"Czwarte sikanie Bożenki Kowalskiej" na pewno zachęca do przeczytania intrygującym tytułem. Sięgnęłam więc i ja po tę książkę, i zrobiłam to z czystej ciekawości... zainteresowało mnie bowiem, jak to z tym całym sikaniem jest.
Czwarte sikanie Bożenki jest zaledwie wstępem do całkiem zgrabnie i z humorem opisanej historii kryminalnej, w której dwoje staruszków stara się rozwikłać tajemnice znikania współlokatorów z Domu Spokojnej Starości.
Cała historia rozpoczyna się od tego, że Bożenka Kowalska pewnego dnia nie wstała z łóżka... gorzej, wyglądała na nieżywą. Jej współlokatorka, Sabina czym prędzej informuje o tym smutnym fakcie dziewczynę z recepcji. Ale recepcjonistka uspokaja, że Bożenka się po prostu wypisała, i że napisała pożegnalny list. Sabina w to nie wierzy, uważa, że Bożenkę zamordowano. Podobnego zdania jest Antoni, wielbiciel Magdy Gessler. Jego głównym zajęciem jest typowanie kandydatów na mordercę w Domu Spokojnej Starości, a podejrzanych ma całkiem sporo.
Antoni i Sabina rozpoczynają śledztwo na własną rękę. Tropią kucharkę, dyrektora, lekarkę, pielęgniarza, a nawet biorą na celownik swoich współlokatorów. Tropów jest wiele, ale co chwilę okazuje się, że to nie ten był tym właściwym. Antoni tworzy teorie spiskowe i wraz z Sabiną wcielają w życie swoje szalone pomysły. Prowadzi to do wielu przezabawnych sytuacji. Aż dziw bierze do czego zdolni mogą być schorowani staruszkowie. Czy uda im się rozwikłać zagadkę tajemniczych zaginięć?
Jacek Galiński wprowadza na karty swojej książki wiele charakterystycznych postaci, takich jak gruba kucharka, krępa w szlafroku, Lidka alkoholiczka czy Bolek łysy kurdupel, łamacz damskich ser. Autor serwuje wiele komicznych sytuacji, jak np. romansowanie krępej w szlafroku w asyście ponad siedemdziesięcioletnich koleżanek z młodymi przystojniakami z Tindera, którzy dziwnym trafem mają chore matki i potrzebują wszystkich oszczędności starszych pań na ich leczenie.
"Oczywiście, pomożemy, proszę podać numer konta, prześlemy pięć złotych, kupi pan mamie główkę czosnku, napiszemy, jak przyrządzić."
Szczególnie podobały mi się rozmowy Sabiny z Bogiem. Miała obsesję na punkcie własnego życia, i wielokrotnie wydawało się jej, że już nie żyje.
"Panie Boże ukochany, jednak się nie udało. Spotkamy się szybciej, niż myślałam. Nie to, że się nie cieszę, bez urazy, ale myślałam, że jeszcze trochę tu posiedzę. Nie to nie. Trudno. Wołaj, Panie Boże, świętego Piotra, niech otwiera bramę, bo nie chciałabym stać pod domofonem jak roznosiciel ulotek albo jakiś świadek Jehowy."
Jacek Galiński pokazał w humorystyczny sposób życie starszych osób w Domu Spokojnej Starości. Ale ta starość wcale taka spokojna i wesoła nie jest (mimo organizowanych wieczorków tanecznych). Walka o racuchy na podwieczorek czy bułki na śniadanie, przymusowa praca w ogrodzie warzywnym porównywana do katorgi, męcząca rehabilitacja, oraz wiele innych zakazów i nakazów powodowała, że życie staruszków nie należała wcale do różowych.
Książka napisana jest lekkim, inteligentnym językiem, bardzo dobrze się ją czyta. Czasami się zaśmiałam, ale bywały takie momenty, że mi się smutno zrobiło, na myśl o wydzielaniu jedzenia czy braku zasięgu, co w rzeczywistości oznaczało, że nikt z rodziny nie odbiera telefonów od swoich bliskich.
"Czwarte sikanie Bożenki Kowalskiej" to lekka lektura, która może wywoływać różne emocje. Bez wątpienia jest w niej humor i świetnie wykreowane postacie. Ta historia może skłonić także do refleksji nad życiem starszych osób, zamkniętych w tego rodzaju ośrodkach.