Polska. Zaistniała na mapach Europy i świata około roku 960. Wiele przeobrażeń, wiele przemian dokonało się od tego czasu. Mechanizm ustrojowy, system społeczny, organizacja kultury, strategia obrony, komparatystyka debat. Ale zawsze to słowo – „Polska” było w nazwie państwa.
W podręcznikach do szkół czytamy o zdarzeniach, które zaistniały od tego 960 roku aż po dzień dzisiejszy. Roi się od imion, nazwisk, tytułów, nazw geograficznych i czego tam sobie życzycie. Śledzimy wszelkie wydarzenia, czytamy komentarze, wyciągamy wnioski.
Stefan Cisek proponuje inny, bardzo ciekawy, sposób patrzenia na historię Polski. Z poziomu granic. Autor pokazuje jak zmieniały się granice naszego państwa. Jak układały się stosunki z sąsiadami. Jakiej narodowości byli ludzie mieszkający w pobliżu granic.
Jest głównych rozdziałów w „Geohistorii. Rzecz o granicach Polski” dziewięć. Każdy rozdział stanowi opowieść o jednej krainie geopolitycznej, wchodzącej w skład Rzeczypospolitej. W takim układzie łatwo uniknąć wszelkiego rodzaju bałaganu. Wewnątrz rozdziałów również Stefan Cisek postanowił ułożyć materiał jednolicie. Najpierw krótki rys historyczny. Potem podział administracyjny. Następnie opis większych miast i poszczególnych dzielnic. I tu uchronimy się od bezładu wiedzy.
Omawiana pozycja kojarzyć się może z matematycznymi wyliczeniami. Wiadomo, że gdy w zapisie graficznym działania ominiemy jakąkolwiek cyferkę, będziemy zmuszeni do skreślenia błędnego wyniku, i ponownego obliczenia danego zadania. Stefan Cisek nie popełnił ani jednego błędu – dał czytelnikowi książkę bezbłędnie zaplanowaną. Ani jednego błędnego przecinka, słowa czy akapitu. No, może ktoś się zdarzy, kto nosem będzie kręcić na jakość map, których nie brakuje w książce. Są zbyt małe, niezbyt czytelne. Ale to jedyna wada tej pozycji – słowo daję!
Nie znam się wybitnie na historii. Wiem, to co inni wiedzą. Zauważyłem jednak że Stefan Cisek nie przepisuje od innych kolegów – historyków „jak leci”. Widać że przesiedział niejedną godzinę nad dokumentami w archiwum. Ma swoje zdecydowane zdanie na wiele problemów. Odczytuje na nowo dawno znane sprawy. Nie przez kalkę – ale samodzielnie myśląc.
Powiem tylko tyle że przesuwanie się granic wiele zależało od … władców danego okresu. A niektóre ziemie należą do Polski od niedawna. Rozszyfrowanie tych dwóch zdań znajdziemy w tekście „Geohistorii”. Nie lubię streszczać omawianej pozycji. Musiałbym ją po prostu przepisać. A tu nie chodzi o pokazanie uczniowi gdzie leży Wisła. Można jedynie naprowadzać ucznia na trop Wisły u podnóża Wawelu, a dalej przy pomniku Syrenki i pod tamą Włocławka, a u ujścia rzeki gdzieś w okolicach Gdańskich żurawi.
Stefan Cisek używa w książce języka komunikatywnego, podręcznikowego. Nie spodziewajcie się jakowyś fajerwerków językowych. Takich być nie musi w podręczniku. Najważniejsza jest komunikacja. A ta u Ciska jest.
Tak naprawdę mówiąc „Geohistoria. Rzecz o granicach Polski” można traktować nieformalnym podręcznikiem właśnie. Nie jest prawdopodobnie zatwierdzony przez Ministra Edukacji, niemniej, moim zdaniem, nauczyciele historii powinni znać tę pozycję. Uczniowie tym bardziej. Nie zaszkodzi. A może przecież pomóc.
Pomóc w zrozumieniu Polski jako państwa. Państwa niełatwego, państwa z wieloma kompleksami. Wciśniętego między bogatsze i bardziej rozwinięte organizmy narodowościowe. Jednak Cisek nie podejmuje analizy, polemiki czy interpretacji. Podaje do wiadomości publicznej fakty z którymi trudno dyskutować.
To jest ta pozycja, do których nikt nie powinien mieć jakichkolwiek uwag. Włącznie z Ministrem Edukacji. Nie wiem czy „Geohistoria” należy do kanonu lektur nauczyciela – historyka. Bo powinna.