Malice oznacza złośliwość, złą wolę. To właśnie tak obraźliwie nazywana bywa Alyce. Jako Mroczna Łaska budzi niepokój i wstręt, a jednak dziewczynie klientów nigdy nie brakuje. Ludzie zazdroszczą, nienawidzą i źle życzą, a w zemście pomóc może tylko ona. Jak długo nie wie, do czego dokładnie zostaną użyte jej eliksiry, tak długi prawo jest jej przychylne. I nie ważne jest to, że nie chce nikogo krzywdzić — jej zielona krew zdecydowała za nią, a jako jedna z Łask musi służyć. Jej serce wypełnione jest nienawiścią do samej siebie, a do krzywych spojrzeń i kąśliwych uwag, jakie kierowane są w jej stronę, już dawno zdążyła przywyknąć.
Aurora, po śmierci starszych sióstr, ma przejąć tron, ale tylko pod warunkiem, że w końcu pocałuje ją ktoś, kogo klątwa uzna za prawdziwą miłość. Warunki narzucone przez królewskie pokolenia są dwa — musi być to mężczyzna, a w dodatku dobrze urodzony. Wszystko, by zapewnić długość rodu. Szczęście? Słuchanie serca? Tym nikt się nie przejmuje.
Gdy Alyce i Aurora pierwszy raz się spotykają, jeszcze nie wiedzą, co je czeka. Jak wiele zmieni się w ich życiu w następnych miesiącach i dokąd je to zaprowadzi. Czy gdyby miały tego świadomość, odwróciłyby się do siebie plecami i poszły w przeciwne strony? Tego się nie dowiemy. Staniemy się za to świadkami dworskich intryg oraz ślepego podążania za pięknem, pieniędzmi czy władzą. Będziemy złościć się na konwenanse społeczne, a świat wokół bohaterów coraz mocniej przesiąkać będzie zgnilizną. Witajcie w Briar. Miejscu, które jedynie pozornie opływa pięknem.
Heather Walter czerpie z opowieści o Śpiącej Królewnie — a może nawet na początku z tej o Kopciuszku — ale przede wszystkim tworzy coś nowego. Buduje swój świat od zera, wymyślając mu historię, która o krok jest od mitologii. Kreuje niestandardową magię i niespotykane istoty, a wszystko to, by stworzyć podstawy dla opowieści o miłości silniejszej niż całe lawiny przeciwności. „Malice" jest fantastyką, ale możliwe że przede wszystkim romantyczną młodzieżówką. W końcu miłość nie jest tym razem jedynie elementem tła, a trzonem powieści. Zwykle od takiej literatury trzymam się jak najdalej, a jednak tym razem w zetknięciu z nią czułam się komfortowo. Rodzące się uczucie zostało przedstawione bardzo zgrabnie. Co rusz coś się działo, co rusz pochłaniały mnie uczucia. Tempo było bardzo „moje", bohaterów dobrze rozumiałam, a pióro autorki było lekkie. W dodatku te szarości bohaterów... Kwestionowanie ich decyzji, przyklaskiwanie im i niepewność, jaką mi dawały... Tak, do było fajne.
Gdyby Aurola była księciem — powieść wciąż byłaby ciekawa, ale nie miałaby tej cudownej świeżości, którą całej historii nadaje uczucie, które łączy dwie bohaterki. Jestem zachwycona tym, że nareszcie na polskim rynku pojawiają się takie tytuły. Ten rok jest niesamowicie ważny dla literatury queerowej, a „Malice" ma szansę, by połyskiwać na tle innych młodzieżowych powieści z tej grupy. Nie jest to tekst pozbawiony wad, a jednak jestem w stanie wiele mu wybaczyć. Może całość zbyt demonizuje mężczyzn oraz może ma momenty na granicy naiwności, a jednak dobrze się bawiłam w czasie czytania i nie potrafiłam od powieści oderwać. Jest niezła, nie dobra i może w tym tkwi jej urok. Nadaje to całości lekkość, której ostatnim czasem poszukuję. Rozumiem wszystkie zawiedzione głosy i rozumiem wszystkie zachwyty, bo sama jestem gdzieś pomiędzy.
przekł. Ewa Skórska
[Książka powinna mieć ostrzeżenie, że kierowana jest przynajmniej do czytelnika +16.]