Czy lubicie thrillery polityczne, kryminały, czy może wolicie powieści historyczne ? W "Szepcie węża" znajdziecie wszystkiego po trochę, do tego dołożyć jeszcze należy wątek religijny.
Po traumatycznych wydarzeniach z przeszłości, Jacek Posadowski wraz z dwunastoletnią córką Zosią, przeprowadza się z warszawskiej Pragi do Kaletnika, podlaskiej wioski, by tam, pośród lasów i jeziora, dziewczynka odzyskała spokój i równowagę.
By zająć czymś myśli i czas wolny, Jacek pozwala córce, tak jak on sam - miłośniczce kryminałów, prowadzić swoje prywatne śledztwo w sprawie zniknięcia księdza, pracującego niegdyś w tamtejszej parafii. Michał Tracz, młody, ambitny ksiądz, znawca Biblii, "rozpływa się w powietrzu". Mieszkańcy, jak to w małych społecznościach bywa, zaczynają tworzyć różne teorie na temat zniknięcia duchownego. Ta, wydawać by się mogło, niewinna zabawa, przerodzi się w śmiertelną grę, w której stawką będzie ich życie.
W sprawę zamieszany jest aktualny proboszcz, biskupi, gangsterzy i służby specjalne. Co więcej, okazuje się, że zagadka nawiązuje do czasów starożytnych, do początków chrześcijaństwa.
Powieść zaczyna się interesująco. Otóż w jednym z rzymskich zaułków zostaje zamordowany ksiądz Giuseppe Esposito, spowiednik, któremu została powierzona pewna tajemnica. W tym samym czasie do Zdzisława Różańskiego, ministra spraw wewnętrznych, trafiają ściśle tajne dokumenty, które wywołują niemałe zamieszanie w kręgach władzy. Po tym intrygującym wstępie, autor przenosi czytelnika do Kaletników, gdzie nowe życie rozpoczynają nasi bohaterowie. I tu, niestety, robi się już mniej ciekawie. Fabuła powieści skupia się na życiu Jacka między pracą a domem, wypoczynku Zosi na hamaku z książką w ręce i kotem na kolanach, przyjaźni z sąsiadką Matyldą i wspólnych kąpielach w jeziorze oraz zabawą Zosi w detektywa.
Ten duet detektywistyczny ojca z córką mnie akurat nie przypadł do gustu. Śledztwo dwunastolatki wydaje się nieadekwatne do ukazanych nadużyć seksualnych i finansowych w Kościele, morderstw i rosyjskiej mafii. Co więcej, oprócz dwójki naszych głównych bohaterów, jest niejako trzeci - kot Puchacz, który towarzyszy nam niemal przez całą powieść i któremu także przypisano szczególną rolę. Skoro się już czepiam, to zwrócę w tym miejscu uwagę na jeszcze jedną rzecz. Chodzi mi mianowicie o personalia śledczych, zajmujących się sprawą. Są to - Pius Szatan i Małgorzata Perełka. (?) Myślę, że brzmi to nieco komicznie. Oprócz tego, że Jacek, jako ojciec samotnie wychowujący dorastającą córkę, zyskał w moich oczach, to jednak żaden z bohaterów nie wzbudził we mnie większej sympatii. Dobrnęłam do końca powieści, ale muszę przyznać, że miałam wobec niej nieco inne oczekiwania.
Ale przejdźmy też do pozytywów. Przede wszystkim przyciągająca wzrok szata graficzna okładki i intrygujący tytuł. Po drugie, ciekawe jest wplecenie w fabułę powieści wątku starożytnego manuskryptu. Interesującym zabiegiem jest też przywołanie starych wierzeń w postaci opowieści leciwej pani Jadwigi o mściwym domowoju. Szkoda, że była to tylko krótka wzmianka. Poza tym muszę przyznać, że rzeczą, która interesowała mnie od samego początku była przeszłość naszych bohaterów, która skłoniła ich do wyjazdu. I owszem, autor zaspokoił moją ciekawość przy końcu powieści.
Dodam tylko, że to moja subiektywna ocena i warto wyrobić swoją własną, sięgając po lekturę "Szeptu węża".
Książkę otrzymałam z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl