J.R.R. Tolkien wielkim pisarzem był. Koniec kropka. Tego nikomu nie trzeba udowadniać. Twórca Śródziemna przedefiniował gatunek, ukazując drogę następnym pokoleniom pisarzy. Nikt po nim nie stworzył tak bogatego w szczegóły świata, dając mu własną religię, język, mity, a nawet historię. Jednakże proces tworzenia tak doskonałej wizji, nie był łatwy i przyjemny. Potrzebował on bowiem, czegoś na czym mógł się opierać, czegoś co stanowiłoby podwaliny pod dalsze fantazje. Czymś takim jest właśnie Silmarillion, książka która stanowi kompendium wiedzy o świecie stworzonym przez genialnego Anglika, czymś co powstawało od początku do końca pracy nad sagą o dziejach Śródziemna.
Całość książki, opiera się na dziejach Silmarilli, trzech klejnotów, dzięki którym powstał świat. Zaczyna się od stworzenia świata przez Eru i jego sługi, aż po pierwszym zwycięstwie nad Sauronem, uczniem Melkora, buntowniczym Valarem, który sprzeciwił się woli stwórcy. Zainteresowanych mitologią Tolkiena, odsyłam do książki, gdyż jest ona zbyt trudna do przedstawienia w tekście, który w założeniu ma być oceną książki, nie zaś jej streszczeniem.
Do wydania które kupiłem załączono list Tolkiena do wydawcy, a także słowo wstępu i na prawdę polecam przeczytać to zanim przystąpi się do lektury "Silmarillionu", gdyż znacząco ułatwia to czytanie tej niełatwej w odbiorze książki. Wyjaśniają one proces tworzenia, nieścisłości w fabule, oraz ogólny zamysł autora (pierwotnie Silmarillion miał zostać opublikowany wraz z Władcą Pierścieni, który miał stanowić jego dokończenie).
Już od pierwszych słów książki, widać rozmach jaki będzie nam towarzyszył do końca. Od razu wyczuwa się nawiązania do Biblii, podobny patetyczny język barwnie ilustruje wydarzenia, a całość jest piękniejsza niż większość poezji. Zresztą plastyczność języka to coś, za co fani na całym świecie kochają Tolkiena i bez niej wszystko byłoby zbyt toporne i trudne. Piękno języka, dopełnia głębia historii, która prowadzi nas przez wszystkie etapy kształtowania się świata, oczarowując tak, że trudno się oderwać od lektury. \Tylko ogrom nazw własnych burzy efekt, sprawiając że albo je ignorujemy, albo brniemy mozolnie przez dodatki, bardziej studiując książkę, niż ciesząc się z jej treści. Momentami opowieść o trzech klejnotach przypomina bardziej analizę naukową, niźli powieść fantasy. Przy tym wszystkim nie można odmówić książce wartkiej akcji, bohaterowie zmieniają się z każdym rozdziałem, a gdzieś a oddali (a czasami i z bliska) czuć widmo złowrogiego Melkora. Niestety Ci, którzy spodziewają się narracji w stylu innych książek o Śródziemiu zawiodą się. To nie jest Władca Pierścieni, a rozciągnięcie akcji na 3 ery, wymusza zupełnie inny styl, może i mniej widowiskowy, lecz moim zdaniem lepszy, dający więcej czasu wyobraźni na zilustrowanie wydarzeń.
Ośmielę się wręcz stwierdzić, że to główny antagonista, nadaje książce rytm i sens. Odpowiednik Lucyfera ( ma tutaj bardzo podobną funkcję) jest postacią interesującą, a jednocześnie złowrogo przyciągającą. Łączy wszystkie części książki, nawet po jego pokonaniu, dopatrujemy się jego nauk w czynach Saurona. Silmarillion opowiada historie na wiele sposobów, romans, przeplata się z wielkimi kampaniami wojennymi, by za chwilę uraczyć nas opisem olśniewającej lokacji. Ta różnorodność, mimo iż czasem przeszkadza w odbiorze tekstu, sprawia że lepiej poznajemy świat, jakim uraczył nas bohater.
"Silmarillion" to powieść wyjątkowa. I taką chciał ją uczynić autor, który nie doczekał się jej wydania, nie zdążył nawet jej ukończyć (zrobił to podobnie jak w przypadku Niedokończonych Opowieści jego syn) i może właśnie to sprawia że tak trudno ocenić tę książkę. Książkę, która roi się od faktów, dat, nazw, a jednocześnie tak pięknie opowiada o świecie Tolkiena, nie poprzestawając na suchych faktach. Jednocześnie niesie ona za sobą uniwersalną prawdę o życiu i o świecie, ozdabiając to w baśniową szatę, oraz bogate opisy. Największą jednak zaletą "Silmarillionu" wydaje się jednak być to, że nie jest to książka na raz. Jest ona idealna dla tych, którzy pragną czegoś więcej, niż tylko jednorazowej przygody. Do tego tytułu po prostu trzeba wracać, bo jak mawiał Bilbo Baggins :" Niebezpiecznie wychodzić za własny próg, mój Frodo Trafisz na gościniec i jeśli nie powstrzymasz swoich nóg, ani się spostrzeżesz, kiedy cię poniosą. Czy zdajesz sobie sprawę, że to jest ta sama ścieżka, która biegnie przez Mroczną Puszczę, i że jeśli jej pozwolisz, może cię zaprowadzić aż pod Samotną Górę albo nawet dalej i w gorsze jeszcze miejsce?" I właśnie tak działa ta powieść. Zabiera nas tam, gdzie żaden inny tytuł zabrać nas nie może.