Zbrodnia doskonała wymaga dużej wiedzy i niezbędnego przygotowania. Warunek pierwszy, nie mieć motywu. W każdym razie szeroko znanego. Warunek drugi, nie mieć sposobności, w każdym razie ewidentnej. Warunek trzeci, nie mieć powiązania z ofiarami. Warunek czwarty, nie czerpać żadnej korzyści ze zbrodni, w każdym razie korzyści rzucającej się w oczy.
Anna Fryczkowska – Starsza Pani wnika
Tu nic nie jest doskonałe. Poczynając od bohaterów, kończąc na zbrodni…
Jaro – chodząca depresja, babciosynek, niespełniony nauczyciel w-fu, brak pomysłu na życie zastępuję spontaniczną decyzją o zostaniu detektywem.
Babcia Halinka – matka, a raczej babka-Polka, wie, że to, czego dotknie się wnuczek z góry skazane jest na przegraną, dlatego sama efektywnie wypełnia wszelkie jego obowiązki, a w tym pomaga jej wrodzony spryt i nieposkromiona ciekawość.
Ilona – piękna pani dermatolog, z dwójką dzieci i problematycznym ex- mężem, a właściwie obrazem, którego (o dziwo) szuka więcej niż trzy osoby, bo okazuje się, że on ( jak po dotknięciem magicznej różdżki) usuwa problemy.
Kamila – mniej piękna, ale za to zapatrzona jak w obrazek (prawie) kobieta Jarka, mająca kilkuletnie dziecko – uzależnioną od słodyczy Florkę, której nie ma kto odbierać z przedszkola, bo mama, emerytowana księgowa akurat znika bez śladu.
Jest też…
trup – nauczyciel angielskiego z podciętą tętnicą szyjną, związana z nim zaginiona emerytka przeżywającą drugą młodość, zgraja uśmiercanych, niewinnych kotów i na pierwszy rzut oka niebudzący podejrzeń świr, który za wszelką cenę chce odegrać się na przeszłości. A wszystko tak naprawdę napędza banda staruszek. (…babka zwielokrotniona jak w Matriksie, gdzie wróg multiplikował się w nieskończoność. Tłum staruch (…) jakby zmieniały się w wielorękiego potwora, a potem znowu w upiorną gromadę)
Całość stanowi opis wielowątkowego śledztwa, pełnego wprost absurdalnych poszlak, które jednak układają się w rozwiązanie zagadki. Jest humor, ale jest też smutek. Oba dotyczą starości, która tu gra pierwsze skrzypce. Choć ma swoje cienie, jak zmęczenie czy choroby, ma też blaski, bo nie ma nic lepszego jak prawdziwa, dojrzała przyjaźń starszych pań i niczym niezastąpiona, bezinteresowna miłość (do) zwierząt.
Największym bohaterem tej powieści jest jednak samo życie, niedoskonałe, wymarzone, przeżywające drugą młodość, nagle się kończące, oszukane, wciąż uciekające, próbujące odnaleźć swój sens. Bo każdy bohater… zupełnie jakby występował w dziwacznej sztuce, w której ni w ząb nie potrafi zrozumieć pokrętnego zamysłu reżysera. A w nim …wszystko się pozmieniało (…) w świecie zapanował straszny bałagan, taki nie do opanowania. (…) nic już nie znajduje się tam, gdzie było poustawiane i (…) wszystko rządzi się jakimiś nowymi prawami. Na które nie ma recepty, ani lekarstwa…a ulotki brakowało na co dzień, gdy mierzyła się z problemem dość ogólnie zwanym przez użytkowników „życiem”. Jej świat nie stosował się do żadnych zasad, poruszał się bezwładnie i w chaosie, a ona co chwila dostawała odłamkami.
A zbrodnia? Mało doskonała… jednak o niej trzeba przeczytać samemu – warto!
A. Gałczyńska