Antonia, panna naiwna, ale w tej niewinnej naiwności niezwykle urocza, dopiero co przybyła z prowincji do Madrytu, akurat, gdy kól i trendy jest chodzenie na kazania do kapucynów. Tam właśnie spotyka dwóch mężczyzn, którzy przewrócą jej życie do góry nogami: urzekającego szlachcica Lorenzo i charyzmatycznego opata Ambrozjo. Gdyby tylko wiedziała!...
Ach, no i to właśnie mogę nazwać rozrywką - "Mnich" to gotycka karuzela dram i dziwów, no czego tu nie ma: trupie narkotyki, broczące krwią zjawy zakonne, tajne klasztorne lochy, zamieszki na procesji, morderstwa, porwania, inkwizycja, satanizmy, zbójcy, egzorcyzmy i tysiąc robali. Tak, to książka z wyraźnym morałem i nie mniej wyraźnym szkalowaniem katolickiego duchowieństwa (mieć tyle szpil, co protestancki pisarz!), ale jej głównym zadaniem wciąż jest dostarczanie uciechy ze śledzenia poplątanych perypetii, elementów fantastycznych i opisów straszliwych katakumb pełnych płazów zamieszkujących zbutwiałe trupy. Scenografia jest świetna, siłą rzeczy gorzej z bohaterami (jakkolwiek autor stara się o zniuansowanie chociażby tytułowego bohatera) - ale taki też urok czarno-białych postaci. To proste, ale mocne kreacje (Matylda!), można się wciągnąć w ich pokręcone losy.
Jednak należy pamiętać, że to klasyczna powieść grozy z przełomu XVIII/XIX, więc trzeba się mierzyć z jej wszelkimi dobrodziejstwami: "dialogami", w których wypowiedzi postaci ciągną się przez półtorej strony przeplatane dwunastoma "ach!" i dwudziestoma "och!", szkatułkowość, "a, rąbnę sobie tu wiersz na trzy strony, bo mogę", bohaterowie niezbyt biegli w rozpoznawaniu twarzy swoich bliskich, język taki a nie inny ("kaptur zsunął się jej bardziej ku tyłowi niźli zazwyczaj, i można było dojrzeć dwie koralowe wargi, pełne, świeże i tkliwe, oraz bródkę, w której dołeczkach zdało ukrywać się tysiące kupidynków")... No to się lubi albo nie. No ja akurat tak, więc bezbożnego "Mnicha" czytało mi się dobrze i ze względu na same perypetie, jak i przestarzałą dziś oprawę. Kolejny ciekawy tytuł od wydawnictwa Vesper, które jak zwykle zatroszczyło się o porządne wydanie - świetne drzeworyty Tute'a i posłowie z komentarzem historyczno-literackim (jakkolwiek podstawowym) zdecydowanie na plusie.
[Recenzja została po raz pierwszy opublikowana na LubimyCzytać pod pseudonimem Kazik.]