Chicago. Miasto, które od dawna było w mojej sferze marzeń, by je zobaczyć. By odwiedzić tam moją ciocię, siostrę mamy. Pójść na mecz Chicago Bulls na czele z Michaelem Jordanem. To były moje marzenia. Młodzieńcze marzenia, które nie zrealizowały się. Ciocia, po ponad czterdziestu latach, wróciła na emeryturę do Warszawy, Jordan jest już koszykarskim emerytem od dawna. Będąc na warszawskim Żoliborzu, właśnie zacząłem czytać pierwszy tom trylogii pani Aleksandry Jonasz i opowiedziałem po krótce cioci, gdzie rozgrywa się akcja powieści. - Powiedz mi, proszę, jakąś nazwę z książki, to będę wiedzieć, gdzie dokładnie to się dzieje? - spytała. - No na przykład... - i tu przytaczam jej nazwę. Uśmiecha się pod nosem i mówi. - Stała moja trasa do pracy! Dasz przeczytać? No pewnie!
Na początek kilka słów o autorce. Aleksandra Helena Jonasz urodziła się w Zamościu, gdzie ukończyła tamtejsze III Liceum Ogólnokształcące w klasie o profilu humanistyczno-prawniczym. Młoda pisarka studiuje obecnie w Lublinie, a kierunek, jaki sobie wybrała, to psychologia. Od młodzieńczych lat uwielbia pisać. Poezja, opowiadania czy fan-fiction, to jej początki. Obudź mnie zanim umrę to jej debiut powieściowy, a zarazem pierwszy tom trylogii o detektyw Rosalie Evans.
Na okładce, z której bije po oczach czerwony kolor, możemy zauważyć leżącą kobietę na łóżku. Wzrok przyciągają jej nogi. Nie widzimy jednak górnej części ciała, a dokładniej głowy i w dużej mierze rąk. Nie możemy zobaczyć, czy kobieta śpi, czy może coś jej się stało, co nadaje okładce tajemniczości. Pod czerwonym motywem znajduje się ulica z budynkami, a gdy przeczytamy blurb, będziemy wiedzieć, że akcja powieści będzie rozgrywać się w trzecim co do wielkości mieście w Chicago w stanie Illinois nad jeziorem Michigan.
Jestem fanem mrocznych thrillerów psychologicznych, więc od razu powieść przypadła mi do gustu. Mamy tutaj główną bohaterkę, pracującą w policji jako detektyw, Rosalie Evans, dla której wsparciem jest Bruce Archer, jeden z detektywów, z którym razem pracują nad nową wstrząsającą sprawą. Rosalie, kobieta z wieloma wadami, może trochę na początku irytować, nie wzbudzać zaufania. Nadużywa alkoholu, przy czym bierze antydepresanty, które pozwolą jej normalnie funkcjonować w codziennym życiu, po traumie, jaką przeszła po tragicznym wypadku ukochanego. Dodatkowo główną bohaterkę nawiedzają koszmarne sny, które, jak się później okaże i jest ważne dla akcji powieści, mają swoje odzwierciedlenie w rzeczywistości.
Seria niesamowicie makabrycznych zbrodni, które wstrząsnęły tym amerykańskim miastem, w pierwszym odczuciu dla detektywów, nie mają wspólnego punktu zaczepienia. Policjanci wysnuwają różne teorie, a detektyw Evans przeżywa coraz trudniejsze noce, bo wizje stają się coraz bardziej realne i doprowadzają ją prawie do utraty zmysłów. A te musi przecież zachować do walki z przestępczością i z mordercą/mordercami, którzy bestialsko traktują swoje ofiary.
Choć na początku wydawało mi się, że ciężko powiązać pewne sprawy z jawy i snu, tak pod koniec byłem... zawiedziony, że to już koniec! Pierwszy tom okazał się w moim odczuciu za krótki. Pani Aleksandra bardzo sprawnie zmieściła w krótkiej powieści, wszystko, co dało mi, jako czytelnikowi, satysfakcję z jej przeczytania. Dobrze, że mogłem od razu wziąć się za czytanie kolejnych dwóch tomów. O tym jednak w następnych recenzjach!
Książkę otrzymałem z Wydawnictwa Novae Res, za co serdecznie dziękuję.