Zanim przejdziemy do recenzji książki "Pan światła", szybki rzut oka na okładkę [Zysk i s-ka, Poznań 2020]. Z czym wam się kojarzy? Jeżeli was myśli poszły w kierunku hinduizmu, to trafiliście w dziesiątkę. Roger Zelazny zafundował nam hybrydę sci-fi o charakterze postapo z hinduistyczna religią.
Fabuła
Przenosimy się na fikcyjną planetę, gdzie rządy sprawują hinduistyczni bogowie, a właściwie ludzie, którzy przypisują sobie ich przymioty. Wykorzystali rozwój techniki, aby oszukać śmierć i sprawować kontrolę nad tymi biedniejszymi, nieuprzywilejowanymi. Tylko czy rządy tyranów mogą trwać wiecznie? Ten zwany kiedyś Buddą odwrócił się od towarzyszy i wypowiedział wojnę niesprawiedliwości.
Roger Zelazny zaprasza nas do fascynującej opowieści o wolnej woli, granicach kontroli i władzy, postępie technologicznym i potędze wiedzy, a wszystko utrzymane w klimacie hinduskiej mitologii.
Kiedy zobaczyłam zapowiedź "Pana Światła" ogromnie się ucieszyłam. Pięknie wydanie klasyka literatury sci-fi – nie mogłam pozostać wobec niego obojętna.
Mamy niewątpliwie do czynienia z arcydziełem, ale jak to często z arcydziełami bywa nie każdy udźwignie ich ciężar. Ja od razu się przyznaję, że nie dałam rady. Książka okazała się dla mnie zbyt dziwna, zbyt mistyczna, zbyt zawoalowana. W recenzji jednak nie chodzi o moją opinię, ale o to abyście wy mogli zadecydować, czy to propozycja dla was. Postaram się więc, tą dziwność opisać.
Jak już wspomniałam, w "Panie Światła" znajdziemy bardzo wyraźną inspirację hinduizmem. Nie ogranicza się to do nazw. Cała książka napisana jest niczym religijna przypowieść. Znajdziemy charakterystyczną dla tej kultury dużą ilość wcieleń oraz, co się z tym wiąże, imion. Przyda się karteczka, żeby nie pogubić się kto jest kim. Autor nie ułatwia nam zadania, bo akcja nie toczy się na jednej linii czasu. Zwalnia, przyspiesza, zawraca, staje w miejscu. Wirujemy jak po jednokierunkowych uliczkach i nie wiemy czy zbliżamy, czy oddalamy się od celu.
Co jeszcze maja do siebie religijne przypowieść? Szeroki wachlarz interpretacji. I tu jest podobnie. Nie dostajemy gotowych rozwiązań, a raczej tematy do przemyślenia. Nie będę ukrywać, że jest filozoficznie i czasami trzeba dać sobie czas na dyskusję (z kimś lub we własnej głowie).
Mnie zawsze trochę przeraża kiedy wiedzę, że niektóre tematy się nie starzeją. Na przykład, bardzo widoczne w Panie Światła, uprzywilejowanie władzy. W powieści akurat technologiczne, ale nie trudno znaleźć przykłady z dnia dzisiejszego. Szczególnie teraz, kiedy przez koronawirusa wiele ograniczeń zostało nałożonych na obywateli. Uniwersalność tej powieści jest kolejnym argumentem na rzecz jej doskonałości. Pierwszy raz ukazała się w 1967 roku, a my mamy wrażenie, że mówi o naszych czasach.
Podsumowanie
Pomimo że, "Pan Światła" okazał się bardzo trudną lekturą, nie żałują ani jednej chwili, którą z nią spędziłam. Może nie do końca odnalazłam się w klimacie książki, ale podziwiam autora za pomysł, za ciekawe wykorzystanie hinduskiej kultury i za uniwersalność. Myślę, że każdy, kto lubi czytać sci-fi powinien spróbować zmierzyć się z tą powieścią i wyrobić sobie własną opinię.
Oczywiście polecam ją wszystkim pasjonatom hinduizmu oraz fanom powieści filozoficznych. Mam wrażenie, że wy szczególnie się w niej odnajdziecie, bo postacie i procesy, które mają miejsce w książce są wam lepiej znane niż np. mi, która musiała szukać i sprawdzać o czym/kim mowa.