Taka refleksja narodziła się we mnie po przeczytaniu książki Valerio Evangelisti Zamek Eymericha. Opis z okładki wydawał się bardzo zachęcający: średniowiecze, magia i inkwizycja- mieszanka, którą trudno jest zepsuć. Niestety, tym razem autorowi się to udało.
W książce, którą czytałam było wszystko: okrutny władca i jeszcze bardziej okrutny władca, prześladowani Żydzi, prześladowani muzułmanie, nawiedzony zamek, białogłowa zamknięta w wieży, potwór trzymany na strychu, dobry duch przechadzający się korytarzami, fantastyczne stwory siejące zniszczenie, chłopi z widłami i pewnie jeszcze wiele innych rzeczy, których już nie zapamiętałam. Do tego skomplikowanego świata przybył inkwizytor, a dokładnie dwóch: okrutny lecz sprawiedliwy czyli główny bohater Nicholas Eymerich i jego starszy, zaślepiony nienawiścią, pomocnik. Cała akcja ma miejsce w warunkach oblężenia, które objawia się tym, że pod zamkiem rozłożył się obóz, a głównym zajęciem bohaterów jest przechadzanie się po skomplikowanym systemie zamkowych korytarzy. I może gdyby Valerio Evangelisti zatrzymał fabułę na tych elementach moje odczucia byłyby mniej wyraziste. Niestety w książce spotykamy także dwa wątki poboczne: dotyczący wydarzeń o kilkanaście czy kilkadziesiąt lat wcześniejszych, kiedy to piątka dominikańskich mnichów po kryjomu ratowała świat, a także wybiegający znacznie do przodu, zabierający nas do nazistowskiego obozu koncentracyjnego...
Bohaterem tego całego literackiego galimatiasu jest postać historyczna: żyjący w XIV wieku mnich dominikański, hiszpański inkwizytor Nicholas Eymerich. Urodził się on w Gironie, w Katalonii w roku 1320. Zmarł 79 lat później większość życia spędziwszy w walce z nieprzyjaciółmi Kościoła. Sam autor z wykształcenia jest politologiem, ale swoja karierę pisarską zaczynał właśnie od esejów historycznych. Obecnie jest jednym z bardziej znanych włoskich pisarzy fantastycznych, a zasłynął właśnie dzięki cyklowi o Nicholasie Eymerichu. W obecnej chwili w skład serii wchodzi dziewięć powieści z czego cztery zostały przetłumaczone na język polski. Pozostałe jego publikacje to: Il Ciclo Americano, Il Ciclo del Metallo i La Trilogia di Nostradamus. Do tej pory pozostają one niedostępne polskiemu czytelnikowi.
Podczas czytania nasunęła mi się jeszcze jedna myśl: Evangelisti zdecydowanie nie miał szczęścia do polskiego tłumacza bądź wydawcy. Czytanie serii zaczęłam od Zamku Eymericha z dość prostego powodu: napis na okładce głosił, że jest ona pierwszą częścią cyklu. Stąd też moje zdziwienie kiedy bohater odwoływał się do rzeczy, które miały już miejsce i powinny być znane czytelnikowi. Poszukiwania na stronie autora pozwoliły mi ustalić, że Zamek Eymericha jest to część ósma całej serii. Nie wiem skąd pomyłka w polskim wydaniu, ale znacznie utrudnia ona zrozumienie książki. Wpływa również na odbiór języka powieści. Pojawiające się błędy językowe czy zdania, które tracą sens i płynnie zmieniają podmiot mogą być zarówno winą autora jak i kolejnym błędem wydawcy.
Pomimo tego, że książka jak dla mnie jest przeładowana myślę, że może znaleźć ona swoich zwolenników, szczególnie wśród fanów powieści fantasy bogatych w mityczne stworzenia.