Schyłek roku z jednej strony przynosi nam wydawnicze spowolnienie, z drugiej zaś - co jest pewnym paradoksem - wysyp świątecznych tytułów. Większość z nich to - ujmę to delikatnie - literatura nie najwyższych lotów, co jest nawet spójne z całą tą świąteczną papką, którą od kilku miesięcy raczą nas sklepy i media. Od kilku lat jednak, Wydawnictwo Zysk i S-ka, trochę na przekór obowiązującej modzie na świąteczne romanse, komedie romantyczne i inne badziewie, serwuje nam literacką klasykę i to klasykę grozy, którą cenię szczególnie. Nic mnie tak nie wprowadza w świąteczny nastrój jak zimowe opowieści o duchach i nie jest inaczej teraz, gdy lekturę "Duchów zimowej nocy" mam już za sobą.
Antologie klasycznych opowiadań grozy to książki cykliczne. Zysk i S-ka publikuje dwa tomy w roku, a zebrane tu dzieła są starannie dobrane i przetłumaczone. Przy czym tłumaczenie jest całkiem współczesne, pozbawione anachronizmów, przez co łatwiejsze w odbiorze. Pół roku temu raczyłem się "Duchami nocy świętojańskiej", a początek zeszłorocznej zimy należał do "Duchów nocy wigilijnej", z kolei teraz przyszedł czas na "Duchy zimowej nocy".
"Duchy zimowej nocy" to antologia opowiadań z epoki wiktoriańskiej i faktycznie w tekstach dominuje motyw zjaw, choć nie jest to jedyny temat jaki przewija się w aż 18 opowieściach. Znajdziecie tu również historie o klątwach, opętaniu i nawiedzeniach - owszem - ale nie tyle przez zjawy takie sensu stricte, ile przez niewidzialne siły wpływające na samopoczucie tych, którym z tą siłą przyszło się zetknąć. Wiktoriańska groza ma w sobie wyjątkową atmosferę, atmosferę starych domów, wrzosowisk i torfowisk, spowitych mgłą łąk i wiekowych lasów. W jednym opowiadaniu mamy silny morski motyw, w innym wpadamy do francuskiej wioski. Małe społeczności, wielkie tragedie, płomienne uczucia, zerwane więzi, miłość brutalnie przerwana śmiercią jednego z kochanków, ludzka nikczemność, pragnienie odkupienia win... to są uniwersalne motywy, po które sięgają i współcześni pisarze, ale w tych często grubo ponad stu letnich tekstach są jakby bardziej prawdziwe, żywe i bliższe człowiekowi.
Niektóre opowiadania chwytają za serce, ot jak choćby "Nocne czuwanie Davida Gartha" Mrs Henry Wood (Ellen Price), w którym to zmuszony przez ojczyma do pilnowania domu, uznawanego we wsi za nawiedzony, nastoletni chłopiec, w czasie nocnego czuwania znika bez śladu. Choć groza jest wyczuwalna, nie dominuje całego tekstu. Tu bardziej chodzi o dramat matki, która traci ukochanego syna, no i samego chłopca, który będąc nadmiernie delikatny i uczuciowy, z góry skazany jest na przegraną w starciu z despotycznym ojczymem.
Wspomniałem wcześniej o nawiedzeniach przez bliżej niesprecyzowane, a na pewno niewidoczne siły/zjawy/duchy. O czymś takim opowiada "Dziwne doświadczenie", również autorstwa pani Wood. Mamy tu zupełnie inny klimat i zupełnie inną opowieść, niż w "Nocnym czuwaniu..." i według mnie to jedno z najlepszych opowiadań, jakie znalazłem w "Duchach zimowej nocy". "Dziwne doświadczenie" to opowieść o nawiedzeniu "ugryziona" z zupełnie innej strony. Rzecz dotyczy konkretnego pokoju, co nawet w epoce wiktoriańskiej nie było niczym nowym, ale wyjątkowość tego tekstu, zresztą świetnie napisanego, tkwi w formie nawiedzenia. Nie ma tu żadnej namacalnej manifestacji, ale wszyscy, którzy nocują w feralnym pokoju, za cholerę nie mogą w nim zasnąć. Nawet na sekundę. Czują za to irracjonalny lęk, a to - w połączeniu z bezsenną nocą - wykańcza jak diabli.
Waszą uwagę chciałbym również zwrócić na "Upiorny czynsz" Henry'ego Jamesa, który daje nam nastrojową opowieść grozy o nikczemności i odkupieniu win. Z kolei John Buchan stawia na sprawdzony temat starej angielskiej posiadłości na uboczu, otoczonej przez nieśmiertelne wrzosowiska. "Strażnik miru" to opowieść o mężczyźnie, który - jak twierdzi - jest nękany przez samego diabła. Całość ma niesamowity, lekko oniryczny klimat, a sprawdzony temat wyalienowanej rezydencji robi tu niesamowitą robotę.
Na sam koniec warto też wspomnieć o opowieściach Mary Elizabeth Bradom, a szczególnie o "Cieniu w kącie", który jest zarazem przerażającą i smutną historią młodej służącej, która zamieszkała w nawiedzonym pokoju na poddaszu. Teksty Bradon są idealnie wyważone. Z jednej strony mamy mrok, z drugiej kobiecą delikatność. I to jest - w mojej ocenie - wielki plus Jej twórczości.
Nie jest regułą, że tytułowe "duchy zimowej nocy" zawsze straszą zimą. Zadbano o to, aby nie było tak monotematycznie, choć sceneria zimowa jest tu wyraźnie zauważalna. Aura tajemniczości, która towarzyszy niemal wszystkim opowiadaniom sprawia, że nie potrzeba mrozu, aby poczuć ciarki na plecach. "Duchy zimowej nocy" potrafią wprowadzić w przedświąteczną atmosferę i teraz, gdy dni wciąż są coraz krótsze, taka książka wydaje się być lekturą idealną dla każdego, kto lubi opowieści z dreszczykiem w barwach sepii. Dodatkowym plusem jest przepiękne wydanie: twarda oprawa, obwoluta i bardzo nastrojowa okładka Urszuli Gireń. Gorąco polecam.
© by MROCZNE STRONY | 2023