Lubię, gdy coś lub ktoś zainspiruje mnie do czytania. Wydarzenie, człowiek, inna książka, film. Tym razem to zwiastun serialu stał się tego przyczyną, że sięgnęłam po powieść Audrey Niffenegger. Tytuł oryginalny to „The Time: Traveler's Wife”. W Polsce książka funkcjonuje pod trzema różnymi tytułami „Zaklęci w czasie”, „Miłość ponad czasem” i „Żona podróżnika w czasie”. Wszystkie trzy w niemal identycznych okładkach i w tłumaczeniu Katarzyny Mality. Dlaczego takie posunięcie? Nie znalazłam na to pytanie odpowiedzi, choć bardzo mnie ono intryguje. Ja czytałam powieść pod tytułem „Żona podróżnika w czasie”.
Do tej powieści trzeba się przyzwyczaić. Na początku ma się ochotę rzucić nią w kąt, bo wszystko dzieje się strasznie wolno, czytelnik wręcz się męczy. A przecież lubimy łykać powieści. Czytać jednym tchem. Nie tym razem. Prawie pięćset stron, drobny druk, mnóstwo opisów i przemyśleń. Zdawałoby się męka. Owszem, na początku. Potem nie czytało się wcale szybciej, ale uważniej. Mozolniej, ale to nie znaczy, że źle. Powieść wciąga wolno, jednocześnie pozwalając się delektować jej treścią. Zaznaczam jednak, że to nie wybitne dzieło. To piękna powieść o miłości: wiernej, cierpliwej, pełnej szacunku, poświęcenia i zgody na to, co dał los. Takie „love story” w nowym, trochę nierealnym wydaniu. Nie chcę zdradzać szczegółów, niechaj każdy sam je pozna. A zakończenie? Zdawałoby się, że nie ma happy endu. Po przeczytaniu ostatnich stron, dochodzimy jednak do wniosku, że jest.
To jedna z tych powieści, przy czytaniu której stwierdziłam, że potrafię jeszcze płakać. A myślałam, że moje oczy wyschły już zupełnie. Emocje, jakie wywarła na mnie ta książka są niezmiernie mocne. Gratuluję autorce pomysłu, ale i wrażliwości. Gratuluję wytrwałości w pisaniu powieści, gdyż domyślam się, że była to wyczerpująca emocjonalnie praca.
„Żona podróżnika w czasie” to także jedna z tych powieści, która zawiera błędy, lecz może z nimi funkcjonować.
Błąd 1:
Ben jest krótkowidzem i spogląda uprzejmie na Gomeza zza grubych szkieł, które powiększają jego oczy niemal dwukrotnie.
Wyjaśnienie:
Okulary dla krótkowidzów (minusy) optycznie pomniejszają oczy. Powiększają je natomiast okulary dla dalekowidzów (plusy).
Błąd 2:
31 grudnia 1999 roku bohaterowie czekają na Nowy Rok – 2000.
Strzelają korki od szampana, wybuchają ognie sztuczne, rozświetlając niebo nad miastem, a my z Clare padamy sobie w ramiona. Czas staje w miejscu, a ja mam nadzieję, że w nowym roku i w nowym tysiącleciu nadejdą same dobre rzeczy.
Wyjaśnienie:
Rok 2000 to nadal XX wiek i stare tysiąclecie. Nowe tysiąclecie – XXI wiek – rozpoczyna się od 2001 roku.
Czy to błędy z oryginału, czy może tłumacza? Tego nie wiem.
Czy po przeczytaniu obejrzę serial? Może kiedyś. Krótko po lekturze książki nie jestem jeszcze na to gotowa. Nie chcę rozczarowaniem obrazem filmowym zniszczyć wrażenia, jakie wywarło na mnie słowo pisane. Twórcy filmów i seriali opartych na powieściach uwielbiają zmieniać różne wątki, zakończenia, a nawet wplatać nowe historyjki. Jestem zwolenniczką wiernego przetwarzania tekstu na obraz filmowy. Wiem, że czasem pewne treści trudno zobrazować, ale po co zaraz drastycznie je zmieniać?