Do słuchania "Wiktorii" podchodziłem w zasadzie bez większych oczekiwań. Chciałem po prostu dowiedzieć się czegoś nowego, tyle. Nie poszerzyć horyzonty, bo te, zdaje mi się, są dosyć szerokie. Wiedzę też jakąś miałem, a dzięki przesłuchaniu książki mogę napisać, że trochę się poszerzyła.
Przede wszystkim podoba mi się, że w reportażu autor zawarł perspektywy różnych osób i środowisk. Są więc rozmowy z transosobami, ich bliskimi, prawnikami, sędziami. Cenię w książkach chęć dialogu, także z ludźmi, którzy niekoniecznie są przekonani do sprawy.
Choć, stwierdzam to z niesmakiem, w niektórych rozmowach nieliczni stwierdzali, że nie warto rozmawiać ze wszystkimi. To wzbudziło we mnie mocną niezgod.. Rozmawiać warto, a nawet trzeba. Ze wszystkimi. Szczególnie z największymi sceptykami i przeciwnikami, nawet jeśli nie przynosi to korzyści, bądź są one niewielkie.
Inni rozmówcy z kolei przyjmowali postawę "my" i "wy". W dyskusji na temat transpłciowości, czy raczej próbie przekonania zagorzałych "przeciwników" do tego, że transosoby to też ludzie, szczególnie wobec poziomu debaty publicznej w Polsce, jest groźne.
Zwróciłem również uwagę na pewną niekonsekwencję. W przypadku osób trans kładziony jest nacisk na zwracanie się do nich imieniem i zaimkami, jakie preferują. W zupełności to rozumiem, to naturalne. Kiedy jednak jedna z rozmówczyń, bodaj sędzia, wspomniała o księdzu, to stwierdziła, że jako osoba prowadząca sprawę upomina strony, jeśli ktoś zwraca się do duchownego "proszę księdza". Nie pyta jednak samego zainteresowanego, czy mu to nie przeszkadza. Jeśli wymagamy szacunku do jednej strony, dawajmy ten szacunek także drugiej stronie. I piszę to jako ateista.
Podoba mi się, że Piotr Jacoń nawet nie próbuje niczego owijać w bawełnę. Otwarcie mówi o błędach, które sam popełniał. Współcześnie przyznać się do swoich złych czynów to bardzo dużo, więc niezwykle to szanuję. Cały reportaż ma słodko-gorzki wydźwięk. Słodki, kiedy mowa o wygranych sprawach w sądzie (i nie tylko, rzecz jasna), a gorzki, kiedy mowa o transfobii. Główną myślą Jaconia jest chyba, aby opisać "transpłciowość osadzoną w życiu, w zwykłym życiu".
Szczególnie cenię dwa fragmenty spośród całej książki - odpowiedź autora na pytanie narodowca, które padło na spotkaniu autorskim oraz poruszenie problemu stereotypowości bajek Disneya.
Najbardziej zszokowała mnie sytuacja związana z sądami, która dla osób decydujących się na korektę płci jest wyjątkowo trudna. Muszą bowiem pozwać swoich rodziców, nawet jeśli ci nie żyją. Częstokroć kiedy pomiędzy nimi jest zgoda, sędziowie sztucznie zmuszają do zajęcia odpowiednich miejsc na sali rozpraw - pozwanych i powoda. Zwykłe sprawy, jeśli obie strony się z sobą zgadzają, skończyłyby się podpisaniem ugody. W przypadku rozpraw dotyczących korekty płci jednak nieludzkie prawo wymaga uwłaczających zachowań, a niektórzy sędziowie i sędziny mu w tym wtórują.
O palącym problemie świadczy także konieczność zmiany numeru PESEL. Kiedy to następuje, pojawia się problem z przepisaniem historii medycznej. Niektórzy wysuwali też postulat np. zdawania drugi raz egzaminów zawodowych. Totalny absurd!
"Wiktoria. Transpłciowość to nie wszystko" to świetny reportaż. Pierwszy autorstwa Piotra Jaconia, który przeczytałem. W przyszłości z pewnością sięgnę po "My, trans".