Zaintrygował mnie tytuł. O czym może być książka z tak dziwnym, śmiesznym i trochę żenującym tytułem? Gdybym znała wcześniejszą twórczość autora, pewnie dziwiłabym się mniej. Teraz już wiem, że Jacek Galiński tworzy komediowe powieści kryminalne. Nie byłam wielką fanką tego gatunku, ale teraz to pewnie się zmieni. „Czwarte sikanie Bożenki Kowalskiej” to książka zabawna, lekka, wesoła. Trzeba ją czytać z przymrużeniem oka i nie brać za bardzo na serio, bo jej celem nie jest odwzorowanie rzeczywistości. Gdy nastroimy się na zabawę, docenimy humor i błyskotliwość tej powieści.
Tytułowa Bożenka pojawia się tu tylko na chwilę. Zaraz potem znika. I to dosłownie. Najpierw umiera, co Sabina jej współlokatorka stwierdza ze stuprocentową pewnością, a potem jej ciało znika. Akcja książki toczy się współcześnie w domu opieki dla osób starszych, gdzieś pod Warszawą. Bohaterami są staruszkowie i pracownicy tej placówki, Główne postacie to Sabina i Antoni. To właśnie oni próbują rozwikłać zagadkę tajemniczej śmierci Bożenki. A także innych zaginięć, bo okazuje się, że było ich więcej. Sabina i Antoni są też narratorami w książce. To z ich perspektywy patrzymy na wydarzenia. A dzieje się tu dużo. Antoni, traktowany przez innych mieszkańców domu opieki jak wariat, wciąż snuje teorie spiskowe. O trucie, mordowanie lub sprzedaż organów podejrzewa kucharkę, dyrektora ośrodka, lekarkę i pielęgniarza. Jego podejrzenia i prowadzone w związku z nimi śledztwo prowadzą do wielu zabawnych sytuacji. W książce naprawdę dużo się dzieje. Akcja jest dynamiczna, dialogi zabawne. Nie mogłam się oderwać od czytania. Tylko zakończenie mnie nie zadowoliło. Jest niedopowiedziane, otwarte. Bardzo jestem ciekawa dalszych losów Sabiny i Antoniego i nie mogę doczekać się kolejnej części.
Polecam tę książkę wszystkim, którzy lubią komedie kryminalne, ale także tym, którzy - tak jak ja - nie bardzo znają ten gatunek. Nie warto w życiu być tak bardzo na serio, czasem trzeba spojrzeć na siebie, świat i innych ludzi z przymrużeniem oka, bez zadęcia. Wtedy można podejść z humorem do każdej sytuacji.
Książka Jacka Galickiego jest wesoła i dynamiczna. Pełno tu zabawnych sytuacji, z których można się pośmiać. Można również całkiem na poważnie spojrzeć na sytuację starszych ludzi. Kiedy ciało już niedomaga, a umysł nie zawsze pracuje szybko i logicznie, człowiek nie przestaje być człowiekiem. W każdej sytuacji należy mu się szacunek i godne życie. A w domu opieki bywa z tym różnie. Staruszkom bardzo doskwiera to, że nie mogą zjeść tego, co lubią, nie mogą wyjść, gdzie chcą, np. do sklepu. Kto chciałby jeść przypaloną owsiankę i płaskie spalone racuchy? Najgorsze jest jednak to, że do nikogo nie mogą się dodzwonić. To brak zasięgu, czy może po prostu rodzina nie odbiera od nich telefonu? Smutne.
Pomimo kilku takich refleksji muszę powiedzieć, że ta książka to świetna rozrywka. Poprawia humor, bawi, cieszy i śmieszy. Postacie Sabiny i Antoniego są rewelacyjne. Polubiłam tych bohaterów i chcę śledzić ich dalsze losy.