Z twórczością Renaty Kosin spotkałam się już wcześniej, przy okazji przeczytania jej książki "Bluszcz prowincjonalny" i muszę przyznać, że chociaż poprzednia książka podobała mi się, to obecną jestem zachwycona.
Mimo wszystko Wiktoria jest bardzo zabawną książką z gatunku literatury pięknej, prozy współczesnej. To powieść, która bawi, wzrusza i odpręża.
Cztery przyjaciółki: Zuzanna, Gabriela, Michalina i Edyta to cztery róże osobowościowo kobiet, które mimo tego, że każda z nich ma „swoje” życie, potrafią zwinnie "wmanipulować" się w życie pozostałych.
Zuzanna jest bezdzietną mężatką, businesswoman, która świetnie radzi sobie prowadząc własną działalność. Gabriela jest matką, dość kontrowersyjnej nastolatki, którą wychowuje sama, pozostając jednocześnie w wyjątkowo luksusowych stosunkach z ojcem córki. Edyta jest młodą matką, przebywająca na bezrobociu, a Michalina jest żoną adwokata i matką dwóch synów, pracującą w domu z powodu pewnego rodzaju kłopotów zdrowotnych. Kobiety są tak bardzo zaprzyjaźnione, że nie wyobrażają sobie życia bez siebie. W życiu każdej z nich zdarzają się sytuacje, które wymagają nie tyle „obecności osobistej” przyjaciółek, co ich wsparcia, głównie psychicznego. Życie każdej z bohaterek owiane jest jednak jakąś tajemnicą, która bardzo powoli zostaje odsłaniana.
Nie będę opisywała wszystkich sytuacji, jakie autorka umieściła w książce, bo powstałaby z tego kolejna książka, a tak jak już kiedyś wspomniałam: „nie o to tutaj chodzi”. Muszę jednak dodać, że najbardziej zaskakujące jest zakończenie, które niejednego czytelnika wprawi w „osłupienie”
Lektura jest dość lekka, pod względem czytania, ale poruszone w niej problemy i sytuacje wcale do lekkich i prostych nie należą. Przedstawione dość humorystycznie niektóre wątki zmuszają jednak do głębszego myślenia.
Nie ma jednolitej fabuły, ponieważ autorka podzieliła książkę na kilka części, w których każda z przyjaciółek ma swoje miejsce priorytetowe, a pozostałe są osobami drugoplanowymi. Chociaż zdarzają się i takie, kiedy wszystkie cztery kobiety są w centrum.
Treść książki, to w dużej części dialogi, tak naturalnie skonstruowane, że w trakcie czytania i zagłębiania się w dyskusję, czytelnik ma ochotę wtrącić się i dodać kilka słów od siebie. Od samego początku autorka zwinnie buduje pozytywne napięcie, czym wzbudza ciekawość rosnącą wraz z każdą następną stroną. Sprytnie wplecione intrygi często wywołują uśmiech.
Zresztą wystarczy popatrzeć na okładkę, która wywołuje uśmiech na twarzy zanim się sięgnie po lekturę, za taką okładką nie może się kryć mroczna, ciężka fabuła, tylko coś lekkiego i przyjemnego. To nie jest spokojna leniwie ciągnąca się powieść, tu cały czas się coś dzieje.
Książka jest świetną terapią relaksacyjną po ciężkim tygodniu pracy i powinna być przeczytana właśnie w dni wolne, dlatego, aby pozwalając sobie na tę odrobinę luksusu, czytelnik mógł bez wyrzutów sumienia zapomnieć na chwilę o otaczającej go rzeczywistości i całkowicie zatracić się w lekturze. Muszę jednak dodać, że mimo dość lekkiej, humorystycznie napisanej treści, kilka razy podczas czytania wzruszyłam się i kilka łez wypłynęło z moich oczu, a to chyba coś znaczy.
Fabuła książki trochę przypomina serial „Przyjaciółki”, którego udało mi się zobaczyć kilka odcinków, a który uważam, za jeden z lepszych polskich seriali.
Polecam książkę z czystym sumieniem, tym, którzy lubią nie tyle polską literaturę, co dobrą literaturę, nie czytają tylko romansów nasyconych często śmiesznymi wątkami, nie czytają tylko krwawych kryminałów i trzymających w napięciu thrillerów.
To jest książka, którą czyta się szybko i lekko, chociaż przedstawione w niej wątki, często można określić mianem „bardzo poważne”.