Nihal ma swoją misję. Musi odnaleźć kamienie mocy, aby uaktywnić talizman i w ten sposób dać możliwość wszystkim wojskom na skuteczne pokonanie Tyrana. W podróż nie wyrusza sama. Jest z nią Sennar, który wspomoże ją swoją magią oraz najwierniejszy giermek Lajos, który w końcu robi to co kocha i w czym czuje się doskonale. Nie wszystko idzie po myśli naszych bohaterów, gdyż dochodzi do nieszczęścia i ich misja może zostać zagrożona. Sennar, postanawia wziąć na swoje barki ciężar zadania, pytanie tylko, czy jest to dobry pomysł i czy na pewno wie, co robi?
Tyle krain, tyle zdarzeń. Nihal jest wybraną i aby zdobyć kamienie, nie może ot tak sobie wejść gdziekolwiek i powiedzieć, że chce i dajcie. Nie. Każdy kamień to będzie odkrywanie po troszeczku jej duszy, pragnień, marzeń, możliwości. Czasami będzie miała dosyć, czasami będzie chciała więcej, a innym razem będzie miała w sobie chęć zakończenia tego wszystkiego. Ma przy sobie jednak wiernych towarzyszy, którzy są w stanie oddać za nią życie i nie raz nadstawiają karku, bo przecież zło nie śpi.
Ta historia jest tak skrajnie emocjonalna, Od smutku, przez radość, po łzy. Czyli taka, jak powinna być, aby wywołać w nas czytelnikach tak bardzo potrzebne emocje. Tyle razy ile trzymałam kciuki za powodzenie tej misji, to nie zliczę. Ile razy łza zakręciła mi się w oku, również wiele. Czytając, wiele razy rozumiałam bohaterkę i jej rozterki, w końcu dziewczyna jest tak naprawdę w połowie człowiekiem, co upoważnia ją do wielu słabości. Najpiękniejsze jest jednak w tym wszystkim, że bez względu na wszystko, każdy z nich ma w sobie nadzieję i ona prowadzi ich dalej.
Nasi pozostali bohaterowie, jak Ido, czy Aires (którą spotkają w najbardziej nieprzewidywalnym miejscu), dają im czas. Walczą, zbierają siły, aby ta trójka doprowadziła misję do końca. Czy miała wiele porównań do Władcy Pierścieni? Aż nadto. Czy w jakikolwiek sposób wpłynęło to na jakość czytania? Absolutnie nie. Autorka może i wzorowała się na schemacie z Tolkiena, jednakże napisała ją po swojemu. Czasami uprościła, czasami przyspieszyła i można było mieć lekki niedosyt.
Jest też miłość. Musi być, bo ona pokazuje nam, że warto, że jest o co walczyć i że mamy dla kogo żyć. Ta miłość jest piękna, wzniosła, odnaleziona, zrozumiana.
Nie obyło się oczywiście bez bardzo tragicznych zwrotów akcji (stąd łezki), ale i momentów tak wzniosłych, że aż się podnosiłam. Pięknie czyta się tę historię i całe szczęście, że jest czwarta część, bo ja nie jestem gotowa na rozstanie się z naszymi bohaterami. I, pomimo że jest to książka dla młodszych czytelników, mój przykład pokazuje, że można ją czytać również w późniejszym wieku i przynosi ona tyle samo radości z czytania.