Wyobrażacie sobie żyć w rodzinie, w której wybór waszego partnera życiowego zależy od Waszych rodziców? A Wasze zdanie w ogóle się nie liczy? Gdyby mnie przyszło żyć w takiej rodzinie, to albo bym stamtąd szybko uciekła, albo po ślubie zamieniła życie męża w piekło :P no chyba, że byłby normalnym mężczyzną, zachowującym się w miarę przyzwoicie, to może dałabym mu parę dni spokoju :P
Callum Griffin i Aida Gallo pochodzą z rodzin, które od dawna się nienawidzą, bowiem między nimi wciąż trwa walka o władzę. Gdy pewnego dnia Aida wraz ze swoimi braćmi postanawia bez zaproszenia, „wbić się” na imprezę urodzinową do ich „nieprzyjaciół””, omal nie puszcza posiadłości Griffinów z dymem. Callum chcąc się odegrać natrafia na Aidę i jej brata w lesie, co niemal doprowadza do tragedii. Głowy obu rodzin postanawiają zabezpieczyć wspólne interesy i jednocześnie zapobiec przyszłemu rozlewowi krwi, dlatego postanawiają, że ich pociechy wezmą ze sobą ślub. Nie są oni zadowoleni z takiego obrotu wydarzeń, jednak nie mają za wiele do powiedzenia. Czy Callumowi uda się „ujarzmić” swoją przyszłą żonę?
„Zrozumiałem, że za tą śliczną twarzyczką kryje się dusza demona. Ta dziewczyna to czyste zło, jest najgorszym członkiem ich rodziny. Zasługuje na karę.”
Mam mieszane uczucia, co do całej historii, jednakże finalnie uważam, że nie była taka zła. Z pewnością plusem jest pomysł na fabułę. Uwielbiam aranżowane małżeństwa w książkach, bowiem za każdym razem jestem ciekawa w jakim kierunku pójdzie to „niechciane małżeństwo” oraz tego jaką drogę przez mękę będą musieli pokonać bohaterowie. Sophie Lark stworzyła wybuchowe połączenie, bowiem Aida i Callum są niezwykle charakterni i pewni siebie, a żaden nie chce podporządkować się drugiemu. Momenty, w których oboje robili sobie na złość były całkiem zabawne, jak np truskawkowa pomadka, która omal nie wyzionęła ducha z pana młodego :p Podobał mi się motyw love-hate miedzy bohaterami, ich wspólne przekomarzania i to jak „bitwa” między nimi wzmagała w nich pożądanie. No i oczywiście nie zabrakło tu też gorących zbliżeń, które opisane były dość dogłębnie ;)
Nie wiem skąd pomysł na tytuł, bowiem nijak mi on pasował do głównego bohatera. Może i momentami zachował się jak książę i pan i władca, ale do brutalności to mu było bardzo daleko :P Kolejna rzecz, która niestety rzuciła mi się w oczy to spora ilośc powtórzeń jednego słowa - odniosłam wrażenie, że tłumacz tekstu nie znał innego określenia na damskie narządy rozrodcze, bowiem podczas seksu powtórzyło się ono nie raz, a parę razy i to w przeciągu kliku linijek. No i standardowe teksty typu - „masz dojść teraz” czy „nie dojdziesz dopóki Ci nie pozwolę” zdecydowanie raniły me oczy.
Książkę czyta się naprawdę szybko, ale czy zostanie ona w mojej pamięci na dłużej? Myślę, że raczej nie, chociaż końcówka wzbudziła moje zainteresowanie, odnośnie tego co wydarzy się w drugiej części. Dlatego nie pozostaje mi nic innego jak zabrać się za czytane „Okrutnej bestii”, mam nadzieje, że nudzić się przy niej nie będę :)