Jestem jedną z tych osób, którym łatwo wjechać na ambicję, nawet sama siebie motywuję często wkręcaniem sobie, że nie dam rady. Pokonywanie własnych ograniczeń, sprawia mi ogromną przyjemność i jest źródłem szczególnej satysfakcji. Nie cierpię ogólników, stereotypów i szufladkowania ludzi, nie znoszę tekstów, że kobiety to słaba płeć, że są beznadziejnymi kierowcami, że ich miejsce jest w kuchni. Choć w ostatnich stuleciach sporo się zmieniło, to wciąż są miejsca na świecie, kultury i religie, w którym kobieta jest niczym, a sprzeciw wobec mężczyzny może zakończyć się śmiercią w świetle prawa.
Nigdy nie czułam potrzeby, by udowadniać sobie czy innym, że jestem lepsza od mężczyzn. Jestem po prostu inna, ani lepsza, ani gorsza. Kobiety i mężczyźni to przede wszystkim ludzie, na tym polega nasza równość. Każda płeć ma pewne predyspozycje i pewne ograniczenia, w idealnym świecie dobieramy się w pary po to, by się uzupełniać.
Zawsze bawił mnie podział na zawody damskie i męskie, przy równoczesnym tworzeniu na siłę feminatywów, które mają pokazać jak nienaturalne jest nawet nazewnictwo kobiety wykonującej profesję uważaną za zarezerwowaną dla samców. Jednak policjantka brzmi zupełnie normalnie, prawda? Ale czy to znaczy, że to zawód obojga płci?
Marianna Fijewska uznała, że nie i napisała nawet książkę, by to udowodnić. "Policjantki. Kobiece oblicze polskich służb" to totalnie subiektywna i tendencyjna pozycja, a szkoda, bo potencjał był ogromny. Autorka dotarła do wielu funkcjonariuszek mających bogate doświadczenie, mogących stanowić wzór dla młodych dziewcząt będących na etapie podejmowania decyzji dotyczącej ich zawodowej przyszłości, skutecznie jednak wyciszała te pozytywne głosy, uwypuklając dyskryminację, mobbing i molestowanie. To są zjawiska powszechne, trzeba o nich mówić głośno i piętnować sprawców a nie ofiary, ale nie dotyczą one tylko policji ani tym bardziej tylko kobiet. W reportażu chodzi o to, by przekazać obiektywny i jak najszerszy obraz rzeczywistości, a nie jest część, która jest "modna" i się sprzeda. Nie neguję tego, że kobiety w służbach są źle traktowane, ale nie przekonują mnie dziesiątki anonimowych rozmówczyń w zestawieniu z tymi, które pod własnym imieniem i nazwiskiem mówią o tym, że jednak są szanowane. Grażyna Biskupska jest najlepszym przykładem tego, że kobieta może wiele osiągnąć nawet w policji, jednak autorka poświęciła tej legendzie zaledwie kilka zdań, bo nie pasowała do schematu i mimo drążenia nie przyznała, że była szykanowana.
Część rozmówczyń próbowała przemycić choć trochę tytułowego kobiecego oblicza służb, ale Fijewska nie była zainteresowana choćby trudami pracy w drogówce, stykania się ze śmiercią i radzenia sobie z tym. Momenty, gdy policjantki dochodziły do głosu i mogły mówić o swojej codzienności, były zdecydowanie najlepszymi fragmentami tej książki. Te kobiety miały mnóstwo do powiedzenia i chyba liczyły na to, że ktoś w końcu postanowił ich wysłuchać, przedstawić ich punkt widzenia. Szkoda, że ich otwartość nie została w pełni wykorzystana.
"Policjantki. Kobiece oblicze polskich służb" to najlepszy przykład tego, jak nie powinno się pisać reportażu. Tendencyjny, niesprawiedliwy i nastawiony na tanią sensację materiał, autorka sama przyznała, że jeszcze na szybko dopisywała rozdziały o strajku kobiet.
Moje 3/10.