"Kiedy świat się wali, tylko w przestrzeni ramion bliskiej osoby człowiek jest w stanie znaleźć odrobinę otuchy."
Już sama okładka "Rubinowego księcia" - szczególnie drapieżne, krwistoczerwone oczy wilka, przyciągają wzrok. A jak jest z wnętrzem? Przekonajmy się i zajrzyjmy do środka.
Kiedy istota z Cieni, mgielny wilk, porywa duszę córki zamożnego szlachcica na jej ratunek wyrusza niemrawa ekipa: opiana złą sławą, legendarna złodziejka, pechowy dowódca straży walczący z chronicznym katarem, skażony chorobą i odrzucony przez społeczeństwo parobek oraz dziedziczka wspomnianego wcześniej szlachcica oraz jednocześnie siostra porwanej. Żeby odzyskać światło dziewczyny i zwrócić jej życie muszą udać się aż do Otchłani - a w towarzystwie takiej zgrai bardzo wiele może się wydarzyć i trzeba będzie się niezwykle natrudzić, żeby nie stracić przy tym głowy.
"- Wiesz, mam taki fajny czasomierz, który poza godziną pokazuję stan moich emocji. - Salamandra wyciągnęła przed siebie nadgarstek i spojrzała na jedną z bransoletek. - Zgodnie z przypuszczeniem wciąż mam gdzieś twoje groźby."
Pierwszym co rzuca się w oczy jest niezwykle rozbudowany świat z rozległą historią. Na kartach powieści pojawią się niezliczone opowieści o bogach, ich rodzinach, powstaniu człowieka czy wizji piekła. Sami ludzie mają niezwykłe moce powiązane bezpośrednio z kamieniami szlachetnymi, które mogą uczynić ich silniejszymi - choć nie mają nieograniczonych mocy. Nie bez znaczenia jest też kolor krwi i oczu. Od niego zależy rola oraz status społeczny, a nawet to czy dana osoba nie zostanie całkowicie wykluczona ze społeczeństwa i odrzucona.
O każdym bohaterze książki bardzo wiele się dowiadujemy. Nie tylko poznajemy dogłębnie jego osobowość i charakter, ale również historie oraz wiele pomniejszych anegdotek z przeszłości, które nie zawsze mają znaczenie w całości powieści. Bohaterów jest na prawdę wielu. Od głównej ekipy ratunkowej, po całą rodzinę królewską i na grupie rebeliantów kończąc.
Jednym z największych plusów jest wciągająca fabuła i ciekawa akcja. Postacią, która od pierwszej chwili skradła moje serce, był Remarco. I zdecydowanie nie narzekałabym gdyby było go jeszcze więcej. Trzeba również przyznać, że każdy bohater na łamach powieści przechodzi ogromną przemianę wewnętrzną, i to w większości bardzo pozytywną przemianę. Elementem co do którego nie jestem do końca przekonana jest styl. Niby książkę czyta się szybko i przyjemnie, jednak nie zawsze humor pasował mi do całości powieści i powagi sytuacji. Był nieco satyryczny co gryzło mi się z wydarzeniami w książce. Wolałabym żeby humor był bardziej zrównoważony, a zachowanie bohaterów adekwatne do danej sytuacji albo wręcz w drugą stronę - prześmiewczy, komediowy i satyryczny. Wtedy na miejscu byłby "Łupin Hood" czy budyń czekoladowy lub pizza w czasach przypominających średniowiecze.
Zabrakło mi również więzi z głównym bohaterem. Przez powieść przetoczyła się masa bohaterów i każdego poznaliśmy dość dogłębnie, poprzez wnikanie w jego psychikę i historię, a z nikim konkretnym nie poczułam żadnej głębszej więzi. Samego tytułowego Rubinowego Księcia było niezwykle mało i odniosłam wrażenie, że pojawił się tylko na chwilę, a jego udział w wydarzeniach był ledwo zauważalny. W porównaniu z innymi wątkami bardzo spłycony i okrojony został motyw miłości Salamandry. W porównaniu do innych historii, ta mogłaby być o wiele bardziej ciekawa, a została przedstawiona nieco "po łebkach". Na szczególną uwagę jednak zasługuje ciekawe zakończenie, gdzie autorka nie jeden raz i nie dwa, zaskoczy czytelnika.
"Rubinowy książę" to powieść łącząca w sobie specyficzny rodzaj humoru, niesztampowych bohaterów i wciągającej akcji. Nieco zbyt rozbudowany świat odbił się kosztem na odbiorze głównych bohaterów, których było za dużo (choć każdy miał swój mały udział w ogólnych wydarzeniach). Nie była to powieść idealna, czułam, że czasami coś mi między kartami zgrzyta i nie pasuje do całości, jednak czytało się ją dobrze, a samych bohaterów dało się polubić.~hybrisa