tematy w taki, a nie innym sposób. Nie podobało mi się to i przyznaję, że książkę przeczytałam z wielkim trudem, choć była ciekawa i dobrze napisana. Z pewnością znajdzie się wielu entuzjastów pieprznej erotyki, jednak dla mnie było to wyjątkowo niesmaczne i nie mogę powiedzieć, bym z jej lektury była w pełni usatysfakcjonowana.
Powiem Wam za to, co jest ogromną zaletą tej powieści, choć pewnie uznacie, że mi odbiło. Otóż najbardziej podobało mi się w niej to, że nie miała fabuły. Nie dążyła do niczego. Był to po prostu spis myśli kobiety świadomej swojej seksualności. Jakby nie patrzeć, jest to blog spisany na kartki książki - złośliwi mogliby uznać to za odgrzewanie kotletów, ale w moim mniemaniu jest to poszerzanie horyzontów i docieranie do kolejnych czytelników. Mówiąc krótko: szczerze podziwiam Abby Lee za odwagę, by przyznać się do pisania bloga tak kontrowersyjnego, jakim jest blog o tematyce wybitnie erotycznej. Nieważne, że w sumie nie miało już wyjścia, skoro prawda wyszła na jaw. "Zdemaskowana" to bardzo dobrze napisana książka, która spodoba się fanom literatury erotycznej i osobom, które są ciekawe jak to jest, kiedy bloger przestaje być anonimowy i staje się rozpoznawalny. Dla mnie była to z pewnością inspirująca lektura z pewnymi wadami i zaletami.
Jeśli chcecie przekonać się o tym jak bardzo pikantna jest lektura "Zdemskowanej" Abby Lee, to nie wahajcie się i sięgnijcie po nią. Zdecydowanie warto po nią sięgnąć dla urozmaicenia. Polecam!
Ocena: 4,5/6