Czy na jedną rodzinę może spaść tyle nieszczęść? Ile jeszcze jest w stanie znieść zmaltretowany przez tragedie umysł? Gdzie jest granica, kiedy psychika już nie chce więcej jej przesuwać i przeć dalej? Właściwie, czy taka granica w ogóle istnieje?
Rodzina Walsh.
Rodzina, która bezgranicznie się kocha.
Rodzina, która skrywa tajemnice i ucieka przed problemami.
Rodzina przepełniona poczuciem porażki, bezsilności, smutkiem i złością.
Rodzina, w której wszyscy uwikłani są w sieć tajemnic i kłamstw.
Lucy. Kochająca matka. Oddana żona. Kobieta poświęcającą karierę lekarki dla chorego na przewlekłą chorobę wątroby syna. Rozpadająca się na kawałki przez bezsilność. Mocująca się z nawracającymi wyrzutami sumienia.
Aidan. Wierny mąż. Oddany ojciec. Pracowity weterynarz. Kłamca.
Connor. Starszy syn. Lojalny przyjaciel. Nigdy nie będzie mógł wyjawić prawdy.
Kieron. Najmłodszy. Schorowany. Najsilniejszy psychicznie.
Trzech kumpli Connor, Tyler i Ryan nie mogą zapomnieć i wyjawić prawdy o wydarzeniach sprzed kilku miesięcy.
Nie potrafię jednoznacznie stwierdzić co sprawiło, że fabuła tak mnie pochłonęła. Była niespieszna, ale bardzo dobrze skonstruowana, trzymająca w napięciu od samego początku, świetnie oddająca emocje. Tempo i napięcie stale rosło, czym wciągało jeszcze bardziej.
Książka została podzielona na trzy części. Już w prologu czytelnik poznaje wydarzenie, które jest brzemienne w skutkach, za sprawą którego dokonuje się wewnętrzna przemiana bohaterów, które stanowi punkt zwrotny całej historii. W pierwszej części autorka cofa się opisując kilka poprzedzających go dni i przestawia szkice psychologiczne bohaterów oraz rozdzierającą serce walkę z chorobą. Częściowo rysuje brzemię tajemnic, jakim każde z nich jest naznaczone. Druga część, ze znacznie szybszym tempem akcji, dzieje się po krytycznym momencie. Trzecia, najkrótsza, dotyczy wydarzeń dziejących się w kilka miesięcy po zakończeniu całej historii.
Ciekawym zabiegiem była narracja. Pierwszoosobowo prowadzona przez Lucy, a trzecioosobowo przez Aidana, Connora oraz Ryana.
Po książkę sięgnęłam po zachęcie znajomej. Czytało się dobrze, ale we mnie takiego zachwytu nie wywołała.
Niestety w historię wkradło się trochę zgrzytów fabularnych, w które nie jestem w stanie uwierzyć.
Postać Tylera, nie dość, że niewpasowana w powieść, z niedopracowaną kreacją, to wyjaśnienie sytuacji z nim związanej nie było naturalnym zachowaniem siedemnastolatka. Zachowanie przyjaciela rodziny, ojca Ryana, Fergusa - nie wiem w końcu czy kocha, czy nie, bo postawa była sprzeczna.
Znalazł się też błąd w zagadnieniu mnogiej ciąży. To musiałaby być anomalia, wyjątkowo interesujacy przypadek medyczny, który długo w cieniu by nie pozostał.
Sam finał był naciągany, gdyż bohaterowie podejmowali ekstremalne decyzje na podstawie plotki, bez poparcia dowodami, czy badaniami.
Pytanie, które mnie nurtowało od początku, ale nie miało żadnego wpływu na odbiór książki: Dlaczego w opisie wydawniczym i części recenzji Walsh'owie mają na imię Ellen i Aiden, gdy w moim egzemplarzu bohaterami byli Lucy i Aidan??? Czy zależy to od wersji? Sprawdzałam w oryginale. W mojej było prawidłowo.