Kiedy pomyślałem, że czas mi już odłożyć na boczny tor polskie kryminały, męczące, klepane od sztancy (z drobnymi wyjątkami, zdarzało mi się czasami takie trafić), i kiedy przekonany byłem, że nie czytam już recenzji innych niż swoje własne, pojawiła się w eterze polecajka od jednego z zaufanych czytelników, którego opinie sobie cenię. Nie mogłem wtedy przejść obojętnie obok tej pozycji. Co ciekawe, książkę tę już prawie miałem na swoim warsztacie kilka lat temu, Ba! Leżała na moim stole, lecz wraz ze zniknięciem włascicielki książki, zniknął i wolumen, a ja mysiałem czekać następne dwa lata, by dzięki wspomnianemu czytelnikowi trafić na nią ponownie. A zatem.
Spotkanie z Sławomirem Krukiem, bo tak nazywa się główny bohater, czy też Piotrem Górskim, bo ten Autor popełnił powieść, po prostu musiało się wydarzyć. Po lekturze tej wybitnej, bo tak należy powiedzieć, powieści kryminalnej, mogę z całą pewnością stwierdzić, że jest to kryiminał idealny, napisany Toutes proportions gardées. I jest literackim dziełem sztuki w wydaniu rzadko spotykanym na naszym rodzimym poletku czytelniczym. Dlaczego mój czytelniczy umysł doznawał fizycznej przyjemności czytając powieść napisaną z szacunkiem do intelektu czytelnika, już śpieszę wyjaśnić. Jeśli zaś nie lubisz za długich recenzji, po prostu idź kup. Przeczytaj!
W pierwszej kolejności o tym, co się rzuca na uwagę i nie odpuszcza aż do ostatniej strony. Powiedziano kiedyś, że najważniejsza w powieści kryminalnej jest intryga, wielka zagadka, głęboko schowany sekret, a fabularna oprawa ma uatrakcyjnić czytelnikowi dochodzenia do prawdy wraz z bohaterami. Jest to tylko częściowo prawda. Wielu pisarzy, czy po prostu autorów zapomina o tym, że równie ważne w powieści są dialogi, które w takiej powieści są spoiwem wszystkiego, niczym kręgosłup kryminału nadają mu kształt, a także tempo, równie istotnie jak sama narracja. KRUK to powieść, w której Autor przyłożył, mam wrażenie, szczególną uwagę do autentyczności rozmów, do ich realizmu. Nie mam wiedzy, czy Pan Autor miał stycznośc z policyjną robotą, czy robił konsultacje, ale to jak rozmawiają ze sobą policjanci, czy policjanci z pozostałymi bohaterami to jest coś nieprawdopodobnie autentycznego. Dialogi policyjne tak dobre, jakby żywcem wyjęte ze stenogramów czy nagrań z przesłuchań, lub starego dobrego Pitbulla, oczywiście serialu. Ponadto w trakcie rozmów boahterów, scen, czytelnik nie czuje znużenia, rozmowa do czegoś prowadzi, przemyca informacje, buduje książkę. A reakcje obronne postaci, namalowanie ich toku myślenia, reakcji obronnych to bardzo dobrze uszyte sceny, niewymyszone, naturalne. Jesteśmy tam słyszymy, przeżywamy wraz z postaciami.
Główny bohater to Sławomir Kruk, Policjant o ciężkiej ręce i jeszcze cięższym charakterze. Człowiek, którego niesamowitą stanowczość można pomylić z arogancją, a jest jedynie nieustannym pokazem silnego męskiego charakteru. Dokładając wrażliwość bohatera, jego człowiecze rozterki, celne inteligentne i lekko złośliwe riposty, a także nieustępliwość w śledztwie mamy bohatera niemalże idealnego. Nie jest to Carterowy detektyw Robert Hunter, który w wieku dziecięcym skończył ileś tam uczelni, kursów i jest super inteligentny, ale nadal Sławomir Kruk to postać, dzięki której kobiety czytające ten kryminał będą się z nieznanych sobie przyczyn rumienić i ,nie czytając wcale o seksie z tym przystojniakiem, nieco szybciej oddychać.
