Akcja tej rewelacyjnej komediowo – kryminalnej powieści toczy się w domu o pięknej nazwie Sunset Hall. Od razu na samym początku pojawiają się dwa trupy. Jeden w domu (a właściwie w ogrodzie),drugi u sąsiadek. Główna bohaterka, Agnes Sharp będzie prowadziła prywatne śledztwo w tej sprawie. Agnes jest staruszką. Czasem ma problemy ze słuchem i boli ją biodro, ale w detektywistycznej robocie jest dobra. Kiedyś zajmowała się tym zawodowo. Jedno tylko jest dziwne… Agnes chce dowiedzieć się, kto zabił Mildred - jej sąsiadkę, ale zupełnie nie interesuje się zabójstwem Lillith popełnionym w jej domu. Te pojawiające się na początku powieści zagadki są tak bardzo wciągające, że od razu chce się czytać dalej.
W powieści jest wielu bohaterów. Agnes Sharp nie mieszka sama. W swoim domu stworzyła azyl dla starszych ludzi. Tworzą coś w rodzaju wspólnoty. Wspierają się, dzielą obowiązkami. Dzięki temu, że mieszkają razem nie czują się ani starzy, ani samotni, ani niedołężni. A przecież nie są całkiem sprawni. Winston jeździ na wózku, Marszałek ma problemy z pamięcią, Bernadette nie widzi. Ta grupa współlokatorów jest wspaniała. Ich dziwaczne niekiedy pomysły i zwariowane przygody bawią do łez. Szczególnie wesoła jest Edwina, która lubi ćwiczyć jogę i wszędzie nosi swojego żółwia Hettie. Grupę dopełnia nowa współlokatorka Charlie i jej pies Brexit. Nie bez znaczenia jest też pojawiająca się później postać wnuczka Nathana.
Zagadka kryminalna jest nietypowa, a ujęcie tematu dziwaczne i oryginalne. Styl autorki jest czasem prosty i lekki, czasem trochę kanciasty. Dużo tu niejasności i mylenia tropów. Na rozwiązanie zagadki wciąż patrzymy jak przez mgłę. Nie wiemy, co jest prawdą, a co nie. Co się stało z Alice? Czy przeszłość miała wpływ na morderstwo? A może to tylko wymysły chorej staruszki i jej urojenia? Rozwiązanie jest świetne. Zakończenie na pewno spodoba się miłośnikom kryminałów, bo wszystkie tajemnice rozwiązują się w bardzo logiczny sposób. Ja byłam zachwycona. I postaciami, i sposobem prowadzenia narracji i zagadką kryminalną. A przede wszystkim specyficznym poczuciem humoru. Takim w iście angielskim stylu. Rewelacja.
Pomimo tego że to powieść o lekkim, komediowym charakterze, znajdziemy tu też wiele mądrych refleksji o życiu. Dotyczą one przede wszystkim starości. Bohaterowie Sunset Hall mieszkają razem, bo żadne z nich nie chce iść do domu opieki. Nie chcą oddać kontroli nad swoim życiem w obce ręce. Niezależność, samodzielność są dla nich bardzo ważne. Agnes twierdzi, że w domu opieki nikt nie interesuje się życiem wewnętrznym człowieka. Dlatego pomimo braku sprawności fizycznej, kłopotów z pamięcią i logicznym myśleniem bohaterowie nie decydują się na dom opieki. Do końca swego życia chcą zachować godność i móc o sobie decydować.
Powieść jest świetna. Wszystko jest tu dobre: akcja, bohaterowie, humor. Mówi się czasem „gwiazda filmu”, tu mamy do czynienia z „gwiazdą powieści”. Jest nią żółwica Hettie. Od niej się powieść zaczyna, na niej kończy. Ileż różnych przygód ma ten zwierzak! No ale w domu takich staruszków nie można się nudzić.
Polecam całym sercem. Ja na pewno przeczytam kolejne części, gdy tylko się pojawią. Urzekł mnie żółw i brytyjskie poczucie humoru :)