(…) nie ma ludzi o duszy czarnej i białej, jest tylko czarna i szara".
Sowa – ptak symbolizujący mądrość, ale także, smutek, samotność, śmierć i odrodzenie. To tajemnicze zwierzę, pełne sprzeczności, które z metafizyką ma wiele wspólnego. Podobnie prezentuje się dzieło i zarazem debiut Roberta Nowakowskiego, który zaskoczył mnie praktycznie na każdej płaszczyźnie. To zdecydowanie książka, jaką należy czytać w ścisłym skupieniu, aby w pełni smakować jej wielowymiarowość i wieloznaczność.
Robert Nowakowski to pochodzący z północy Polski, prawnik z wykształcenia, który nie pracuje w swoim zawodzie. Autor nie potrafi przeżyć dnia bez filiżanki kawy, dobrej książki i spaceru z psem. Mieszka obecnie w Krakowie. "Człowiek z sową" to jego debiut prozatorski.
Rok 1975, pułkownik Zbigniew Pudysz prowadzi śledztwo w sprawie zamordowania w Sopocie byłego pracownika Urzędu Bezpieczeństwa - Józefa Dzięgiela. Na czole denata odnaleziono znak wojenny "Victory", którego umieszczenie nie jest przypadkiem. Tajemnica zabójstwa esbeckiego funkcjonariusza łączy się z wydarzeniami z przeszłości i losem czworga ludzi zamieszkałych niegdyś we Lwowie.
Przypuszczam, że przeczytanie moich kilku zdań będących opisem fabuły "Człowieka z sową" może Was mocno zmylić, gdyż sugerują one powieść kryminalną osadzoną w czasach PRL-u. Tymczasem, debiut Roberta Nowakowskiego to książka o wiele bardziej złożona, w której elementy kryminalne są obecne, jednak na pewno nie pozwalają zaszeregować tego dzieła do kryminału, gdyż to jedynie jedna z wielu płaszczyzn, jaką można odnaleźć na jej stronach. To niewątpliwie utwór będący bowiem w tym samym stopniu powieścią psychologiczną, co społeczno-obyczajową z wyróżniającymi się elementami kryminalnymi i historycznymi. A wszystko to okraszone wyzierającą niemal z każdej strony metafizyką, która buduje niepowtarzalny klimat tej wielowarstwowej historii, jaka mnie pochłonęła.
Michał - główny bohater powieści i zarazem w pewnym stopniu jej narrator to mężczyzna, który przez całe swoje życie niesie brzemię inności, dosłownie i w przenośni. Urodzony ze zdeformowanymi plecami, skrzydlaty chłopiec, od początku swojego istnienia budzi w ludziach ambiwalentne uczucia, stając się obiektem wykluczenia, ale także i swoistego uwielbienia. Otoczony ze wszech miar metafizyką - skrzydłami i ukrywającą się w nich sową, staje się obserwatorem i jednocześnie przewodnikiem dla czytelnika, pozwalając mu odnaleźć się w tej dość zagmatwanej historii. Michał to bohater, którego głębi psychologicznej nie da się zbadać, czytając książkę w pośpiechu. Wielowymiarowość jego duszy, ukazany z rozmachem portret psychologiczny to elementy, które zwracają uwagę w kreacji tej postaci. Postaci zamkniętej w sobie, wycofanej, która w końcu musi zmierzyć się z rzeczywistością i własną innością, za którą trzeba zapłacić odpowiednią cenę.
Podczas czytania debiutu Roberta Nowakowskiego nie można nie zauważyć specyficznej konstrukcji fabularnej w postaci podziału powieści na rozdziały nieuporządkowane chronologicznie. Cała akcja książki dzieje się bowiem na przestrzeni kilkudziesięciu lat - od roku 1924 do 1981. Liczne retrospekcje, swoiste przeskoki z lat przedwojennych do wydarzeń okupacyjnych, powojennych i początków lat osiemdziesiątych, mogą stanowić małe utrudnienie w odnalezieniu się w fabule. Jednak wraz z zagłębianiem się w dzieje bohaterów, z równoczesnym podziwianiem przepięknych opisów Lwowa czy Krakowa, uczucie to zupełnie zanika, pozwalając na rozkoszowanie się pięknym językiem autora.
"Człowiek z sową" to swoista wędrówka, pełna metafizyki i czasami dość trudnego do przełknięcia humoru. Wędrówka po meandrach ludzkiego umysłu, ludzkiego sumienia i ludzkiego pojmowania rzeczywistości. To także podróż historyczna, w trakcie której czytelnik uczestniczy w dziejowych wydarzeniach w otoczeniu ludzi, którzy kiedyś naprawdę istnieli - prof. Antoni Kępiński - znany polski psychiatra, czy chociażby pułkownik Pudysz - prowadzący niegdyś śledztwo dotyczące zabicia księdza Jerzego Popiełuszki.
Zupełny brak możliwości zakwalifikowania tej książki tylko do jednego gatunku literackiego może stać się dla niej paradoksalnie zarówno błogosławieństwem, jak i przekleństwem. Jej wielowymiarowość może bowiem zniechęcić koneserów kryminału, a metafizyka jednocześnie skutecznie zachęcić do przeczytania czytelników lubiących taką nietuzinkową prozę. Jedno jest pewne - Robert Nowakowski wydał książkę, której nie przeczytacie dla rozrywki - to bowiem coś o wiele, wiele więcej.