Bo i tej nieodzownej ludzkości natury w powieści nie zabraknie, choć nie ma tam „scen” typowych, to bez literalnego wkładania w czytelnika narządów tekstowych, potrafi zbudować napięcie tak sugestywnie, że gdybym był dzierlatką w wieku młodzieńczym, mógłbym rzucić w Autora bielizną. Jest też coś magicznego, w tym jak Górski opisuje zachwyt mężczyzny nad kobiecością. Nad urodą. Nie są to wulgarne opisy, nie części ciała, a polot i finezja. Nie pisze tej książki chłopiec, a dojrzały już mężczyzna. To jest bardzo widocznie zarysowane w tym jak reaguje kreaowana przez niego postać. Także emocje towarzyszące zazdrosnym kobietom, Autor dobrze to kreśli, trafnie przy tym wędrując po naturze ludzkiej. Tak jak powinno być, bez upiększania czy szprycowania jak to wielu producentów tekstu ma w zwyczaju. Ciemna strona mocy relacji damsko męskich trafia punktowo, celnie. Tak, że autorstwo papierowych intryg literatury tzw. erotycznej może patrzeć na to co kreuje Górski, będąc na wyspie fantazji zwanej „pewnego dnia będę”. Błąd. Nigdy nie będą, a przecież nie jest to powieść tego rodzaju, li tylko Kryminał, ale jak bardzo bliski naturze człowieka. Przeczytałem wiele książek, w których kobiety miały być wyrachowane czy okrutne, jak to czasem w kryminałach czy thrillerach bywa. Ale warstwa psychologiczna postaci w tej książce to smak najwyższej próby. Tak sprytne femme fatale, które mają charaktery ciosane dłutem niczym rzeźby bieszczadzkie, o krawędziach tak ostrych, że się można skaleczyć. Ja tak, Ty tak, ale oczywiście, nie Sławek Kruk.
Autor mógłby pisać żywoty nieświętych z zamkniętymi oczami, tak sprawnie układa mozaikę ludzkich żyć, świetnie je portretując niczym Stwórca i obserwator. Dlatego właśnie nigdy nie brałem się za pisanie książek, bo chociaz lata mam swoje, bałbym się wzbudzać niedojrzałe zachwyty literaturą słabą, wynoszoną do godności dobrej. Innymi słowy bohaterowie nakreśleni w tej powieści przez Autora są tak niesamowicie autentyczni i prawdziwi, że miałem wrażenie czytając, iż są znani Pisarzowi. Tak, że nie można ich podrobić czy udać, wymysleć, wstawić niczym makietę do powieści. Niesławne już przekombinowane problemy policjantów, są tutaj normalnymi ludzkimi sprawami, które stanowią charakterologiczne tło do nich samych, niewymuszone, nieodzowne. Nie jako wypełniacz mówiący, że policjant to jest trudny bo żona dzieci, pijaństwo, To gdzieś tam wszystko jest, ale jest jakieś. Zepsuł mnie pan Górski, bo po tej lekturze nic już nie będzie takie samo.
Narracyjnie jest także bez zarzutu. Pisarz tak utalentowany powinien tworzyć scenariusze filmowe, nie wiem czy byłyby tak dobre jak Żulczykowe, ale myślę, że warto by było. Opisywane tło wydarzeń, sceny pod działania naszych bohaterów są niesamowicie żywe, blok który mija bohater czy klatka, na którą wchodzi mają zapachy i kolory jawiące się w wyobraźni czytelnika. Mają swoje światło i mają odgłosy.
Fabularnie prowadzona intryga nie jest ani spokojna, ani szybka, ani też obfituje w niespodziewane zwroty akcji. Jest właściwa. Jest w swoim czasie i momencie. Bohaterowie umieszczeni w powieści zawsze mają jakiś cel i funkcję w fabule, właściwie nie ma tam statystów. Jako niemalże najważniejsza, jak już pisałem, część kryminału intryga jest po prostu świetna. Dla niektórych prosta, lecz też dość zawiła, nie jest wymyślona na zasadzie deus ex machina, wprawny czytelnik jest w stanie połączyć kropki, ale nie zbyt prosto, a Piotr Górski już o to zadbał. Morderstwo rytualne będące osią powieści bardzo dobrze rozpoczyna całą nitkę zdarzeń. Do tego dokładamy świat wielkiej polityki nierozerwalnie połączonej z bisnesem, prokuraturę prowadzącą śledztwo i oczywiście ludzi od mokrej roboty. Nie sposób nie zauważyć odniesień do szeorko pojętej kultury, być może niektóre nawiązania pozostają w sferze moich wrażeń, dlatego nie będę ich wymieniał, aby nie psuć zabawy.
Smutno patetyczne kryminały maści wszelakiej mogą Panu Górskiemu z jego Krukiem pozazdrościć, nie mogę przecież napisać niekulturalnie „pucować lampy na światłach”, pisarz swoimi zabawnymi dialogami może rozłozyć czytelnika na łopatki jednym zdaniem.
I napisałbym szybciej i więcej, ale cytując
„My w Policji piszemy na komputerze jednym palcem”
I jak tu się nie roześmiać mając przed oczami jak dwoma palcami stukając w klawiaturę policjant skursza jakiegoś zbója na przesłuchaniu. Wyborne!
Jedyny maknamencik, który znalazłem w książce, to rzecz na siłę wyszukana. Myślę Ha! Mam Cię. Nie można odbezpieczyć pistoletu Walther P99, bo on bezpiecznika nastawnego nie posiada. Poza tym, że narażam się na śmiesznośc pisząc to, bo i któż zwróci na to uwagę?
Nadal jest to Kryminał przez duże K.
Jak Kruk.
27.8.2024 r.