„Tak bardzo potrzebowałam, by ktoś mnie pokochał. Tak naprawdę. Na zawszę. Tak, by w końcu pozbyć się tego lęku, który rozdzierał moją duszę. Który krzyczał, że nigdy nie uda mi się utrzymać przy sobie bliskiej osoby. Że zawsze będę tą, która musi sobie radzić sama. I jak na ironię, po raz kolejny, tak właśnie się stało.”
Milena postanawia wykorzystać wykupioną już wycieczkę do Kefalonii. To w prawdzie miała być jej podróż po ślubna, ale niestety nie jest. Chce odpocząć i pozbierać się po zdradzie narzeczonego. Nie spodziewała się, że to co przeżyje w tym hotelu odmieni jej życie na zawsze. A wszystko zaczyna się zmieniać, gdy znajduje tajemniczy list i postanawia zrobić to co jest w nim napisane i tak każdego dnia dostaje kolejne listy od Przewodnika. Nie spodziewanie odkrywa, że żadna terapia nie potrafiła jej pomóc tak jak te listy. By pogodzić się z przeszłością i zaakceptować siebie. Do tego poznaje trzech seksownych mężczyzn, którzy cały czas ją adorują a z którymi się zaprzyjaźnią. Tylko, że przy jednym z nich czuje się inaczej. Wystarczy jedno jego spojrzenie żeby obudzić w niej ogień. Tylko czy to będzie tylko wakacyjny romans? A może połączy ją coś więcej z nim? Bo ten mężczyzna również skrywa pewien sekret. Czy oni również będą mieć swoje szczęśliwe zakończenie?
„Tu nie chodzi o egoizm. Chodzi o wybaczenie. O wyrozumiałość. O miłość bezwarunkową, wynikającą z troski o samego siebie. Miałam wrażenie jak by Przewodnik znów dotknął mojej duszy. To było niesamowite.”
Gdy myślicie, że już niczym nie zaskoczy was autor. Gdy myślicie, że lepiej już być nie może. To powiem wam, że jesteście w ogromnym błędzie. M.B. Morgan po raz kolejny przeszła samą siebie i z każdą kolejną historią podnosi sobie poprzeczkę. A to co zaserwowała mi w „Terapia wstrząsowa” jest po prostu powalające. Zmusiła mnie do rozmyślań na temat swojej osoby i tego, że sama powinnam sobie zafundować taką terapie. Jak pewnie nie jeden z nas. Ta historia porusza do głębi, budzi w nas zakopane głęboko w środku ciężkie chwile, ból, łzy. By pokazać, że nie ma idealnych ludzi a my sami musimy pokochać siebie takich jakimi jesteśmy. Ze wszystkimi wadami i niedoskonałościami. Uporać się z traumom i nie katować siebie. Tylko cieszyć się życiem i chwilami jakie przeżyliśmy, przeżywamy. Bo prawda jest taka, że to te najgorsze momenty jak i te dobre ukształtowały nas. Sprawiając, że jesteśmy teraz tym kim jesteśmy. Czytając każdą chwilę przeżywałam wręcz podwójnie. Śmiech, łzy, smutek, niedowierzanie, strach, złość, radość, miłość, zachwyt mieszały się ze sobą. Sprawiając, że nie potrafiłam się oderwać od książki póki nie zobaczyłam ostatniej strony, a i tak stwierdziłam że za szybko się skończyła. Że ja chcę więcej i nie chcę się rozstawać z bohaterami. Z główną bohaterką łączy mnie chyba więcej niż mogłam podejrzewać. Pewnie nie tylko mnie. Kochana skradłaś moją duszę i serce po raz kolejny. Dziękuje, że po raz kolejny zabrałaś mnie w tak wspaniałą podróż. A wam z czystym sumieniem i sercem mogę polecić tę książkę.