Powieść "Mimo wszystko Wiktoria" rzuciła mi się w oczy już kilka miesięcy temu i wtedy też dopisałam sobie jej tytuł do listy książek, które chcę przeczytać. Lista ta jest bardzo długa, moje fundusze mocno ograniczone, w bibliotece nie zawsze tak łatwo jest dostać daną pozycję, więc musiała ona czekać na swoją kolej.
Renata Kosin jest absolwentką Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego. Jej debiut miał miejsce w 2004 r., kiedy to stworzyła zbiór scenariuszy. Napisane one zostały dla młodzieżowej grupy teatralnej, z którą pani Renata współpracowała. W 2011 r. wygrała II Ogólnopolski Konkurs Literacki Podróże bez granic. Jak możemy przeczytać na jej blogu autorskim "niestety, na pozostałe pasje (plastyczne, rękodzielnicze, kulinarne, ogrodnicze i kilka innych) zaczęło brakować czasu, dlatego autorka „Mimo wszystko Wiktoria” zebrała je wszystkie w ramach jednej, tej największej, którą jest pisanie".
Na początku mojej recenzji napisałam, że na książkę zwróciłam uwagę kilka miesięcy temu. Teraz napiszę dlaczego tak się stało. Nie jest to nic odkrywczego: spodobała mi się bowiem okładka. Jestem miłośniczką lat 50-tych, uwielbiam rock and rolla, Elvisa Presley'a (jego fanką jestem już od 20 lat) i oczywiście groszki. Z tym wszystkim skojarzyła mi się okładka. Nie wiedziałam nawet o czym jest książka, a już zapragnęłam ją przeczytać. Według mnie więc wybór okładki to strzał w dziesiątkę. I choć w połączeniu z tytułem może sprawiać wrażenie typowej lekkiej i nie wyróżniającej się zbytnio niczym obyczajówki, ja bym jej do tego rodzaju pozycji nie zaliczyła.
Książka opowiada o perypetiach kilku trzydziestoparoletnich przyjaciółek. Na początku poznajemy Michalinę, żonę i matkę, mającą za sobą trudne zdrowotne przejścia, które zostawiły trwały ślad na jej psychice. Nie dowiadujemy się od razu, co to dokładnie było, możemy się tylko domyślać. Wiemy, że ma za sobą psychoterapię, a obecnie pracuje zdalnie z domu, by oszczędzić jak najbardziej swój osłabiony organizm. Wsparcie rodziny i przyjaciółek, choć szczere, często przytłacza ją. Pragnie niezależności i zdrowia.
Następnie spotykamy Zuzannę, pewną siebie właścicielkę sklepu i powstałego przy nim Domu Otwartego, w którym spotykają się pasjonatki scrapbookingu, decoupage, szydełkowania i innych robótek ręcznych. Jest też Gabriela, samotna matka nastolatki oraz Edyta, nieco młodsza od wymienionej przeze mnie trójki kobiet, świeżo upieczona matka borykająca się z trudnościami spotykającymi ją na rynku pracy.
Brzmi dość typowo? Być może na początku lektury można odnieść takie wrażenie, sama jemu uległam, jednak z czasem akcja rozwija się tak, że nie sposób oderwać się od książki. Autorka stopniowo uchyla rąbka tajemnicy związanej z każdą z bohaterek. Ukazuje, jak ich przeszłość, często bardzo zamierzchła, wpłynęła na to, w jakiej sytuacji obecnie się znajdują. A nawet więcej - przeszłość ta sprawia, że obecne życie może wywrócić się do góry nogami, nabrać nowego wymiaru. Największy sekret jednak Renata Kosin ujawnia dopiero na ostatnich stronach książki. Przyznam, że jej zakończenie było dla mnie kompletnym zaskoczeniem!
Na kartach powieści autorka dzieli się z nami wieloma swoimi przemyśleniami dotyczącymi sytuacji i problemów XXI-wiecznych kobiet, wplatając je w dialogi bohaterek. Dyskryminacja w pracy z powodu zajścia w ciążę i urodzenia dziecka, samotne macierzyństwo, problem bezpłodności, poronienia, depresji, trudności w relacjach z niektórymi członkami rodziny - wiele z nas może powiedzieć coś więcej chociaż na jeden z tych tematów. W powieści obecny jest też od jakiegoś czasu nagłaśniany wątek dotyczący brafittingu. Wspomniana w książce przez jedną z przyjaciółek pani Jasia (o ile nie pomyliłam imienia), uparcie stojąca przy zdaniu, że idealny rozmiar biustonosza dla Gabrieli to bodajże 80B ma swoje odpowiedniczki chyba w całej Polsce. Dzięki Internetowi, forom, artykułom kobiety stają się bardziej wymagającymi klientkami sklepów z bielizną, jednak zapewne wiele z nich nie wie jeszcze zbyt wiele o brafittingu. Nie każdą z nas stać na poradę profesjonalnej brafitterki, warto jednak spróbować obliczyć, jaki rozmiar biustonosza jest dla nas odpowiedni i posiadaną wiedzę wykorzystać podczas zakupów.
Humor obecny w książce nie jeden raz sprawił, że uśmiechnęłam się. Jak to w życiu bywa, nawet mając jakieś swoje problemy (często naprawdę poważne), w codziennych sprawach staramy się zachować choć cząstkę dobrego nastroju, który przeplata się z napadami smutku. Wyjście z przyjaciółkami pozwala choć na chwilę oderwać się od tego, co zaprząta nam myśli. Oczywiście nie każdą z nas stać na SPA, ale popołudniowy spacer, czy wieczorne pogaduchy nic przecież nie kosztują.
Powieść polecam kobietom, niekoniecznie tym po 30-stce (sama jestem tuż przed). Sądzę, że myśli, które ta książka wywoła, pozostaną z Wami na długo po jej przeczytaniu (przynajmniej u mnie tak się stało). Mężczyzna chyba nie zniósłby tych wszystkich babskich wątków, brafittingu, robótek ręcznych, SPA. No chyba, że byłby to ktoś w stylu jednego z bohaterów - Filipa Oreckiego.
Renata Kosin, "Mimo wszystko Wiktoria", Wydawnictwo Replika, Zakrzewo 2012
Moja ocena: 5/5