Katarzyna Bonda w jednym ze swoich ostatnich wpisów na fanpageu na facebooku napisała, że przede wszystkim bardzo chce „być czytana”. Po lekturze książki „Dlaczego szczęśliwy mężczyzna się nie żeni się z kobietą” zacząłem się zastanawiać, czego chce Marcin Halski? Muszę przyznać, że nawet podziwiam odwagę, aby w dobie szalejącego w Europie feminizmu, strajków kobiet w Polsce, ruchów na rzecz równouprawnień etc. napisać książeczkę, która w gruncie rzeczy sprowadza się do rynsztokowego humoru przyśpiewek pijanego wujka na weselu, który w niewybredny sposób opisuje istotę kobiecości w relacjach damsko-męskich. Long story short zdaniem Marcina Halskiego kobieta to, co do zasady, rozkrzyczany i rozwydrzony bachor, którego działanie jest pozbawione jakiejkolwiek logiki i sensu, a metodą na radzenie sobie z kobiecymi humorkami jest po męsku ucieczka (chyba najczęściej występujące słowo w niniejszej publikacji).
Żeby taka książka była powiedzmy na jednej półce z żartami o milicjantach, to może jeszcze bym się uśmiechnął. Póki co prezentuje poziom żartów o teściowej lub zaśpiewajek typu „teściowo, ty stary rowerze”.
Autor z manierą siedemnastolatka, co to pierwszy spośród nich obaczył kobietę, ze skalną ryciną niesie kaganek oświaty swoim współjaskiniowym nastoletnim chłopcom przy ognisku. Prawdy objawione godne gimnazjum lub stereotypowych żartów z kobiecego braku logiki czy niezdecydowania. Albo tego, że jak kobieta pyta czy gruba to trzeba uciekać, bo seksu nie będzie.
Autor poświęca też ze dwie strony, pisząc o tym, że kobiety robią sobie dłużej makijaż i poranną toaletkę czy przygotowania do wyjścia. No to nawet katechizm kościoła katolickiego czy nauki przedmałżeńskie nie świecą w oczy takimi prawdami objawionymi. Aha i wspomniał jeszcze ze kobieta na skutek kłótni ogranicza "mu" seks. Znaczy ona mu "daje" czy robią "to" razem dla siebie? Seks jest sprowadzany do roli „smaczka” dla psa, który zrobił coś dobrze dla swojej Pani. A pani jest przeważnie… no trzeba chodzić jak koło jajka, broń borze swoje zdanie itp. Dalej pozostając w retoryce wąsatego Janusza, Marcin Halski robi z kobiet debilki. Totalne bezmózgie yeti. Co ciekawe, faktycznie rozumowanie możemy mieć nieco inne z racji płci (nie gorsze/lepsze, po prostu inne, dochodząc różnymi drogami do podobnych wniosków), ale pisać, że kobieta i logika to dwa różne światy? O stopniach naukowych dawanym kobietom też pan Autor pewnie nie słyszał? O sukcesach w biznesie? Naukowych odkryciach? Curie-Skłodowska? Aha i kobiety powszechnie wstydzą się kupowania prezerwatyw i testów ciążowych, (wszystkie są mentalnie zatrzymane na wieku lat 14?). I nie, nie jest nam facetom obojętne, jak kobieta jest zadbana, czy w ogóle, i jak wygląda. I tak zwracamy uwagę na szczegóły i kolory. To, że autor tak nie robi, nie znaczy, że inni też nie.
Zwieńczeniem książki jest wyznanie o pobycie autora w szpitalu psychiatrycznym z powodu depresji, współczuć można, depresja to straszna choroba, i pewnie bym zostawił bez komentarza to niepasujące nijak do całej książeczki wyznanie, gdyby nie to, że konkluzją było to, że 3 na 4 mężczyzn w tejże placówce jest tam z powodu… kobiet. Teraz będzie brak komentarza.
Powinno być oznaczenie na okładce, niczym na klockach lego, 7-15 lat. Z dozorem rodziców.
Ani ta książka poradnik, ani śmieszna, ani zabawna.
15.02.2021 r.
Książkę otrzymałem z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl