Pora poznać Agnes Sharp, rzutną emerytkę, która swój dom przekształciła w dom dla nieco „starszej młodzieży”. Jej krok już jest nieco mniej energiczny i sprężysty niż przed laty. Nie zawsze pamięta, gdzie położyła swoje „trzecie” zęby. Za to z dedukcją nie ma problemu.
Ona oraz jej „ ekipa” emerytów w miasteczku postrzegani są jako „ci hippisi z Sunset Hall”. Dlaczego? Dlatego, że wszystkim się wydaje, że żyją „w komunie niczym dzieci kwiaty” a oni, jak to z zadumą myśli o swoich współmieszkańcach Agnes, „cieszyli się, jeśli wszyscy mieli w ustach własne trzecie zęby, a w domu nie brakowało papieru toaletowego.” W takich oto okolicznościach „przyrody” możemy się zaznajomić z sympatycznymi staruszkami, którzy nie do końca są sprawni nie tylko umysłowo ale nie dali się zamknąć w żadnym domu spokojnej starości i w dalszym ciągu żyją na własnych zasadach.
Albo i nie żyją... Właśnie. Nie żyją, bo zostali postrzeleni jednym celnym strzałem. Padło na Lilith. Ale dlaczego? Dlaczego ktoś chciałby pozbawić życia staruszkę, która z takim pietyzmem opiekowała się ogrodem? To, oraz morderstwo dokonane w sąsiedztwie staną się priorytetem, który będą pragnęli rozwiązać współmieszkańcy Sunset Hall. Przecież chodzi o życie ich wszystkich. Wszystkich staruszków mieszkających w okolicy!
Czy im się to uda? Koniec będzie zaskakujący. Wierzcie mi.
„Agnes Sharp i morderstwo w Sunset Hall” czy polecam? Oczywiście. Jeżeli tylko lubicie kryminały podszyte d...