Mam kilku ulubionych Autorów, których książki czytam dla rozrywki. Dla czystej przyjemności czytania. Nie robię notatek, nie korzystam ze znaczników. Siadam wygodnie w fotelu i oddaję się lekturze. Takiej właśnie, całkiem przyjemnej rozrywki dostarczył mi najnowszy kryminał Bartłomieja Kowalińskiego – „Twarz bestii”. Już od pierwszej strony dałam się wessać w wir zdarzeń, pozwoliłam zaskoczyć wieloma plot twistami, a zakończenie sprawiło, że kapci długo szukałam pod fotelem.
„Śledztwo to nieokreślona liczba teorii, z czego słuszna jest jedna, choć pod uwagę trzeba brać każdą”.
Opis dziennikarskiego śledztwa stanowi trzon powieści Kowalińskiego. Wraz z Pawłem Wolskim – bystrym, inteligentnym, upartym dziennikarzem śledczym, który otrzymał tajemniczą wiadomość e – mail, przybywamy do małej wioski w Beskidzie Sądeckim. Na miejscu okazuje się, że nadawczyni wiadomości została zamordowana. W ślad za poszlakami, ramię w ramię z Pawłem pukamy do domów wszystkich podejrzanych. Bez względu na niebezpieczeństwo, niesprzyjające warunki atmosferyczne dążymy do odkrycia motywu i personaliów sprawcy. Śledztwo pochłania nas ze strony na stronę coraz bardziej a oderwanie się, choćby na chwilę od lektury staje się praktycznie niemożliwe.
To właśnie dynamiczna, z wieloma nagłymi, zaskakującymi zwrotami akcja oraz nie dające się w żaden sposób przewidzieć zakończenie stanowią najmocniejsze strony tej powieści. I żebyśmy się dobrze zrozumieli, nie chodzi o to, że gdybyście robili szczegółowe notatki, czytali wyjątkowo uważnie to odkrylibyście motyw i osobę sprawcy. Nic z tych rzeczy! Dopóki Kowaliński tego nie ujawni, nie dowiecie się kto i dlaczego zabił. I owszem, zakończenie przypomina trochę antyczne deus ex machina. Zupełnie niespodziewanie pojawiają się nowe okoliczności, które doprowadzają do rozwiązania tej skomplikowanej, zawiłej kryminalnej zagadki. Ktoś może uznać to za minus, ale mnie akurat takie rozwiązanie bardzo pasowało do całości.
Gdybym miała wskazać inne mocne strony „Twarzy bestii” to niewątpliwie byłaby to postać budzącego sympatię głównego bohatera oraz dosyć dobrze oddany klimat małej, zamkniętej, górskiej społeczności.
Postać Pawła Wolskiego skonstruował Kowaliński na zasadzie kontrastu. I to właśnie ten kontrast sprawia, że staje się on bardziej ludzki, prawdziwy i nie sposób go nie lubić. Wolski przekraczając granicę Beskidu Sądeckiego z wrażliwego, empatycznego, nieco ciapowatego trzydziestokilkulatka z bagażem niełatwych życiowych doświadczeń zmienia się w bezkompromisowego, nieustępliwego śledczego. Bystry umysł, nieprzeciętna inteligencja, wewnętrzny imperatyw nakazujący dążenie do wymierzenia sprawiedliwości i odkrycia prawdy znacznie ułatwiają mu zadanie. Paweł nie bierze jeńców, nie współpracuje z policją. I ten silny oręż w postaci ponadprzeciętnej urody, który działa szczególnie na pracownice branży agroturystyczno – hotelarskiej... Ileż drzwi otwiera, jakie korzyści przynosi. Nie tylko zawodowe...
Miejsce, w którym osadził Autor akcję „Twarzy bestii” również zdaje się nieprzypadkowe. Spowite aurą tajemnicy leśne ostępy otoczone pięknymi i majestatycznymi górami, a wśród nich mała, niechętna obcym wiejska społeczność – stanowią idealną scenerię dla przedstawionej zbrodni. I chociaż Kowaliński poskąpił rozbudowanych opisów, ograniczając je do dwóch, trzech zdań, wplecionych od czasu do czasu w pędzącą akcję, udało mu się oddać ten groźny, mroczny klimat.
„Twarz bestii” to nie jest wielowątkowe, wykorzystujące kilka typów narracji, poruszające istotne problemy społeczne dzieło. Nie znajdziecie tu pięknego języka, ani wyrafinowanego stylu. Bartłomiej Kowaliński stworzył prosty, jednowątkowy, pozbawiony retrospekcji i rozbudowanych opisów kryminał, który dostarcza wielu wrażeń i emocji. Nie epatuje krwią i brutalnymi opisami zbrodni. Autor posługuje się prostym, ale pozbawionym wulgaryzmów językiem. „Twarz bestii” to przyjemna, lekka, kilkugodzinna rozrywka. Polecam.
(współpraca z @dreams_wydawnictwo)