„Jesteśmy tym, czym jesteśmy... i może jedyną okazją, by to zmienić, są sytuacje, kiedy życie nas zaskakuje. To jak walenie w szybę kijem bejsbolowym i patrzenie, jak przeszłość rozpada się na kawałki.”
Eksperymenty przeprowadzane na zwierzętach od lat wzbudzają niemałe emocje. Żyjemy w epoce postępu i znaczącego rozwoju nauki w porównaniu do poprzednich stuleci. Wiedza także się zmieniła. Jedna kwestia pozostanie zawsze aktualna - cierpienie zwierząt. Czy ktoś dziś nie tworzy nowych form? Nie krzyżuje stworzeń, konstruując tym samym hybrydy? Nie ingeruje zbyt mocno w naturę, biologię i genetykę w laboratoriach? O ludziach i diabłach w ludzkiej skórze traktuje, starsza już, ale nadal aktualna, powieść Deana Koontza - „Opiekunowie”.
Wybuch pożaru w rządowym laboratorium przyniósł ze sobą dramatyczne skutki. Na wolność uciekły dwa zwierzęta. Jednym z nich jest pies rasy golden retriever. Czym jest to drugie? Trudno jednoznacznie stwierdzić. To genetyczna krzyżówka pawiana z innymi gatunkami naczelnych. Typowa maszyna do zabijania. Oba zwierzęta telepatycznie wyczuwają się na odległość. Pies trafia w ręce komandosa Delta Force, który jest przekonany, że ciąży na nim klątwa. Nazywa zwierzę Einsteinem. Wkrótce odkrywa jego niezwykłe cechy. Tymczasem bestia szuka swojego towarzysza, podążając tropem zabitych zwierząt i ludzi. Nie ona jedna usiłuje za wszelką cenę odnaleźć Einsteina. Zniknięcie zwierząt staje się sprawą priorytetową dla NSA. Służby wyruszają na ich poszukiwania.
Czy „Opiekunowie” Deana Koontza straszą? Niepokój może wzbudzać motyw badawczy. Takich laboratoriów są setki, a może i tysiące na całym świecie. Tam ludzie próbują wcielić w życie swoje szalone wizje. Skutki bywają różne, czasem nawet sprzeczne z zasadami etyki. To świat nam obcy, do którego nie mamy dostępu. Dziś genetyka poczyniła ogromne postępy. Nie wiadomo, co będzie za kilka dekad. Tę książkę należy traktować jako ostrzeżenie przed ingerowaniem w genomy istot żywych. Istnieją dwie strony medalu - jesteśmy twórcami dobra lub zła na szeroko rozumianą skalę.
Ta powieść zawiera w sobie niemal od razu zauważalny kontrast. Na przekór złu w laboratorium emanuje dobrem. To opowieść o niezniszczalnej więzi między człowiekiem a jego ukochanym zwierzęciem. Miłość tej dwójki jest bezwarunkowa. Staje się ona jeszcze piękniejsza, wiedząc, że czworonóg, który uciekł przed śmiercią, został obdarzony ludzką inteligencją. To także opowieść o poświęceniu, na jakie decydujemy się jako właściciele zwierząt.
W ramach ciekawostki dodam, że inspiracją do napisania tej powieści stała się nieżyjąca już suczka pisarza, Trixy, rasy golden retriever. Jest ona również jedną z bohaterek innych jego książek. Dzięki takiemu zabiegowi pisarz uczynił ją wiecznie żywą, prawdopodobnie z tęsknoty za ukochanym zwierzęciem. Ten ból po stracie doskonale oddaje zasłyszane przeze mnie powiedzenie: „W odróżnieniu od człowieka pies może złamać nam serce tylko raz - kiedy jego własne przestanie bić”...
„Opiekunowie” Deana Koontza to powieść z bardzo aktualnym przesłaniem. Ukazuje w sposób dosadny konsekwencje dążenia do perfekcji. Momentami może przypominać przypadek Wiktora Frankensteina. Sięgając po ten tytuł, bądźcie gotowi na dawkę rozmaitych emocji: od strachu po wzruszenie. Więź właściciel-zwierzę jest czymś nie do opisania. Dean Koontz spróbował. Jeśli ktoś się zastanawia - tak. Będzie to bardzo dobry początek przygody z tym autorem. Ta książka jest czystym dobrem. Takimi perełkami trzeba się dzielić.