„Czarna tynktura – czyli słynny kamień filozoficzny (…), który przyćmiewa wszelkie inne pragnienia duszy i ciała. Nawet miłość.”
Nie wiem czy robiliście eksperymenty chemiczne w szkole, ale częściej pewnie w zaciszu domowym ze swoimi rodzicami. I jak znając życie różnie się one kończyły. Taka też jest ta powieść. Nigdy nie możemy być pewni, co do naszych eksperymentów i ludzi ich wykonujących. Zwłaszcza, gdy chodzi o „czarną tynkturę”.
„Tak jak klejnoty, podlegamy wiecznej ocenie.”
Aleksander Sethon pochodzący ze Szkocji. Człowiek o rozległym wykształceniu i szerokich horyzontach. Potrafił opowiadać z pasją. Był kimś wyjątkowym w oczach Weroniki. Jednak nie było im dane dzielić długo wyczekiwanego szczęścia.
„Miałam wrażenie, że nowe istnienie zagnieździło się we mnie niczym pasożyt i wysysało ze mnie łapczywie wszystkie życiodajne soki. Mościło się w ciemnej, ciepłej jamie mego ciała, bez pytania cal po calu zagarniając je na własność – niczym lis bezpański, mroczną norę, która odtąd miała należeć do niego.”
Michael Sendivogius pojawia się w życiu Weroniki po trzech latach od momentu, gdy jej mąż Aleksander Sethon nie wraca z tajemniczej wyprawy.
„Czyż nie tym właśnie jesteśmy: kupką popiołu zamkniętą w ozdobnej oprawie, garścią pyłu na wietrze? Tym właśnie stał się słynny alchemik, mój pan i mąż, Aleksander Sethon.”
W słowa przybysza nie do końca uwierzyła.
„Zresztą czy nie jest tak, że ci, których pokochaliśmy, nawet po swojej śmierci żyją w nas nadal?”
Michael stał się dla niej i jej córki kimś bliższym. Była przy nim szczęśliwa i czuła się bezpiecznie.
Jak rozwinie się ten związek? Czy jej mąż naprawdę nie żyje? Jaka czeka ją przyszłość?
Bohaterowie o alchemicznej pasji, pod pewnymi względami bardzo sobie bliscy. Cel i pragnienie to samo. Cała reszta jest zupełnie odmienna. Weronika jest w tej historii między młotem, a kowadłem. Niczego nie może być pewna, wciąż targają nią wątpliwości. Nie jest do końca pewna czy dobrze postępuje, ponieważ wciąż jest oceniana. Drugoplanowi bohaterowie również
są ciekawie przez autorkę wykreowani, każdy jest intrygujący i chcemy każdego poznać bliżej.
Powieść nie do końca jest oczywista, w jej zakamarkach czai się wiele mroku i niedopowiedzeń jednak nieustannie nas zadziwia i zaskakuje. Trzyma w napięciu do samego końca.
„Żona alchemika” zachwyciła mnie swoim pięknym językiem, ciekawymi opisami przyrody i wnętrz. Wszystkie opisy są dobrze wyważone, przez co ciekawie się je czyta, nie nudzą wręcz zachwycają. Intryga, która została tutaj ukazana jest bardzo zawiła, ale z każdą stroną poznajemy jej wynik jak w równaniach chemicznych. Powieść niesie ze sobą wiele emocji, zazdrości, zawziętej rywalizacji i niezwykle magicznej scenerii XVI wieku. Książkę polecam wszystkim miłośnikom opowiadań historycznych z wątkiem miłosnym w tle.
„Większość sądzi, że chodzi o substancję, która pomoże przemieniać ołów w złoto. Ale czerwona tynktura to przede wszystkim lekarstwo. Takie, którym można leczyć wszystkie choroby. A nawet, o ile wierzyć dawnym przekazom, pokonać śmierć.”
„Dlaczego nam ludziom, tak bardzo zależy na tym, żeby żyć wiecznie?”
Za książkę bardzo serdecznie dziękuję Wydawnictwu Lira.