"Miasto duchów" to debiut niecodziennego duetu tworzącego pod pseudonimem Ben Creed. Chris Rickaby i Barney Thompson to copywriter i muzyk, którzy są autorami tego mrocznego kryminału.
Rewol Rossel wraz z trzema innymi milicjantami z posterunku w Leningradzie zostaje wezwany do odnalezionych na torach kolejowych pięciu ciał. Już sam widok miejsca zbrodni budzi w funkcjonariuszach niepokój - ciała są okaleczone i starannie ułożone na torach, a jedna z ofiar ma na sobie mundur MGB czyli Ministerstwa Bezpieczeństwa Państwowego. Rewol rozpoczyna śledztwo, które okazuje się trudniejsze niż początkowo sądził. W toku dochodzenia odkrywa, że znał ofiary, a by rozwikłać sprawę musi cofnąć się do przeszłości, gdy był obiecująco zapowiadającym się skrzypkiem.
Akcja powieści rozpoczyna się późną jesienią 1951 roku w stalinowskim Związku Radzieckim. Chociaż nie biegnie szybko, a w całej książce mamy opisany ponad miesiąc milicyjnego śledztwa to i tak czyta się ją z dużym zaciekawieniem. Autorzy stworzyli bardzo ciekawą i niepowtarzalną atmosferę surowości, niepewności, smutku i przygnębienia. Świetnie oddali klimat tamtych czasów, gdy wokół było pełno informatorów składających raporty, gdzie na porządku dziennym były donosy, gdzie jeden niewinny żart, jedno przejęzyczenie, jedno za dużo powiedziane słowo mogło oznaczać aresztowanie, tortury i śmierć. Na uwagę zasługują również opisy miejsc, które są tak realistyczne i przekonujce, że czytając niemal czujemy mroźny wiatr i przeszywający chłód.
Autorzy mieli ciekawy pomysł na fabułę. O ile tło politycznych spisków na najwyższych szczeblach państwowej władzy jest często wykorzystywany w powieściach, o tyle pomysł, by motywem przewodnim morderstwa i śledztwa uczynić muzykę klasyczną jest niecodzienny, ale bardzo udany. To on sprawia, że ta książka wyróżnia się na tle innych, a po przecztaniu długo zostaje w pamięci.
Pomysł na kreację głównego bohatera również jest niecodzienny i niespotykany w innych książkach. Powieściowych policjantów głównie kojarzymy z trudnym dzieciństwem, nieudanym życiem prywatnym i problemami z alkoholem. W "Mieście duchów" nasz bohater jest, a raczej był utalentowanym skrzypkiem, którego okoliczności zmusiły do zamiany skrzypiec na pistolet. Artystów, szczególnie tych zajmujących się muzyką klasyczną utożsamiamy z wrażliwością, elegancją, subtelnością, a czasem oderwaniem od rzeczywistości, ale Rewol twardo stąpa po ziemi, jest odważny i nieugięty w dążeniu do celu. Jego postać wyróżnia się na tle innych. W życiu kieruje się zasadą: "Mężczyzna winien mieć dwie twarze(...) jedną własną, drugą dla świata". Rewol Rossel nie jest typowym milicjantem tamtych czasów. Chociaż stara się być ostrożny i poprawny politycznie to potrafi wyrazić własne zdanie i przy nim trwać, nie daje się zastraszyć i zmanipulować. Taka postawa bardzo mi się podoba i nadała tej postaci niepowtarzalnego charakteru.
Powieś porusza bardzo ciekawy temat - sprawiedliwości. Czy można w państwie, które opiera się na układach i propagandzie rzetelnie przeprowadzić dochodzenie? Czy odkrycie prawdy jest możliwe, gdy ze wszystkich stron jest się otoczonym szpiegami i informatorami. Czy ukarana zostanie odpowiednia osoba, gdy wybór sprawcy jest narzucany przez polityków? My w komunistycznym reżimie możliwa jest sprawiedliwość dowiemy się czytając tą książkę.
W "Mieście duchów" znajdziemy wszystko co powinien mieć dobry kryminał: przerażającą zbrodnię, intrygującego i nieustępliwego śledczego, niebanalny motyw, szalonego mordercę, ciekawe tło i mroczną atmosferę. To wszystko sprawia, że powieść jest ciekawa, wciągająca i czyta się ją z zapartym tchem.
Powieść bardzo mi się podobała. Na szczególne uznanie zasługuje motyw muzyki i realistyczne oddanie atmosfery stalinowskiego Związku Radzieckiego. Książka przypadnie do gustu nie tylko wielbicielom kryminałów, ale również książek historycznych i politycznych.