Jodi Picoult jest na najlepszej drodze do zdobycia tytułu pisarki wszech czasów. W swoich powieściach ukazuje człowieka, który nieustannie boryka się z trudnymi wyborami, dramatycznymi zdarzeniami, chorobą i walką. Siłami, które spierają się w fabułach książek amerykańskiej pisarki są Dobro i Zło, ukryte pod różnorodnymi postaciami. Pisarka nie ocenia swoich bohaterów, ale tworzy pełen obraz motywacji ich zachowania, dając tym samym czytelnikowi szerokie pole interpretacji, wniosków z przemyśleń. Jednak po każdej kolejnej lekturze można odnieść wrażenie, że autorka korzysta ze schematów, otwierając książkę z góry możemy spodziewać się, co zastaniemy między stronami, może zaskakuje pomysłami, ale na pewno nie konstrukcją oraz wątkami pobocznymi.
Najnowsza książka Jodi Picoult – „To, co zostało” definitywnie ucina wszelkie spekulacje na temat powtarzalności, czy może nawet nudy w tworzeniu kolejnej fabuły. Jest to bowiem powieść zupełnie inna, najbardziej dojrzała, do napisania której nie wystarczył sam warsztat, studia nad historią II wojny światowej, ale potrzebna była również wrażliwość, empatia, poczucie smaku i wyczucie, a także talent.
Osierocona Sage szuka pomocy w grupie wsparcia, gdzie poznaje staruszka, Niemca z pochodzenia, Josefa. Dziewczyna nosi w sobie wiele cierpienia i poczucia winy. Okaleczona, z blizną na twarzy uważa się za istotę gorszej kategorii. Nie może uwierzyć w cud, którym dla niej jest romans z żonatym mężczyzną. Kochanek jednak nie traktuje jej poważnie, jest dla niego tylko „czymś innym” w jego codzienności. Samotna Sage coraz głębiej angażuje się w przyjaźń z Josefem, dopóki ten nie poprosi ją o niezwykłą przysługę. Po wyjawieniu ciążącej mu przez siedemdziesiąt lat tajemnicy, życie Sage diametralnie się odmienia. Postawiona w nietypowej sytuacji dziewczyna zmaga się z demonami II wojny światowej, jako wnuczka Żydówki dźwiga ciężar ofiary. Przestają mieć dla niej znaczenie własne problemy w porównaniu z cierpieniem jej przodków. Miotająca się wewnętrznie bohaterka musi dokonać wyboru, a wydaje się, że którąkolwiek drogą nie podąży, wpadnie w ślepą uliczkę.
Opowieści osadzone w realiach II wojny światowej (w jakiejkolwiek formie), albo ściślej: obozów koncentracyjnych, zawsze wywołują wielkie emocje. Nie da się obok tych historii przejść obojętnie. Ale bywają takie powieści, w których poza faktami nie ma niczego więcej, u Picoult królują uczucia. Wspomnienia Minki (babci Sage) to poruszająca historia młodej dziewczyny, której sprzyjało szczęście w największym nieszczęściu ludzkości. Jednak kreacja tej bohaterki pozostawia pewien margines na przemyślenia czym właściwie to szczęście jest. I czy aby czuć się szczęśliwym wystarczy „tylko” przeżyć piekło?
Największym zaskoczeniem w powieści Picoult okazało się, w moim odbiorze, fantastyczne opowiadanie Minki, w którym autorka całkowicie odcięła się od swojego stylu. Dzięki temu czytelnik ma wrażenie, jakby ta historia rzeczywiście została wykreowana przez bohaterkę książki.
Mimo wielkiego ciężaru, jakim obarczona została powieść, autorka wygospodarowała tu miejsce na humor. Wielokrotnie podczas lektury daje czytelnikom odetchnąć od „wielkich tematów”, dla równowagi także zostały wprowadzone do fabuły wątki dalszoplanowe, które w ocenie odbiorców zapewne wypadną bardzo słabo (dla niektórych mogą w ogóle okazać się zbędne) w porównaniu z tym, co zaprezentowali Minka i Josef.
„To, co zostało” to historia dla wszystkich, którzy sięgając po książkę, pragną przeżywać zapisane historie razem z bohaterami. Najnowszy tytuł Jodi Picoult gwarantuje wielkie emocje, które będą towarzyszyć czytelnikowi jeszcze długo po zamknięciu książki.