Im piękniejsze pytania zadajesz, tym piękniejsze odpowiedzi otrzymujesz. Dlatego już na samym początku zadam pytanie, które pojawiło się we mnie...po przeczytaniu „Ludzkich puzzli”, a które należy chyba do tych pięknych: Czy ludzie tworząc świat tworzą wspólną układankę idealnie spajającą się? Czy to obraz kompatybilny? Bo skoro „(...) to czysty przypadek, że tu jesteście. Na wolnych krzesłach koło was siedzą duchy osób, które zostały zabite podczas II wojny światowej. Zamiast was siedzieć tu mogły ich prawnuki”, to takie puzzle mogą być ruchome. Mogą przenikać się, zmieniać miejsca i tym samym tworzyć nowe, zaskakujące czasem obrazy. Mogą, lecz układanki mają to do siebie, że jednego klocka nie da się zastąpić innym. Tylko dobrze dobrane tworzą idealny obraz, tylko tak wszystko do siebie pasuje i scala się w idealnej harmonii zgody. Łączenia właściwych elementów tworzą obraz. I choć „(...) wszystko ma inny kolor niż ten, co widzą nasze oczy” to warto tę układankę skończyć.
I pytam ponownie – czy z ludzi można ułożyć obraz, coś na wzór układanki z kilkudziesięciu elementów? Tak, można. Pan Maksymilian udowadnia, że poszczególne elementy składowe to nie żadne „plastikowe cząstki”, a „cząstki” ludzi pełnych emocji, uczuć i tego, co buduje ich światopogląd. To pełne osobowości jednostki, które pasują do siebie. Jeden łączy się wyłącznie z sobie przypisanym. I pytasz się, jak to możliwe, że dwie różne istoty harmonizują ze sobą tak bardzo i na tak długo? A jednak, szepcze między zdaniami autor, czyż plus nie przyciąga minusa? Czy życie i miłość nie polegają na wzajemnym uzupełnianiu się w brakach?
Oto on, pisarz, autor „Ludzkich puzzli”, zasiada przed dużym, wysprzątanym blatem pracy, otwiera notatnik na wzór pudełka pełnego puzzli, które następnie rozsypuje i zerkając co jakiś czas na obraz, jaki utworzą, przystępuje do układania. Nie inaczej jest w powieści. Stworzony wcześniej plan snucia wątków, co do każdego z bohaterów, co jakiś czas wymaga zerkania, by obraz literacki, jaki tworzy w notatniku z pisanych wyrazów stał się spójną całością. Choć, co warto zauważyć, te „Ludzkie Puzzle” przenikają się.
Autor bawi się klockami w dwojaki sposób. Jego bohaterowie to właśnie poszczególne części układanki, ale i oni sami indywidualnie tworzą sobą odrębne obrazy. Każdy ma przecież przeszłość, wspomnienia i odciśnięte traumy. Rysunek „Ludzkich puzzli” można odczytywać dwojako, także sama interpretacja wymyka się jednotorowemu prowadzeniu. I to chyba owa wielość, ale i złożoność stanowi trzon tej książki.
Nie jest to jednak lekka lektura na wieczór. Wbrew pozorom nie jest ani łatwa w czytaniu, ani w sensownej interpretacji, która nie wypływa z powieści, a z nas. To my musimy w niej - najlepiej na końcu - znaleźć jaką logikę, wartość i treść. To jak z puzzlami. Na całość obrazu wpływa mają dobrze dobrane, właściwe elementy.
„Ludzkie puzzle” wymagają skupienia. To nieoczywiste historie, które czasem są chaotyczne, czasem pasjonujące, czasem nader filozoficzne i irytujące. Czytelnik gubi się – nie przeczę. Niezrozumienie tekstu trwa długo – u mnie tak było – co nuży i co negatywnie wpływa na całokształt. Jednak warto dać sobie czas, cierpliwość i szansę. Bo – jak przy układaniu puzzli – obraz powstaje dopiero wtedy, gdy dobierzemy każdy klocek aż do ostatniego