Kiedy do pracy przychodzi osoba z niepełnosprawnością ruchową i problemami z mówieniem, kiedy wcześniej nie miało się do czynienia z osobami sprawnymi inaczej (choć podobno tak teraz nie wypada mówić), wówczas człowiek zaczyna interesować się tymi problemami. Sięgać po literaturę fachową, zastanawiać się, co przy takich osobach wypada, czego nie wypada. Czy idąc gdzieś mam powiedzieć "chodź z nami" czy "jedź z nami"? Wszelka beletrystyka w tym temacie jest zazwyczaj nieco dołująca, toporna, przygnębiająca. Dlatego dość długo zwlekałam z przeczytaniem "Święta ognia" Jakuba Małeckiego, bojąc się, że znowu będzie trudno, zbyt trudno. Tymczasem powieść Jakuba Małeckiego została napisana tak, że czytelnik czuje, iż wniknął w rodzinę Nastki i stał się niemym obserwatorem ich zmagań z codziennością i przeszłością. Nie chcę tutaj napisać, że powieść jest banalna, ale napisana przyjaźnie dla czytelnika, bez silenia się na to, że skoro temat trudny, to i styl musi być tak ciężki, że czytanie staje się drogą przez mękę. Okazuje się, że o ważnych problemach, takich jak: niepełnosprawność jednego z członków rodziny, samotne rodzicielstwo, samobójstwo, odejście rodzica czy współmałżonka, choroba nowotworowa, zbyt wielkie ambicje Łucji - baletnicy, wreszcie radzenie sobie z życiem, na jakie się nie pisaliśmy można pisać nieskomplikowanie, a nawet w stylu lekko radosnym, który i tak w pewnych momentach sprawia, że ogarnia nas wzruszenie, współczucie, czasem złość. Dla wielu to może świętokradztwo, ale poznając wspomnianą na wstępie osobę, która została przyjęta do mojej pracy wiem, że tak można. Te osoby czasami widzą znacznie więcej niż osoby bez żadnych dysfunkcji i mają marzenia podobne do naszych, choć szans na ich spełnienie znacznie mniej. Polubiłam Nastkę ze "Święta ognia", bo to bohaterka mądra, choć czasem wydaje się, że to taka naiwna mądrość. Paradoksalnie spajała rodzinę, która po odejściu matki miała wszelkie prawa do tego, by się rozpaść. Autor wchodząc w sam środek niepełnosprawnej bohaterki, pokazuje, co może (choć wcale nie musi) dziać się w głowie osoby, która nie potrafi komunikować się ze światem w sposób dla tego świata zrozumiały. Być może wcale tak nie jest, że te osoby tak sobie tylko siedzą i "kiwają się", może w ich głowach tłoczy się wiele myśli, a uwagi o tym, co zaobserwowali i chcą nam przekazać pozostają w ich głowach na zawsze, gdyż nie potrafią ich uzewnętrznić, wypowiedzieć. Bardzo ciekawą postacią jest drugoplanowa Józefina i choć niewiele jej na kartach powieści, jest to właśnie ta bohaterka, która uczy nas, że niepełnosprawnych powinniśmy traktować tak jak tych sprawnych - nie użalać się nad nimi, czasem od nich wymagać, nie milknąć, bo nie wypada czegoś powiedzieć, pytać o ich możliwości, plany i marzenia. Nie znam twórczości Jakuba Małeckiego, więc nie mogę porównać "Święta ognia" z innymi jego powieściami. Dla mnie "Święto ognia" to przyjemna lektura, co brzmi nieco paradoksalnie w stosunku do problemów, jakie porusza, ale tak jak napisałam wcześniej o trudnych tematach niekoniecznie trzeba pisać ekstra poważnie. Oczywiście należy też pamiętać, żeby nie wyszło prześmiewczo, na szczęście Jakubowi Małeckiemu udało się tego uniknąć.