Irlandia, podzielona, pełna uprzedzeń i podejrzeń. I ona. Średnia siostra, która chodzi ulicami miasta, a jej wielką przywarą i solą w oku innych jest to, że chodząc-czyta. Niebywałe to jest i wzbudza pełne oburzenie obserwatorów, których nie brakuje. Średnia siostra ma byćmożechłopaka, z którym byćmoże zamieszka na ulicy czerwonych latarń. Jakby tego było mało, zaczyna się nią interesować on, "mleczarz", który mleczarzem nie jest. Może jest członkiem organizacji paramilitarnej, a może nie. Pytania i domysły mnożą się, obserwatorzy zachodzą w głowę, kto z kim jest, a kto z kim powinien być.
Średnia siostra nie zdaje sobie sprawy z wielu rzeczy, bo właśnie po to czyta, aby nie wiedzieć, aby nie ingerować, nie być świadomą, nie musieć być świadomą, a tym samym, nie musieć obstawiać po którejś ze stron. Tłumaczenie nic nie da. Tu nikt nie słucha, a każdy ma swoją prawdę. Średnia siostra jest narażona na ataki z rąk ślepo zapatrzonych osób, które w imię swojej wolności i wolności swojego słusznego podziału zrobią wszystko. I jeden z tych ataków byłby się skończył bardzo źle, ale tu przychodzą na pomoc sąsiadki, które mają niezwykłą wprawę w ratowaniu osób. Bo nikt nie może iść do szpitala, bo w szpitalu każdy jest bezbronny i narażony na ataki, a te mogą doprowadzić do zostania konfidentem, który dla dobra swojej rodziny stanie po stronie zła.
Pod tą historią, z pozoru banalną, gdyż średnia siostra jest namacalna, nie jest super bohaterką i wiedzie normalne życie (choć w oczach innych jest ono dalekie od normalnego) autorka przekazała nam sporą wiedzę na temat Irlandii, która jako podzielona walczy o swoje priorytety. Tu nie ma lekkich zdań i stwierdzeń. Tu jest duszno od podejrzeń i podtekstów.
Nie jest to łatwa książka, choć czytając, przepada się w niej całkowicie, brnie się w słowach, które dla tłumacza były na pewno nie lada wyzwaniem, ale trud się opłacił i czytamy historię doskonałą, pełną wybuchów bomb, śmierci i bardzo nikłego humoru, który próbuje się czasami przebić, aby nam, czytelnikom pozwolić chwilkę odetchnąć i złapać dystans. Ale do tej historii nie można mieć dystansu. Tu trzeba wejść, jak do głębokiej wody i całkowicie się zanurzyć, bez takiego aktu, czytanie nie ma sensu, gdyż tu nie ma miejsca na powierzchowność i bylejakość czytania.
Autorka nie podała nam nic na tacy, musimy to sobie wyczytać, wygrzebać, wyrozumieć i potem usiąść i zrozumieć, jak bardzo daleko jesteśmy od tego, co tak naprawdę chcielibyśmy przekazać po jej przeczytaniu.
Dałam tej książce moje pierwsze 10 gwiazdek, choć uważam, że w tym wypadku pokusiłabym się o wiele więcej.