Od dłuższego już czasu z przyjemnością sięgam po wszelkie komiksy i powieści graficzne. Można też powiedzieć, że stale poszukuję “nowych” komiksowych tytułów, które mogłabym poznać. Kiedy w oko wpadł mi tytuł True beauty, z miejsca poczułam się zainteresowana. Czy ta historia okazała się równie piękna, jak wskazywałby na to tytuł oraz okładka? O tym w recenzji poniżej.
Jugyeong Lin ma dość przeciętną urodę, a przez rodzinę i rówieśników nazywana jest wręcz brzydulą. Codziennie musi zmagać się z wyzwiskami i wyśmiewaniem. Zdesperowana postanawia nauczyć się sztuki makijażu — i tak oto następuje istny przełom w jej życiu. Nagle jej popularność rośnie, a ona sama postrzegana jest jako ta śliczna. Dochodzi do tego, że niechcący wplątuje się w trójkąt miłosny z dwoma chłopakami — inteligentnym, ale tajemniczym myślicielem oraz istnym bad boyem. Czy uda jej się utrzymać swój prawdziwy wygląd w tajemnicy? Co by było, gdyby jej sekret wyszedł na jaw?
Zaczynając przygodę z tym komiksem, nastawiłam się optymistycznie. Sama tematyka kultury piękna panującej w Korei nie jest mi może aż tak bliska, jednak zdążyłam się mniej więcej z nią zapoznać, a przynajmniej na tyle, bym wiedziała, że zdecydowanie różni się ona od tego panującego w Europie chociażby. No i co tu dużo ukrywać, po prostu czułam też ekscytację na myśl o tej lekturze.
Główna bohaterka na samym początku nie do końca wzbudziła moją sympatię. Choć oczywiście rozumiałam powody, dla których postanowiła iść w tę właśnie stronę i dlaczego reagowała tak, a nie inaczej, to wciąż — przy pierwszych stronach coś między nami nie zagrało. Dopiero z czasem zaczęłam dostrzegać w niej ciekawą postać i taką, którą da się polubić — i to nie za to, jak wygląda, a jakim jest człowiekiem, po prostu. Uważam, że autorka wykreowała ją ciekawie, a sama Jugyeong zdecydowanie zyskuje przy bliższym poznaniu.
Docenić muszę warstwę graficzną, bo w końcu jest to komiks, gdzie ten aspekt wizualny jest niezwykle ważny. Bardzo przypadła mi do gustu kreska, jaką zostały narysowane poszczególne sceny, a fakt, że autorka w wielu fragmentach odwołuje się do znanych memów (stylizowanie mimiki bohaterów na taką, by pasowała do danego mema — złoto absolutne i nie mówcie, że nie) sprawił, że jeszcze bardziej doceniam tę pozycję.
Warstwa fabularna okazała się bardzo wciągająca i z czasem nie wiedziałam już, kiedy przewracam kolejne strony. Dowodem na moje słowa może być fakt, że sam komiks pochłonęłam w jakąś... godzinę. No cóż, nie mogłam się oderwać, przyznaję to bez bicia. Świat licealny już dawno nie jest mi znany, a jednak z jakiegoś powodu takie wątki w różnych pozycjach doceniam chyba najbardziej.
Niezwykle ciekawe było przedstawienie całej tej kultury piękna, która dominuje w życiu głównych bohaterów. Nie ma tutaj miejsca na najmniejsze niedoskonałości — wypryski, przebarwienia, czy też (broń Boże!) małe oczy z opadającą powieką. Wszystko musi być wymuskane, oczy zrobione, a podkład równomiernie nałożony. Brzmi to odrobinę przerażająco, a jednak – multum osób żyje właśnie w taki sposób.
Pierwszy tom True beauty okazał się strzałem w dziesiątkę, jeśli chodzi o wybór lektury. Cieszę się, że miałam szansę poznać ten tytuł bliżej i zdecydowanie czekam już na kontynuację. Jeżeli lubicie komiksy i powieści graficzne, a dodatkowo interesujecie się kulturą azjatycką, koreańską, to koniecznie zwróćcie uwagę na tę pozycję.