Żebyśmy byli w stanie zrozumieć historię przedstawioną w reportażu Kathleen Hale, muszę wyjaśnić dwa pojęcia.
° Creepypasta to straszna historia budowana w formie miejskiej legendy, której autorzy najczęściej twierdzą, że dane wydarzenia miały miejsce naprawdę. Cieszą się popularnością niezależnie od kontynentu.
° Slender Man to popularna postać z creepypast, która doczekała się nawet swoich gier czy filmów. Najczęściej wygląda jak szczupała, nienaturalnie wysoka osoba w garniturze, która zamiast twarzy ma gładką skórę. Potrafi rozciągać kończyny, a ofiary wprowadza w stan przypominający hipnozę, by same do niego podeszły. Rzekomo porywa dzieci, szczególnie te, które bez wiedzy rodziców wchodzą do lasu.
Do świata creepypasty weszły dwie dwunastoletnie dziewczynki ze stanu Wisconsin, które z lęku przed Slendermanem zdecydowały się zabić swoją przyjaciółkę. Raniły ją nożem dziewiętnaście razy, a następnie udały się do lasu, by odnaleźć dom nieistniejącego potwora. Winą za zbrodnie głośno obarczano twórców opowiadań, nie system, który nie zauważył, że z nastolatkami dzieje się coś niepokojącego. Wielokrotnie uczniowie zgłaszali nauczycielom niepokojące sytuacje, wielokrotnie rodzice ignorowali słowa dzieci. A choć system zawiódł już na tym etapie, to najgorsze z jego strony miało dopiero nadejść, bo zaczęła się batalia z sądem, by poddać dwunastolatki leczeniu, choć sądzone były jako dorosłe. Szczególnie jedną, która zmagała się z ciężką schizofrenią, a każdy dzień zwłoki oznaczał nieodwracalne zmiany w jej mózgu.
Sama zbrodnia może budzić szok i niechęć (pierwsza część książki), ale więcej emocji wywołało we mnie podejście systemu do jednostek chorych (druga). Od wczesnej młodości, poprzez rozprawy, po podjęte leczenie — wszędzie doszło do wielu zaniedbań. Począwszy od ignorowania opinii specjalistów, widzeniu w chorobie wymówki, pozwoleniu dzieciom na przebywanie w jednej celi z dorosłymi. Nie kończąc na od wracaniu wzroku czy szukaniu prostych rozwiązań. I nawet nie chodzi tutaj o to, czy dwunastolatki (z tak poważną zbrodnią na sumieniu) powinny być sądzone jako człowiek świadomy popełnianych czynów, człowiek dorosły, bo zostawię to indywidualnej ocenie (autorka zgrabnie przedstawiła prawo stanu oraz różne strony sporu z nim związane). Największe oburzenie wywołało we mnie zebrane przed Hale objawy zamykania oczu i ust na poważną chorobę. Najpierw udawanie, że problemu nie ma, potem udawanie, że jakiś jest, ale to wymówka, granie na czas, próby mydlenia oczu. Coś, od czego lepiej się odciąć. Bo choć zbrodnię popełnił dwie osoby, to narracja w mediach różniła się diametralnie. Sąd również nie traktował dziewczynek po równo i to nie dlatego że jedna z nich trzymała nóż.
Bez oceny wydarzeń a z oceną książki. „Slenderman“ to reportaż chaotyczny i momentami niezgrabny, ale jednocześnie dający wiele wiedzy. Nie jest całkowicie bezstronny, choć więcej w nim opinii ekspertów niż autorki. Może nie mogę dać mu wysokiej noty, ale warty był poświęconego mu czasu.
przekł. Janusz Ochab