Kolejna powieść tej autorki po którą sięgnęłam. Tak jak poprzednie pozycje wywarły na mnie ogromne wrażenie, ta również sprawiła, że zapadłam się w niej na kilka dni, nie mogąc zaprzestać czytać.
Historia nieprosta, historia która nie bawi, lecz wzrusza, onieśmiela i wywołuje w nas smutek, żal, oraz złość !
Historia 4 pokoleń kobiet tak bliskich sobie, a jednocześnie tak odległych. Tworzyły rodzinę która nie powinna istnieć. Mimo to żyły, ratowały siebie nawzajem, poniekąd spłacają tym swoje osobiste grzechy.
Książka jest przepełniona tajemnicami, zagadkami, niedomówieniami które do ostatniej strony powieści są dla czytelnika nieodkryte.
Mimo ciągłych zmian w czasie i miejscu akcji książkę czyta się wyśmienicie. Dla mnie osobiście ten styl zapisu zdarzeń pozwolił poniekąd odpocząć od tych, samych strasznych fragmentów.
Zawsze, ale to zawsze opisy obozów koncentracyjnych sprawiają mi ból.
Potrzebuję wytchnienia. Tu go otrzymałam właśnie dzięki zmianą położenia akcji.
Ciekawym elementem powieści jest porównywanie przez najmłodsza bohaterkę swoich przodkiń do żeńskich postaci z mitologii. Tych fragmentów w powieści jest kilka.
Są tak skonstruowane, że nawet czytelnik z niewielka wiedza w dziedzinach mitologii czerpie z nich przyjemność.
„ Pamiętam doskonale, z kim się wtedy identyfikowałem. Byłam Ateną, która wyskoczyła z głowy, tyle że nie ojca, a matki. Dziewczyną mądrą, waleczną,okrutną, kiedy trzeba, zdecydowaną, aby iść przez świat i nie dać sobie w kaszę dmuchać. Myślałam, że wszystko jest przede mną.”
W książce wielokrotnie pojawia się zabieg porównywanie głównych bohaterek do postaci fikcyjnych, które z punktu psychologicznego mogą określać naszą osobowość, bądź schemat podejmowanych decyzji. Uważam te fragmenty za niezmiernie wartościowe.
Opowieść jest również nasączona przemyśleniami , które nie tylko odnoszą się do życia bohaterek, lecz do nas, czytelników.
Często zatrzymywałam się na nich i zastanawiałam nad samą sobą, w danym czy innym kontekście.
Posłuchajcie :
„W owych czasach, gdy byłam mała, istniało jeszcze coś takiego jak długie zimowe wieczory. Zdarzały się głównie jesienią i zimą i polegały na tym, że czas się dłużył. W obecnych czasach już ich nie ma. Zniknęły z kalendarza w czarnych dziurach portali społecznościowych. Obawiam się, że bezpowrotnie.”
„Po czyjejś śmierci zazwyczaj mówimy, że umarły patrzy z góry albo chciałby tego czy tamtego. Nam, żywym, to pasuje, martwi nie są w stanie się bronić. Nie mogą zaprotestować (...)”
„Miłość - początek wszystkich nieszczęść. Brak miłości - nieszczęśliwy koniec.”
„Oczywistość, która nabiera znaczenia wraz z jej brakiem. (...) Istnieje tylko to, czego nam brak. Dom, miłość, przyjaciele, bezpieczeństwo, jedzenie, wreszcie beztroska. Nie ma tego co mamy: domu, siebie, jedzenia, przyjaciół. Myśmy troski.”
Zastanówcie się sami, jak dużo z tych słów może odnosić się do każdego z nas?
To nie jest po prostu książka o wielopokoleniowej rodzinie.
To powieść o poszukiwaniu siebie i utracie własnej tożsamości. To pieśń o miłości która jest trudna, usłana strachem, łzami, złością, nienawiścią, tajemnicami i kłamstwami. I wszystko to zamknięte w oprawie kobiecej siły i słabości.
W chęci naprawy tego co już nieodwracalne - och jakie to nasze, kobiece...
Życzę głębokiej lektury!