Literatura dziecięca i młodzieżowa niejednokrotnie potwierdziła, że dla czytelników doceniających dobre pióro, niebanalną historię czy oryginalny styl, żadne granice wiekowe nie istnieją. Podczas lektury przeznaczonej dla młodszych odbiorców często to właśnie dorosły bawi się najlepiej. Można tu wymienić choćby „Alicję w Krainie Czarów” czy „Błękitny Zamek” L. M. Montgomery, by udowodnić, że takie klasyfikacje nie mają racji bytu. Do grona twórców, których utwory „przeznaczono” dla młodzieży, a które zachwycają zarówno córki jak i (przypuszczalnie nawet bardziej) matki, a kto wie – może i babcie, dołączyła Agnieszka Olejnik.
„Zabłądziłam” to historia Majki i Alka – nastolatków, którzy już bardzo wcześnie musieli zmierzyć się z koszmarami życia, ale także szybciej niż inni poznali jego fascynujące uroki. Obydwoje doświadczeni przez los, zmagają się z samobójstwami swojego starszego rodzeństwa. Brak wsparcia ze strony rodziców stawia przed nimi nie lada wyzwanie – sami muszą zmagać się z upiorami przeszłości, które (jak się okaże) pozostawiły najbardziej trwały ślad i naznaczyły ich osobowości. Bohaterowie wybierają odmienne sposoby na odreagowanie, zrozumienie i zaakceptowanie wyborów rodzeństwa. Majka zamyka się w sobie i odrzuca wszystko, co przypomina jej siostrę lub jej zachowania. Alek przeciwnie – lgnie do towarzystwa, ucieka w imprezy, alkohol, używki. Postanawia pozostać w pokoju, w którym znalazł martwego brata.
Jak można się domyślać, mimo iż bohaterowie z pozoru tak różni, to jednak odnaleźli w sobie bratnie dusze. Ale traumy, którą przeżyli, nie da się odsunąć w kąt, a jej skutki dają o sobie znać w momentach, których bohaterowie najmniej się tego spodziewają.
„Zabłądziłam” to przede wszystkim powieść o dojrzewaniu i różnych drogach jego osiągania. O odpowiedzialności i jej braku, o zagubieniu i odnajdywaniu, o strachu i dumie, o smutku i radości,o śmierci i życiu, o nadziei, miłości i szczęściu ukrytym w bliskości przyjaciela. Ale i wszystkie wymienione uczucia nie są tak przejrzyste, biało-czarne. Tu na przykład miłość staje się największym przyjacielem Majki, ale i jednocześnie najgorszym wrogiem. Ta książka bowiem mówi przede wszystkim o młodych ludziach, którzy mimo iż próbują definiować swoje uczucia, to nie zawsze je rozumieją. Często nie potrafią sobie z nimi radzić, a zdarza się i tak, że nie mają kogo poprosić o radę i po prostu się wygadać. Książka Olejnik to także opowieść o inicjacjach różnego rodzaju, również tych seksualnych. O tym, jak odmienne bywają postawy młodzieży w tych kwestiach i możliwych scenariuszach kilku z nich. Wreszcie, poza nadzieją jaką ostatecznie przynosi finał powieści, „Zabłądziłam” to książka o miłości i różnych jej odcieniach Olejnik opowiada o tej rodzicielskiej, której zabrakło ze strony opiekunów bohaterów, a którą fabularnie przedstawia Marta (nie będąca matką!), o boleśnie jednostronnej miłości siostrzanej czy wreszcie o uczuciu między kobietą a mężczyzną. Nie sposób wymienić wszystkich wątków, które podejmuje autorka. Niekiedy są one tylko w tle, a jednak zmuszają do przemyślenia kwestii z sobą związanych.
Książka Agnieszki Olejnik jest z gatunku tych, o których można pisać i pisać, ale żadna recenzja nie odda emocji, które ona w sobie skrywa. „Zabłądziłam” to powieść, której się nie czyta – ją się przeżywa. I o ile na początku wzbudza zainteresowanie, ale jej odłożenie (np. na noc) nie stanowi problemu, tak już mniej więcej w połowie czujemy się tak zespoleni z bohaterami, że nie jesteśmy w stanie zamknąć jej przed ostatnim zdaniem. Jestem przekonana, że młodzi czytelnicy będą zafascynowani lekturą tej powieści, ale na starszych czytelników podziała ona ze zdwojoną siłą.
Powieść zachwyca naturalnością w kreacji bohaterów i zdarzeń. W tej fabule można przeglądać się jak w lustrze – niektórzy spostrzegą własne losy, inni dostrzegą znajome osoby, a większość z pewnością przypomni sobie uczucia, które przeżywali lub przeżywają do dziś.
Szanowna Autorko, jeśli “Zabłądziłam” to powieść dla młodzieży, to prosimy o kontynuację dla dorosłych!