Biologia kryje przed nami jeszcze wiele tajemnic. Za każdym razem, kiedy sięgam po literaturę popularno-naukową, jestem zaskoczona ogromem pytań, na które naukowcy wciąż szukają odpowiedzi, snują teorie i starają się je potwierdzić. Mimo że nie znam się na wielu dziedzinach przyrodniczych, to chętnie sięgam po książki dotyczące zmagań naukowców na tych polach. Nieprzypadkowo więc książka „Splątane drzewo życia” Davida Quammena przykuła moją uwagę, zwłaszcza że obiecywała nowe, radykalne spojrzenie na historię ewolucji.
Książka jest obszerna i przyznaję, że dla laika nierówna. Czysto biologiczne, naukowe fragmenty przyswajałam wolno i opornie, zmuszona do potężnego wysiłku, by wszystko dobrze zrozumieć, niemniej odkryła przede mną wiedzę z zakresu biologii molekuralnej, która jest fascynująca i zaskakująca. Prezentuje wiedzę na temat cząsteczek RNA i DNA, powstawania mitochondriów, procesu poziomego przekazywania genów pomiędzy bakteriami, który skutkuje uodparnianiem się tych organizmów na kolejne grupy antybiotyków. Pokazuje, jak kolejne badania i zdobywanie wiedzy wpłynęło na klasyfikację organizmów żywych, jak dzięki nim drzewo życia zmieniało swoją strukturę i kształt.
Bo to właśnie drzewo życia jest osią spinająca wszystkie części książki. Drzewo życia, czyli schemat pokazujący wszystkie organizmy żywe i ich pochodzenie, zależności pomiędzy poszczególnymi gatunkami. Autor w każdej części wraca do tego motywu, by pokazać, jak omawiane badania i ich rezultaty wpłynęły na kształt wiedzy o historii gatunków i historii życia na Ziemi.
Dużym plusem publikacji są opisy badań, jakie prowadzono, by uzyskać informacje o RNA i DNA. Historia metod badawczych przyprawia o ciarki na plecach, zważywszy na potencjalne niebezpieczeństwa, z jakimi się wiązały – korzystanie z radioaktywnych odczynników lub urządzeń przemysłowych, kompletnie nieprzystosowanych do potrzeb laboratoryjnych.
Znacznie łatwiejszą część książki stanowią fragmenty dotyczące życiorysów naukowców, którzy zajmowali się odkrywaniem tajemnic życia. Autor barwnie i życzliwie opisuje ich osobowości, ciekawostki z życia prywatnego oraz osobiste wrażenia ze spotkań z wieloma z nich. Dla mnie te fragmenty stanowiły lekką i potrzebną odskocznię od stricte naukowych, bardziej wymagających części. Choć nigdy wcześniej nie słyszałam o Ernście Haeckelu, który podzielił organizmy żywe na trzy królestwa: zwierzęta, rośliny i protisty, Carlu Woese, który odkrył archeony, Lynn Margulis, która zgłębiła kwestię pochodzenia chlorofilu i mitochondriów, czy Stuarcie Levym, badającym zjawisko nabywania odporności bakterii na antybiotyki, dzięki książce zdobyłam wiedzę o ich osiągnięciach.
Zwróciłam uwagę na niesamowity styl pisarza. Choć przecież książka dotyczy niełatwego i naukowego tematu, to miejscami czyta się ją jak dobrą sensację. Najpierw pojawia się dziwny wynik jakiegoś badania, które trzeba potwierdzić, więc napięcie narasta, potem wyniki okazują się prawidłowe i prowadzą do zaskakujących, sensacyjnych wniosków, a przeprowadzający je naukowiec mimochodem staje się wielkim odkrywcą, którego działania skutkują przełomem, rewolucją naukową. W międzyczasie pokonuje trudności o badawczym albo osobistym charakterze. Rzadko zdarza mi się czytać książkę naukową z wypiekami na twarzy.
Wrażenie robi też okładka, no bądźmy szczerzy, to często element istotny, wpływający na nasze wybory dotyczące lektury. Posiada też obszerna bibliografię, co w moich oczach zawsze uwiarygadnia wiedzę przekazywaną w książkach naukowych. Nie znajdziemy tu jednak niemal żadnych ilustracji, jedynie przedstawienia drzew życia, sporządzane przez naukowców wprowadzających w tych schematach zasadnicze zmiany. Nie polecam tej książki każdemu, ze względu na to, że jest trudna. Z pewnością spodoba się osobom zainteresowanym biologią, zwłaszcza molekularną i historią życia na Ziemi. Nadal jednak nie będzie lekturą do poduszki, bo wymaga koncentracji.
Książkę przeczytałam dzięki stowarzyszeniu sztukater.pl